Continue Reading"/>
lonely

Czytelników godziny samotności

Po czwartkowym tekście „17 godzin samotności” dostałem od was trochę odpowiedzi bazujących na przyjętym tam formacie i postanowiłem je opublikować. Tak sobie myślę, że może częściej to będę robił, ale niezbyt często, bo zazwyczaj albo przysyłacie mi swoje żale albo pochwały, tyle że bez nagich fotek i propozycji seksu po ciemku.

 

Czytania jest sporo, jestem pewien, że większości z was nie będzie chciało się ogarniać wszystkiego, ale są tu dwie, trzy perełki równie fajne jak mój tekst.

[learn_more caption=”Do maturzystów i studentów piszących o mnie prace”] Przy okazji mała odezwa do maturzystów i studentów, bo coraz częściej dostaję wasze nieśmiałe pytania o pomoc przy zbieraniu materiałów do waszych prac maturalnych, magisterskich, itp. Jeśli piszecie na mój temat, to nie obawiajcie się pytać mnie o rady i zadawać niezliczoną ilość pytań. Zawsze pomogę, jak trzeba będzie to się spotkam, zresztą w tym roku regularnie spotykałem się ze studentami piszącymi o mnie magisterki. Mnie też przecież zależy, by nie powielać nieprawdziwych lub niesprawdzonych informacji o Kominku.
Spławiam tylko niechlujów, którzy przysyłają mi maile z błędami. Ostatnio dostałem coś takiego:

 

Nie jestem purystą językowym, sam stawiam przecinki tam, gdzie wydaje mi się, że powinny być, ale dwie literówki obok siebie to oznaka, że ktoś tu do mnie pisze na kolanie, a pomylenie CKM z Maxim nie ma prawa zdarzyć się osobie piszącej magisterkę na mój temat.

[/learn_more]

  Czytelników godziny (nie)samotności:

[tabcontainer] [tabtext]Goła pionierka[/tabtext] [tabtext]Pethi[/tabtext] [tabtext]Ineska[/tabtext] [tabtext]Patrycja[/tabtext] [tabtext]Karina[/tabtext] [tabtext]Łukasz[/tabtext] [tabtext]Freya[/tabtext] [tabtext]Agata[/tabtext] [tabtext]Kasia W.[/tabtext] [tabtext]Efremka[/tabtext] [/tabcontainer] [tabcontent]
Z życia samotnej kobiety:

7:00 Łomot. Coś uderza w drzwi. Zaraz, czy twój pies zamówił podejrzaną paczkę w necie i właśnie ci brygada antyterrorystyczna wyważa drzwi? Na szczęście to rzeczywiście pies, ale tylko chce spaceru. Kochanie, wyjdziesz? No tak, cisza…

8:00 Miałaś wyjść pobiegać. Ale nikt ci wczoraj nie przypomniał, że masz straszny cellulit, nie biegniesz, lepiej zjesz sobie batonika.

11:00 Siadasz przed kompem. Nago. Patrzysz się smętnie w miejsce, gdzie powinien leżeć twój batonik. Ale nikt go nie kupił. Gdzie właściwie jest najbliższy spożywczak?

12:00 Włączyłabyś telewizję. Zaraz, jak tu się ustawia kanały?

13:00 Zjadłabyś obiad. W lodówce pusto. Zjesz jutro. Albo za tydzień.

14:00 W lodówce nadal pusto. Czy ta mozarella żyje? 15:00 Poczytasz książkę. Aaaaa! Pająk! skąd on się wziął na ścianie. Jak to się zabija?! To sobie poczytałaś…

16:00 Cholera, rzeczy w pralce. Od dwóch dni. Uprane. Ciekawe, po jakim czasie zaczynają zachodzić procesy gnilne?

17:00 Dostajesz mailem reklamę viagry dla kobiet. Pewnie znajoma blogerka też dostała.

18:00 Teksty, teksty, teksty! Napisałabyś, ale głodna jesteś, a w lodówce nadal pusto. Cola z zamrażalnika naprawdę się nie nadaje.

19:00 Czas na coś miłego. Maseczka na twarz, odżywka na włosy, fuksja na paznokcie.

19:15 Hmm… a kto wyjdzie z psem?

19:30 Nie, to nieprawda, że sąsiedzi nigdy nie widzieli kobiety z odzywką na włosach i maseczką na twarzy. Wcale się dziwnie nie patrzyli, nie wmawiaj sobie.

22:00 Pamiętasz tę Iwonkę z 7 B? Tę co zaszła w ciążę jeszcze w liceum. O, ten jej syn to już całkiem niezły jest. Zaraz, gdzieś miałaś jej numer…

23:00 Łóżko wolne. Zjadłabyś wafelka. Przyniesiesz? No tak, dzisiaj bez dostawy wafelków. I ptasiego mleczka. I truskawek. Masażu też nie będzie. I seksu. Pozostaje poczytać Kominka.

Dzień z życia Grubej:

8:00 – Borze, kolejny ranek. A ja, jak nie miałam męża, tak go nie mam.

9:00 – Ale ja jestem gruba. Dobrze, że liczy się wnętrze. Wszystko przez te grube kości.

12:00 – Czas, przejrzeć serwisy randkowe. http://www.maz-potrzebny-od-zaraz-bo-powiedzialam-rodzinie-ze-go-mam-a-tak-naprawde-go-nie-mam.pl

14:00 – Szykuje się na randkę, w ciemno. Nie wiedzieć czemu, tylko na takie mnie zapraszają.

18:00 – Znowu nie przyszedł. Umawiają się a nie przychodzą. Pewnie przestraszyli się mojej pewności siebie. Tak na pewno tak jest, jestem silną kobietą i to ich odstrasza.

24:00 – Jutro, też jest dzień.

Dzień z życia Daenerys Targaryen

8:00 – khkhkhkhkhkhkh, jestem khaleesi!

10:00 – khkhkhkhkhkhk, jestem khaleesi, zrodzona z burzy!

12:00 – hkhkhkhkhkhkh, popłynę tam i wezmę co mi się należy, jestem khaleesi!

14:00 – hkhkhkhkhkhhkhk, jesteś krwi z mojej krwi!

16:00 – hkhkhkhkhkhk, kto ma smoki? Khaleesi czy ty?

22:00 – hkhkhkhkhkh, khaleesi, hkhkhkhkhk!

Dzień z życia Hodora.

8:00 – Hodor! 24:00 – Hodor!

Dzień z życia House M.D

8:00 – Fak, noga mnie boli.

9:00 – Boli. Forman, nie ma takich fajnych cycków co Cuddy.

10:00 – W ziołem przypadek, tylko dlatego, że pacjentka do gwiazda porno.

11:00 – Nabijam się z żyda.

12:00 – Nabijam się z czarnego.

12:30 – Czarny dał mi 2h dodatkowo w przychodni.

13:00 – Pacjent umiera, ale później wale go laską w łeb i ożywa.

14:00 – Trudna sytuacja, to jednak nie toczeń. Pójdę do Wilsona, nasikać mu na wycieraczkę.

15:00 – Gdy sikałem, na wycieraczkę olśniło mnie, gwiazda porno, miała zabieg zmiany płci. To rak, mózgu.

19:00 – Słyszę, że jestem dupkiem, ale też że jestem geniuszem.

20:00 – Dzwonie, na dziwy.

Dzień z życia Dextera:

8:00 – Zabijam, komara na ręce. Skąd one się biorą, każdego ranka?

8:10 – Golę się, przy czym okaleczam się.

8:20 – Rzucam mięcho na patelnie, po czym je jem.

8:25 – Rozbijam jajko i smarze je na patelni, po czym je jem. Nie lubię łączyć. Dlatego je szynkę i jako oddzielnie.

8:30 – Parzę kawę.

8:32 – Kroję pomarańczę na pół i wyciskam z niej sok.

8:35 – Nitkuję zęby.

8:40 – Wiążę buty.

8:45 zakładam koszulkę.

9:00 – Wyciągam klucz z zamka i wychodzę, uśmiechając się, bóg wie do kogo.

10:00 – O zmarły przebrany ojciec i mi się ukazuję.

22:00 – To był długi dzień. Masuka, to jednak zboczeniec.

Dzień z życia sekretarki Hitlera:

9:00 – Przekręciłam, wyraz. Emigracja z Eksterminacją, ale nikt się nie połapie.

Dzień z życia polskiego kibica:

8:00 – Dziś mecz.

22:00 – Polacy nic się nie stało!

Dzień z życia pethiego: No szkoda, że jest ograniczona ilość liter, na komentarz. A były tu nawet zdjęcia moje. No nic, następnym razem.

5040 godzin MOJEJ osobistej samotności … Twoje 17 godzin samotności nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Miło mi – Ineska, 23 letnia wojowniczka o żelaznych nerwach. Aaa … zapomniałam dodać – o ironio, jestem blondynką. Był koniec sierpnia. Słoneczne popołudnie – plaża śródmieście – Gdynia. Sielanka. Mrożony arbuz w jednorazowym pojemniczku, butelka wody z rozpuszczonym magnezem, ciemne okulary, Ja i On na wielkim kocu na gorącym piasku na dość tłocznej plaży. Sielanka. Moje maślane oczy – Jego wymowne słowo „Jadę”.

Miałam wtedy 21 lat, byłam głupią, naiwną ale szczęśliwą dziewczyną żołnierza. Dumnie brzmi prawda ? Kobieta żołnierza – chyba każdy osobnik płci damskiej w przedziale wieku 18 -100 przyzna mi rację że powiedzenie „za mundurem panny sznurem” wcale nie jest przesadzone. Zielony garnitur, najlepiej wypastowane buty świata, kilka belek na ramieniu, błysk w oczach. Czego więcej trzeba ?

Miesiąc później już nie w tak sielankowej atmosferze staliśmy na lotnisku wojskowym w Krakowie. Olbrzymi samolot United States Air Force wyłaniający się zza horyzontu zwiastował jedno – to się dzieje naprawdę. Ostatnie spojrzenie, ostatnie wypowiedziane słowa, ostatni dotyk i zniknął … Zniknął na 7 miesięcy.

Od tej pory bliżej było mi do Afganistanu niż do sklepu osiedlowego. Byłam tam w każdej chwili, w każdym oddechu i w każdej myśli. No i się zaczęło … moje 5040 godzin samotności. Przy nich twoje 17, pomiędzy wyjazdami, urlopami, wycieczkami, obiadkami z innymi blogerkami i pomiędzy jedną puszką coli a drugą spijana nago przy komputerze stają się jakąś groteskową naginaną rzeczywistością kawalera, który ciągle próbuje przekonać siebie i innych że droga która wybrał jest jedyną i najlepszą. Ale wybrałeś takie życie jakie sam sobie stworzyłeś, ja wybrałam inne. Po jakimś czasie patrząc wstecz, zobaczymy rzeczy, których żałujemy. Złe decyzje. Przecież Ty mógłbyś być wspaniałym mężem znanej celebrytki, a ja gosposią proboszcza w okolicznej parafii. Prawda ? Nie prawda ! Podjęliśmy właściwe decyzje, na tym właśnie polega życie – żeby podejmować dobre decyzje. Nie ważne co wybierzesz, przecież to będzie jedyny możliwy wybór w Twoim uznaniu. Przecież inaczej wybrałbyś cos innego … Wszystko co robimy jest kwestią wyboru. Czego tu w takim razie żałować ? Jesteś taką osobą, jaką decydujesz się być – i to jest twoja najlepsza decyzja.

I dlatego właśnie Ty opisujesz swoje niezwykłe w Twoim uznaniu 17 godzin, a ja moje zwykłe 5040. Posłuchaj !

8.00 – wstaje, sama – nikt mnie nie popędza, nie zrzuca z łóżka, nie karze robić śniadania bo przecież jestem sama. Czego więcej chcieć ? Przytulenia ? Bliskości ? Zapachu ?

9.00 – wstaje, idę do łazienki – nago, wspominałam że śpię nago ? Łazienka jest wolna więc wchodzę do niej kiedy mam na to ochotę. Jestem kobietą – mówiłam już ? A kobieta zmienną jest – idę więc po paczkę sezamków do kuchni i wracam do łóżka – przecież nikt nie każe mi się myć. Cudowne uczucie !

10.00 – Po obejrzeniu kolejnego odcinka „Plotkary” wygrzebuję się z satynowej pościeli która jeszcze pachnie NIM i spieszę do łazienki – na pralce jego spocona koszulka, na lustrze kubeczek z jego szczoteczką. Zerkam z radością na pralkę i lustro, że mogą się cieszyć bliskością Jego rzeczy o których ja zapomniałam.

11.00 – Śniadanie, zjadłam już paczkę sezamków więc do miski wsypuję tylko płatki, których garstkę niezdarnie rozsypuję na stole. Nie sprzątam – przecież nikt nie zauważy mojego porannego roztargnienia. Nie spodziewam się nikogo, przecież cały mój Świat jest teraz 4000 km stąd. Omijam rozsypane płatki, idę po mleko do lodówki. Naczynia wrzucam do zmywarki, dołączają teraz do talerza po wczorajszych pierogach i przedwczorajszego kubeczka po gorącej czekoladzie.

12.00 – siadam przed kompem. Przeglądam ulubione strony, sprawdzam pocztę i okazję na allegro. Czekam na wiadomość … po chwili zauważam gęsią skórkę na przedramieniu, wstaję, idę w stronę szafy a tam Jego koszule … w kompletnym nieładzie. Chyba spieszył się podczas pakowania, lubię ten nieład, zostawię go sobie i będę na niego patrzała codziennie – przecież to wspomnienie. Biorę jedną z koszul, zakładam, zapinam na sexowne 3 guziki – On tak lubił. Siadam z powrotem do kompa. A tak wiadomość. „Kochanie, u mnie wszystko ok, nie martw się, zadzwonię za 3 dni”. Ulga !

13.00 – Nie jestem głodna, w lodówce sporo pysznych rzeczy, zmiksowane truskawki, kawałek pieczeni, pierożki ruskie uklejone wczoraj, sok porzeczkowy i kilka jogurtów. Nie jestem głodna. Nikt inny też nie chce jeść, bo akurat nikogo nie ma … hmm – pierożki się chyba zmarnują – cały czas zapominam, że „nikt inny w domu nie chce jeść”…

14.00 – dzwoni mama, chce przyjechać na kilka dni, mówi ze wysyła do mnie 4 kuzynki, psa i dwa chomiki żebym nie czuła się samotna. Ale przecież do cholery ja nie jestem samotna – jestem po prostu chwilowo sama. Ale czy na tym polega samotność ?

15.00 – oglądam film, romantyczny … nikt mi nie mówi że lepsze byłyby Gwiezdne Wojny … urocze !

16.00 – Jeeezu ! Dziś środa, zapomniałam że umówiłam się z Kaśką na mieście. Kaśka to żona kolegi z którym mój żołnierz wyjechał walczyć o amerykańską wolność. Strasznie przeżywa wyjazd i czas rozłąki. Na szczęście jedna z Nas myśli o tym trzeźwo. Ubieram się i jadę.

17.00 W drodze złapałam gumę, na szczęście miły facet jadący za mną zatrzymał się i pomógł mi uporać się z problemem. Swoją drogą – ile trzeba mieć siły żeby tak przykręcić śruby. Rozmawiam z Kaśką … opowiada mi o wizytach i sesjach na które chodzi do psychologa … widzę, ze sobie nie radzi. Dodatkowo obraża się na mnie – bo ja sobie radzę. O ironio ! – ludzie to debile.

18.00 – wracam do domu, w drzwiach awizo bo listonosz nikogo nie zastał w domu, na meilu kila wiadomości w sprawie organizacji zbiórki przyborów szkolnych dla jednego z wielu domów dziecka w środkowym Afganistanie. Cieszę się, coś się ruszył … jest pozwolenie – można zbierać !

19.00 – dzwonię do znajomych swoich i Jego aby poinformować o paczuszkach dla dzieciaków. Wszyscy reagują z entuzjazmem ! Entuzjazm przerywa wiadomość w tv … był atak na konwój, jeden polski żołnierz nie żyje … kilku rannych. W domu cisza … taka sama jak u Ciebie podczas Twojego niezwykłego dnia, w moim przypadku to w tym momencie cisza nie do wytrzymania. Lubiłbyś tą „samotność” ? Teraz trochę zazdroszczę Ci Twojej ciszy … … przestaje Ci jej jednak zazdrościć kiedy pewnego dnia otwieram drzwi a tam stoi On.

Po 5040 godzinach ciszy. W mundurze, z najlepiej na świecie wypastowanymi butami, z kilkoma belkami na ramieniu i nową – afgańską beretką na piersi, stoi z błyskiem w oku … z bukietem białych róż. Wiesz co wtedy czuję ? Coś więcej niż Ty dowiadując się że kolejny wyjazd jest dwudniowy i że jedzie z Tobą zaprzyjaźniona blogerka. Coś więcej niż chwila kiedy kupujesz kolejną puszkę coli, czy kiedy dostajesz nowy aparat do podwodnych wojaży na wyjazd który również będzie … cichy. Twoja cisza jest inna niż moja. Choć oboje wybraliśmy ją świadomie. Ja jestem szczęśliwa, choć czasami muszę żyć z ciszą. Nie mów mi tylko, że mogę znaleźć sobie faceta hydraulika i moje życie będzie bardziej kolorowe. Moje życie jest kolorowe i każde przerwanie ciszy jest momentem magicznym, którego nie zamienię na hydraulika. A Ty ? Jesteś szczęśliwy, w twoim życiu są momenty magiczne ? Czy po prostu pasuje Ci brak kogokolwiek ? Chcę żebyś zauważył fakt, ze każda cisza ma swój koniec – i Twoja też będzie miała … czego Ci życzę. I to będzie Twoja decyzja – najlepsza jaką wtedy podejmiesz.


7:00 Dzwoni budzik. Nie chce mi się wstawać, ale muszę. Na szczęście ten budzik to nie komórka, ale moja córka mówiąca: „Mamusiu, poproszę kaszę. Już wstałam, wiesz?” 7:40 W drodze do żłobka. Oczy przymknięte, bo jeszcze czerwone od siedzenia na fejsie do drugiej. Myślę sobie: „O Boże, a gdybym nie miała rodziny, mogłabym teraz spać”. W tym momencie zupełnie obcy człowiek mówi: „Ale wesołe dziecko. Cudo! Jest wspaniała. Cześć! Jak masz na imię?”

8:15 Siadam do komputera. Nie chce mi się pracować. Myślę, jak dobrze byłoby wygrać miliony i wysypiać się do woli zaraz po odprowadzeniu dziecka do żłobka.

9:00 Dzwoni klient. Bardzo podobała mu się ostatnia realizacja i prosi o więcej. Chce się pracować. Czas upływa migiem do 15-16tej.

16:00 Żłobek. Wchodzę do środka, a w moje ramiona wpada rozpędzone, roześmiane dziecko i pokazuje, co dzisiaj wyklejali/malowali/śpiewali/rysowali/mówili. Potem wracamy nieśpiesznym krokiem do domu, zaglądając pod każdy kwiatek i głaszcząc każdego napotkanego psa.

17:00 Obiad, rysowanie, klocki Lego, wyimaginowana herbata w plastikowym kubku i koktajl przyrządzony mini Philipsem (tak, „dorosłe” marki sygnują produkty dla dzieci).

19:00 Kolacja, być może po niej bajka. Kąpiel, mycie zębów i czytanie do snu. Spokój zasypiającego dziecka bezsenny. Za wszystkie akcesoria do niego zapłacisz wiesz jaką kartą.

20:00 Jedno z rodziców piwko, drugie „na dyżurze”. Film, czy serial? Jest nowy odcinek The Killing, więc dowiemy się, kto naprawdę zabił Rosie Larsen. Taki nowy Twin Peaks.

22:00 Seks. To trzeci w tym tygodniu. Trwa pół h. Nie z własną ręką, ale z drugą osobą. Kochającą i pożądającą. Kto wie, może niedługo różowe ubranka zdominuje niebieski? 😉

24:00-02:00 Fora, fejs, NAST i inne. A jutro do żłobka… A raz w tygodniu dziecko u Babci. Oj, jak dobrze mieć taką Babcię. Dzięki niej można być do piątku rodzicem, a w weekend Kominkiem ;). I to jest dopiero WIN-WIN!

Satysfakcjonujący dzień z Internetu

8:00 Wstajesz po ośmiu budzikach z trzech źródeł. Odbijasz się od przedmiotów jak mały robocik. Płatki owsiane, facebook, gmail, prysznic, włosy, makeup. Pamiętaj aby przetrzeć oczy przed tuszowaniem rzęs.

9:00 Wsypujesz całą elektronikę do koszyka w rowerze. Jedną ręką jeszcze łapiesz telefon, żeby włączyć aplikacje z GPSem, ktora śledzi twoją trasę. Na Polach Mokotowskich opala się półnagi starszy Pan, a zjeżdzając z Agrykoli osiągnęłaś 42km/h. Who’s your daddy?

10:00 Szybki prysznic w pracy. Przy kawomacie rozprawa o zaginionym serku kiri kiri. Zaginął, wieszamy na lodówce klepsydrę.

11:00 Brief, jaki brief? Umówmy się, tylko tym razem przed 17:00. Musisz zobaczyć casting. Ta dziewczyna jest śliczna, ale ma jedno oko mniejsze. Może stworzymy rodzinę z tego starszego bruneta i sześciolatki z brązowymi oczami.

12:00 Ale on jest chyba gejem. Namierzasz biedaka w google images. Nie wygląda jakby był czyimkolwiek ojcem. Programista wychyla się znad biurka. Facebook wprowadził nową opcję, trzeba będzie płacić za posty. Horror.

13:00 Zamawiamy coś? Chodźmy do sklepu. Ktoś coś chce ze sklepu? Zapowiada się na deszcz, czekasz na chińczyka. Głodna kręcisz się pomiędzy balkonem, a komputerem. Junior Brand Manager oznajmia, że jest wymagającym estetą.

14:00 Chińczyk pachnie zachęcająco. Siadasz w konferencyjnej na plastikowym krześle Eamesów i zastanawiasz się jak upchnąć na nim kolana. Chińczyk po turecku.

15:00 Pinterest, ebola, LooksLikeGoodDesign i blogi, blogi, blogi. Zdajesz sobie sprawę, że w słuchawkach, które masz na głowie od dawna nie brzmi muzyka. Masz nowy pomysł na projekt, ale gdzie podziało się piórko od tabletu?

16:00 Chwila, moment. Dodajesz światła i cienie, cmokasz nad różnymi wersjami tła. Kończysz tuż przed spotkaniem. W tle bulgocze Dar Natury.

17:00 Spotkanie. Na blacie stołu dokładnie 12 komórek. Rozdzwaniają się raz po raz. Ktoś niepostrzeżenie wrzucił nas na Instagrama. Chyba powinnaś zrobić coś z włosami. Jutro… i przy okazji oddaj buty na gwarancji.

18:00 Musisz spadać, nim naprawdę zacznie lać. Apka pracuje. W drodze uprawiasz aquaaerobik na rowerze. Czujesz, że masz smugę błota od pośladków po samą szyję.

19:00 W domu czeka kolejny prysznic i herbata. Nikt do ciebie nie napisał i nie zajrzał do portfolio. Myślisz nad kolejnym projektem “dla fanu”. Tylko oczy zaczynają szczypać. Idziesz na spacer zahaczając o Coffee Heaven. Jesteś uzależniona. Po raz setny powtarzasz, że gdyby nie to, miałabyś piękną figurę.

20:00 Jest tydzień po terminie oddania eseju na studia, dawno nie widziałaś rodziców, znajomi już prawie nie dzwonią znudzeni odpowiedzią, że masz dużo na głowie – akurat teraz. Wyłączasz komputer, bo masz go dość po całym dniu. Bierzesz ipada na kolana i zaczynasz grać.

21:00 Jest film o 22:30 w Galerii Mokotów. Idziemy? Słaby, ale widzieliśmy już wszystkie nowości. Marzy ci się kolejny wyjazd. Urwać się stąd, nawet na weekend.

01:00 Dla samych efektów było warto. Wiedziałaś, że Mirrormana robiło studio The Mill? To są przekoty. Chciałabyś kiedyś zaprojektować produkt, który pojawi się w sklepach. Masz pomysł. Zapisujesz w notatniku na ipadzie. Maile, wiadomości i znowu będziesz mieć problem z porannym wstawaniem.

Witam. Nazywam się Łukasz. Oto moje wczorajsze 20 godzin.

Godzina 5.00 Sen przerwał telefon, włączając budzik, który został przeze mnie dawno temu ustalony i denerwuje mnie każdego ranka, którego trzeba wcześnie wstać. Po kilku ziewnięciach, kilkunastu przeciągnięciach się i dwukrotnym podrapaniu po jajkach, mój organizm zaczął oddawać się porannym czynnościom, które wykonuje się w łazience.

Godzina 6.00 Po uprzednim ubraniu się, wyszedłem z domu. Przespacerowałem się przez park, który mam zaraz pod blokiem, kupiłem bilet na autobus i oddałem się podróży do pracy, jednocześnie słuchając muzyki na słuchawkach i patrząc to na krajobraz za oknem, to na kobiety wsiadające do autobusu na kolejnych przystankach.

Godzina 7.00 Po dotarciu na miejsce, zaopatrzyłem się w produkty, które spełniają warunki „Kominkowej” diety (tak, stosuje ją, nie, nie chce się podlizać, po prostu to dieta, która działa i mój wynik to narazie -13kg). Otworzyłem sklep, policzyłem pieniądze w kasie i zacząłem obsługiwać ludzi bardzo spragnionych produktów płynnych natury rozrywkowej.

Godzina 8.00 Zrobione zamówienie. Obsługa klientów trwa. Podczas zakupów podają coraz to dziwniejsze nazwy produktów. Nie jest to naprzykład Żubr w puszce, tylko Żubereczek w pusi. Nie jest to „tanie wino”, czy nalewka wiśniowa, tylko (cytując klienta) bomboleło, gnojówka, czy inne ciekawe określenie.

Godzina 9.00 Ruch w interesie taki sobie. Spełniam kolejne zachcianki klientów, równocześnie oddając się słuchaniu radia, a dokładniej muzyki puszczanej na nim z mojej komórki.

Godzina 10.00 Nalot starszych pań na moje skromne miejsce pracy, kilkunastominutowe wypytywanie o najdziwniejsze produkty, oglądanie i macanie wielu butelek, po czym rezygnacja z kupna czegokolwiek.

Godzina 11.00 Półmetek. Czas coś zjeść. Czas wypić kawę.Czas obsługiwać kolejnych klientów.

Godzina 12.00 Dostawa piwa. Próba uporania się z towarem, przy równoczesnym obsługiwaniu klientów.

Godzina 13.00 Do końca zmiany bliżej niż dalej. Dwa wiatraki włączone na full nie pomagają zbytnio, zaduch, agregaty lodówek produkują niezliczone ilości ciepła. Brak klimatyzacji daje w dupę.

Godzina 14.00 Już tylko godzina. Pojawia się szef, pojawia się zmiennik (zawsze jest dużo wcześniej, mimo że mieszka 2 bloki od firmy). W towarzystwie czas leci szybciej.

Godzina 15.00 Podwózka do domu. Szef wykazał się dobrym sercem (w końcu i tak jedzie w tym samym kierunku). Obiad. Telefon od kolegi, na temat planów na popołudnie/wieczór. Nikt do tej pory nie rozumie, że nie lubię niczego planować.

Godzina 16.00 Po przeglądnięciu kilku(nastu) stron internetowych, sprawdzeniu maili, porozmawianiu z ludźmi, próbowałem wziąć się za pisanie eseju na studia. Nie udało się.

Godzina 17.00 Sąsiad oznajmił, że zaraz będzie. Pytał co kupić. Powiedziałem, że w następnym dniu mam dużo do zrobienia. Niech weźmie połówkę wódki (co ciekawe – wódka nie ma węglowodanów). Wystarczy. Po paru minutach dostał sms-a: „Ok, niech będzie 0,7″.

Godzina 18.00 Gra w PES-a 2012 zostaje przerwana telefonem. Człowiek, który od swojego powrotu z pracy w Niemczech widział się z nami tylko raz, skończył pracę i zapytał co robimy. Dostał zaproszenie i pozwolenie na przekroczenie progów mojego mieszkania.

Godzina 19.00 Przyszedł. Przyniósł wódkę. Przyniósł piwa. Miałem mieszane uczucia, no ale raz się żyje. W końcu następnego dnia tylko studia i to od godziny 16.

Godzina 20.00 Gra w PES-a toczy się dalej. Z komputera leci coraz dziwniejsza muzyka. Kolega oznajmia, że myśli o ślubie. Zaczynamy pić więcej.

Godzina 21.00 Zapomnieliśmy o czym rozmawialiśmy. Głupie filmiki i wyczyny ludzi na Youtube, zapewniły kolejną godzinę rozrywki.

Godzina 22.00 Osoba zamieszkująca mieszkanie wraz ze mną zaczyna wyrażać swoje zdanie, na temat picia, słuchania głośno muzyki i śmiechów o tej godzinie. Głównym argumentem jest chęć położenia się spać, gdyż musi wstać rano do pracy. Jej zdanie zostaje zagłuszone muzyką, śmiechami i piciem wódki.

Godzina 23.00 Skończyła się wódka. Wyciągnąłem napoczętą butelkę z barku. Szybko się skończyła. Parcie na pęcherze wszystkich zgromadzonych było tak duże, że drzwi od toalety trzaskały co kilka sekund. Osobie marzącej o śnie, bardzo się to nie spodobało. Koniec imprezy. Zbiórka. Wymarsz.

Godzina 24.00 Po pościeleniu łóżka, przyrządzeniu nocnej przekąski i przygotowaniu butelki z wodą przy łóżku, położyłem się. Zacząłem oglądać występ Gabriela Iglesiasa na komputerze. Nie pamiętam jak się skończył. Zasnąłem.

Mój dzień (nie)samotności (kiedy nie idę do pracy)

10:00 Wstaję albo jeszcze leżę, nikt mnie nie pogania. Mój facet śpi (pracuje w nocy).

11:00 Już naprawdę wstaję, idę do łazienki, jest wolna, mój facet śpi. Siedzę tu z półtorej godziny. Przy okazji może jeszcze zrobię pranie.

12:30 Ogarniam kuchnię. Chłopaki. Nie zmywam po nich. Coś jem. Sama. To jeszcze nie obiad.

13:00 Siadam do kompa, przeglądam jakieś pierdoły, oglądam „Gotowe na wszystko”, gram w literaki, słucham muzyki, czytam. Ewentualnie coś gotuję. Facet nadal śpi.

15:00 Mój facet wstaje lub zaczyna się przeciągać. Przytulanie. Seks.

17:00 Jesteśmy głodni, jemy to ugotowałam albo gotujemy coś (bardziej ja), czasem zamawiamy. Jemy. On zmywa, o ile zdąży.

19:00 On idzie do pracy. Zostaję sama. Siedzę na gg, gadam przez telefon. Czasem gdzieś wychodzę, czasem ktoś przychodzi do mnie, ale najczęściej siedzę sama. Bo tak wolę. Introwertycy tak mają. Sprzątam, albo nie. Oglądam filmy, słucham muzyki, czytam. Idę na McFlurry’ego z karmelem.

1:00 Idę spać. Całe łóżko dla mnie. W sumie to chcę się przytulić. A on będzie dopiero rano. Zasypiam czekając…


8.00 Dzwoni budzik. Włączam drzemkę.

9.00 Teraz już naprawdę wypada wstać. Cieszę się, że nikt nic do mnie nie mówi (z rana jestem strasznie aspołeczna). Z zamkniętymi oczami idę do łazienki. Biorę szczoteczkę do ręki i mam pewność, że to moja (bo jest jedna jedyna). Zdejmuję pidżamę i naga wędruję do pokoju. Stoję przed szafą i długo zastanawiam się, co na siebie włożyć. Ups, rolety są podciągnięte!

10.00 Idę na śniadanie. Mam ochotę na jajecznicę. Cholera, nie ma jajek. Szkoda, że nie mam na kogo się wkurzyć. Jem płatki. Chcę umyć naczynia, ale stwierdzam, że się nie opłaca. Poczekam, aż odwiedzi mnie mama.

11.00 Włączam tv. Oczywiście nic nie ma, więc oglądam „Licealne ciąże”. Borze, obym ja tak nie skończyła… A nie, przecież już skończyłam liceum.

12.00 Po tej zmarnowanej godzinie idę zmarnować następną przed komputerem. Oglądam filmiki, siedzę na fejsie. Następna koleżanka oznajmiła publicznie, że jest już sama. Przykro mi.

13.00 Zgłodniałam. Co by tu zjeść? Wybór pada na spaghetti. Niestety nie mam z czego tego stworzyć. Wskakuję na rower i jadę do sklepu. Nie muszę nikogo o nic prosić ani pytać, czy ma na to ochotę.

14.00 Kładę się na łóżku i włączam głośno muzykę. Dobrze, że jestem sama w domu i nikt nie żąda ściszenia.

15.00 Czytam książkę. Trochę nudna… Okej, zdrzemnę się. Od nikogo nie usłyszę, że marnuję dzień na spanie.

16.00 Co by tu porobić? Może posprzątać? E tam, wszyscy zajęci więc nikt mnie nie odwiedzi.

17.00 Pogram sobie w PS3. Mogę krzyczeć, skakać i kłócić się z telewizorem i nikt mi nie powie, że jestem stuknięta (mimo że faktycznie jestem).

18.00 Znowu zgłodniałam. Zamówię pizzę. „Czy ktoś chce pizzę?”. Ah, zapomniałam, że mieszkam sama. Mogę zamówić jaką chcę.

19.00 Nudzi mi się, więc pójdę się wykąpać. Znowu włączam głośno muzykę, otwieram szeroko drzwi od łazienki (po co się zamykać?) i siedzę w wannie. Śpiewam po swojemu zagraniczne piosenki i nie słyszę tekstów, że fałszuję. Bo nie fałszuję.

20.00 W tv nic nie ma. Okej, zaczekam na mecz. Dobrze, że zaopatrzyłam się w piwo.

21.00 Drę się wniebogłosy, gdy sędzia dyktuje rzut karny. Oczywiście, że niesłusznie. Nie mam z kim tego skonsultować, ale jasne jest, że mam rację.

22.00 Wchodzę znowu na fejsa. Koleżanka dalej ubolewa nad rozstaniem. Dobrze, że do mnie nie napisała. Dobrze, że nie mam takich problemów.

23.00 Trochę bolą mnie plecy. Położę się na podłodze. Nie muszę nikomu tłumaczyć po co ani obawiać się, że ktoś się o mnie potknie.

24.00 Rozwalam się na moim ogromnym łóżku. Cholera, nie zgasiłam światła. Kto ma wstać? Nie chce mi się. Rzucam w wyłącznik przypadkowo znalezionymi przedmiotami. Jest! Udało się. Przytulam się do poduszki. Poduszka jest ciepła i bynajmniej nie chrapie. Idę spać.

Wiem jak to jest mieszkać z facetem (pół roku) i wiem jak to jest mieszkać bez faceta (ponad 2 lata). Rysując to na osi czasu już wiesz, co uznaję za lepsze. A oto dowody:

7:00 Wstaję. Odpalam radio. Głośno – żeby z kuchni słyszeć w łazience. Nastawiam wodę na kawę. Nie przejmuję się świszczącym czajnikiem, bo nie muszę się martwić, że kogoś obudzę. Jestem u siebie. Tak, nie mam czajnika elektrycznego, bo potrafię obsłużyć kuchenkę z 4 pokrętłami. Poza tym nie muszę wysłuchiwać „A który to jest do tego dużego palnika”.

8:00 Od pół godziny wybieram co dziś ubiorę. Wyciągam kolejne ciuchy z szafy i kolejne rzucam na łóżko – niech leżą. Schowam potem. Albo bardziej potem. Przed nikim nie muszę udawać porządku. Jednocześnie nie potykam się o nieswoje brudy. Po prostu znam zastosowanie tego dużego pojemnika obok pralki. Nie muszę też odpowiadać na pytania: „Gdzie są moje skarpetki?”, „Gdzie jest koszula, którą wczoraj prasowałaś?”, „Czy zawiozłaś mój garnitur do pralni?”. Jesteś dużym chłopcem – sam znajdź odpowiedź. Ja jakoś nie pytam Ciebie gdzie jest mój stanik.

9:00 Wchodzę do biura. Przyjechałam własnym samochodem. Nie mam daleko do pracy, ale z lenistwa wolę ten rodzaj transportu. I od nikogo nie muszę słuchać, że to nieekonomiczne, niepraktyczne, że szkoda kasy na paliwo, whatever.

10:00 Zaczynają się telefony drugich połówek moich kolegów i koleżanek z pracy. „Cześć kochanie, co robisz?”, „Cześć misiu, o której będziesz w domu?”, „Cześć kochanie, jak ci mija dzień?”. Na litość – godzinę temu się widzieliście! Bo o tym, że jedno drugie odwozi do pracy nadrabiając kilometry i przyjeżdżając pół godziny przed czasem, nie muszę mówić.

12:00 Biurowa gadka-szmatka. A to o projekcie, a to o ploteczkach, a to kto z kim i gdzie. Ale kluczowe jest wysłuchiwanie: – o co dziś się pokłóciła z facetem – dlaczego jest obleśnym gnomem – kiedy ostatnio się kochali – dlaczego tak dawno – że kiedyś było inaczej – a teraz to on w ogóle się nie stara – ale przecież zostanie jego żoną, skoro już przyjęła zaręczyny i głupio by było się wycofać 14:00 Tym razem zaczynają się telefony pt. „Kochanie, jak pojedziesz z pracy, wstąp kupić pieluszki, masło i jeszcze jakieś warzywa na sałatkę”, „Kochanie, o której będziesz w domu?”, „Kochanie, czy mam czekać z obiadem?”, „Kochanie, czy mam robić obiad jak wrócę, bo nie wiem o której będziesz?”. Wspominałam, że za miesiąc zmieniam biurko, bo dostałam awans? Swoją energię wykorzystuję na dobre pomysły, które są potem doceniane. W odróżnieniu od frustratek, które dzień spędzają na histerycznym lamentowaniu o niespełnieniu w życiu.

16:00 Rozmawiam z kumplem. Kumplem. Nie facetem od bzykania. Żadne do łóżka wskoczyć sobie nie chce. Znamy się kupę lat i uważamy, że jesteśmy zaginionym rodzeństwem. Na szczęście, nie mam faceta, więc nie muszę się mu tłumaczyć z tej znajomości. I tak by nie zrozumiał. A na końcu kazał wybrać „Albo on, albo ja!”. Biedny człowiek. No więc rozmawiam i stwierdzamy, że dziś ładna pogoda, więc idziemy na plenerową kawę. Ok? Pewnie, że ok. Pytać o pozwolenie nikogo nie muszę. Nie muszę też dostosowywać swoich planów do nikogo – ja jestem tym planem.

18:00 Fajnie się siedzi, więc posiedźmy jeszcze trochę. Nigdzie mi się nie spieszy. 19:00 Wchodzę do domu. Ściągam parę 14 cm szpilek i kładę obok 14 par innych 14 cm szpilek. Mam je wszystkie, bo taką mam ochotę. Nie, nie są takie same jak to stwierdziłby niejeden facet. Każdą parę kupiłam za własne, ciężko zarobione pieniądze i nikogo o pozwolenie czy akceptację pytać nie musiałam. Jak będę miała ochotę, to kupię kolejne 14 par – co wcale nie jest takie wykluczone. Bo mogę.

20:00 Zerkam do lodówki – biorę coś na ząb. Nie chce mi się niczego pichcić. Nikt nie wymaga ode mnie 2-daniowego obiadu. Codziennie.

21:00 W weekend odwiedzi mnie koleżanka – akurat jest w kraju. Przyjechała w odwiedziny i jeden wieczór zarezerwowała dla mnie. Będziemy pić wino, malować paznokcie, robić sobie zielone maseczki, palić papierosy i głośno się śmiać. Może w innej kolejności, ale zupełnie swobodnie, bo nikt nie będzie podsłuchiwał i nikt nie będzie głupio komentował. W takim razie trzeba trochę ogarnąć mieszkanie. To jest ten moment.

22:00 Kominek wrzuca tekst w przerwie meczu. Jednym okiem czytam, drugim oglądam TV. Mam 5 kanałów. I nigdy nie myślałam o założeniu kablówki. 500 kanałów w 8 językach jest mi do niczego niepotrzebne. Kciuk potrafię wykorzystywać inaczej.

23:00 Czytam pierwsze komentarze pod tekstem Kominka i już wiem, że to dobry temat. Napiszę damską ripostę. Mam flow, więc czemu nie wykorzystać. Poświęcę na to godzinę. Zupełnie niespodziewanie. Zrobię to od razu, bo nikt nie jęczy mi nad głową „Co ty tam robisz?”, „Kładziesz się już?” Kładę się. Do pustego łóżka. Laptop na kolana i jedziemy.

24:00 A teraz poczytam książkę albo gazetę, albo zobaczę jakiś odcinek serialu. Wszystko mam pod ręką, bo łóżko duże, a w nim tylko ja. Wyciągnę się jakiem długa. Jest upalnie, więc idę spać w ulubionych bokserkach. Nie muszę przebierać się w jakieś pseudo-seksowne fatałaszki w nadziei, że może TO w końcu GO ruszy. Gdyby była zima, ubrałabym skarpetki. Bo zimą zawsze mam zimne stopy, więc na noc ubieram skarpetki. I znowu – co pięknego jest w byciu samej? Że absolutnie nie obchodzi mnie czy to dla kogoś jest seksowne czy wręcz odwrotnie. EPILOG Wszystko jest w porządku. To nie samotność wybrała mnie, tylko ja ją. Mam koleżanki, które tuż po maturze powychodziły za mąż. Spoko. Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Nie minęło nawet 10 lat. Ja dalej nie mam męża. One też nie. Za to mają dwójkę dzieci.

8:00 Jak chcesz to wstawaj, nie chcesz to nie wstawaj. Jeśli muszę wstać rano zrobię to nie budząc Cię jeśli nie będzie takiej potrzeby, a zapewne nie będzie bo jestem dużą dziewczynką i umiem sama się ubrać i zrobić śniadanie. Ty możesz pomagać przy rozbieraniu co najwyżej.

9:00 Wstałeś, mnie może już nie być więc i tak masz wolną łazienkę, klapa no tak jest problem, hmm w nieparzyste dni zostawiasz ją w takim stanie jak Ty chcesz,, w parzyste ja rządzę.

10:00 Nie chcesz jeść tego co ja, to kupisz co ze chcesz i zjesz co chcesz, to działa w dwie strony.

11:00 Jeśli będę w domu to nago może być każde z nas, będę miała swoje zajęcia i też nie będę chciała byś mi przeszkadzał, nie usiądę obok Ciebie i nie będę marudzić, że się nudzę i żebyś w końcu się mną zainteresował bo po co? Będziesz chciał, a wiem że będziesz (ja naga) to się sam zainteresujesz 😉

12:00 Telewizja… jeśli nie będziemy oglądać tego samego to jedno odpuści i pójdzie sobie oglądać coś na komputerze albo poczytać albo nie wiem porobić domki z kart cokolwiek.

13:00 Będę chciała jeść to sobie poradzę już to mówiłam, matką Twoją nigdy nie będę! a i rąk przed jedzeniem też nie będziesz musiał myć.

14:00 powtarzamy: jesz co chcesz, ale też lubię zapiekani tylko z sosem czosnkowym więc jedno drugie najwyżej zabije oddechem, a jeśli zapiekanki to tylko ze specjalnego piecyka mam taki więc kupować nie będziesz musiał.

15:00 Umiem czytać tak ja Ty, idę do drugiego pomieszczenia i czytam po raz setny „Samotność w sieci” „Ptaśka” albo coś Pratchetta jeszcze sama nie wiem.

16:00 Swoje pranie zrobię, jak chcesz to i Tobie również, nie chcesz żyj w brudach Twoje życie.

17:00 Już mnie kochasz, chcesz to zabierasz mnie ze sobą, nie? to sobie sama gdzieś pojadę ze znajomymi. A ta blogerka? Wiem, że ja Ci daje to czego chcesz po co masz mnie stracić? Zresztą jeśli ją poznam to pewnie polubię, co rozwieje wszelkie wątpliwości co do waszych relacji.

18:00 będę wiedziała czy chcesz czy nie chcesz pogadać o mnie. Jak nie to bez łaski pójdę pogadać na miasto z koleżanką bądź kolegą, zaufanie to fajna rzecz.

19:00 tak jak pisałam i tak będziesz chciał spędzać czas ze mną, nie cały dzień i nie ciągle patrząc sobie w oczy ale możemy gdzieś pójść, nie będziesz chciał to focha nie strzelę. Nic na siłę, ładnie poproszę nie zgodzisz się to trudno.

20:00 zaproponuje raz, że mogę pomóc ogarnąć Twoje rzeczy nie będziesz chciał żyj w tym, przecież i tak mam swoje mieszkanie zawsze możesz sam zostać na noc.

21:00 nie boję się Ciebie jesteś człowiekiem może trochę wyidealizowanym w mojej głowie(skoro chcę mi się pisać i pokazywać Ci że da się żyć z kobietą i nie wszystkie to debilki to znaczy, że coś w tym jest) ale jednak człowiekiem tak jak ja, Depp czy Ziutek z pod budki z piwem.

22:00 Nie rozumiem po co Ci ten głośny telewizor wtedy gdy się bzykamy, no ale skoro chcesz.

23:00 Nie jestem gruba, nie mam dzieci, a męża tym bardziej, ale zawsze możemy wspólnie powspominać starych znajomych co sobie życie spaprali.

24:00 No tutaj już nic nie poradzę, łóżko dzielisz ze mną! myślę jednak, że po godzinie 22 nie będzie Ci przeszkadzać moja obecność 😉 Oczywiście obraz przedstawia ograniczony wachlarz sytuacji w której żadne z nas nie pracuje nie ma problemów i codziennych ważnych spraw. Przekaz jest taki, że swoboda i miłość idą w parze. Takiej kobiety Ci życzę jak już poczujesz, że samotność to nie to. Ja pomimo tego co napisałam uważam, że życie w samotności musi być dobre.

[/tabcontent]

Komentarze

  1. kin 23.06.2012 14:15

    fajne! tylko czemu tylko jedne On?

    Ineska, na dziś przewidziałam jeden tylko ryk, na armagedonie o 20 w tvp, a tu jednak aż mi oczy się spociły.

  2. Natalia Kasiura 23.06.2012 14:33

    Ineska-świetne! no i pozdrawiam ze średnio słonecznej Gdyni 😀

  3. Maciek Gajewski 23.06.2012 14:42

    To zdecydowanie najlepszy wpis na blogu z kategorii tych, których nie napisał Kominek. Chyba wszystkie powyższe komentarze czytało się równie wciągająco, z wyjątkiem tego od Ineski – ta praca pobiła wszystko inne na głowę. Chylę czoła.

  4. goła pionierka 23.06.2012 14:58

    Znaleźć się w specjalnym wpisie Kominka – lepsze niż milion łapek:)

  5. Ola 23.06.2012 15:16

    wow 😉 Goła pionierka
    ten tekst to idealny przykład z życia kobiety która bez faceta jest niczym, jest przepełniony jakimś mocnym żalem spowodowanym samotnym życiem.
    dzień kobiety,która nie potrafi istnieć dla siebie, nie umie być szczęśliwa sama ze sobą, jest w stanie naprawdę istnieć tylko dla faceta.
    i w sumie to do końca nie jestem pewna, czy się chwalisz czy żalisz.. 🙂

    jestem sama od dłuższego czasu, naprawdę i bez ściemy z wyboru.. i naprawdę mam co jeść
    a jak chce mi sie batonika to ide sobie go kupić. a w sumie aktualnie to nie ide, bo na diecie jestem. a powodem nie jest pragnienie bycia ubostwiana przez facetow, tylko fakt, ze chce stojac przed lustrem myslec ze ja to jednak fajna dupa jestem, a nie ciagle miec kompleksy ;d
    kurde i ciuchy tez najczesciej nie gnija.. chyba cos ze mna nie tak:P

    pozdrawiam

    • goła pionierka 23.06.2012 15:21

      O rany, wreszcie zrozumiałam co musi czuć Kominek jak czyta niektóre komentarze:)Buuuzi!

      • gilraen_tinuviel 23.06.2012 17:28

        No i patrz nawet zakazaną emotkę specjalnie postawiła. Szkoda, że jeszcze nie ma seksu z x, bo byłby komplet. 😉

    • Karstarr 23.06.2012 22:32

      „ten tekst to idealny przykład z życia kobiety która bez faceta jest niczym, jest przepełniony jakimś mocnym żalem spowodowanym samotnym życiem.” – tak mi się wydaje że powinnaś jeszcze raz przeczytać ten tekst, a może i ze dwa razy. Wiesz takie czytanie ze zrozumieniem:)

      • ola 24.06.2012 13:55

        przeczytalam nawet wiecej niz 2 razy, wnioski pozostaly jednak takie same
        nie chcialam nikogo urazic 🙂

        • Marta Drozdowska 24.06.2012 15:36

          Długo czytasz ten blog?

        • goła pionierka 25.06.2012 08:14

          Nie martw się, nikogo nie uraziłaś. Dzięki Tobie zrozumiałam, że mogę sama iść do spożywczego i kupić batonika:)

          • Burner81PL 25.06.2012 11:07

            tez chce batonika 🙂

  6. Małgorzata Chynowska 23.06.2012 15:23

    Ineska, szacun!

  7. Ineska 23.06.2012 15:33

    Dziękuję wszystkim za miłe słowa, miłego dnia ; )))

    • Karolina Borowska 24.06.2012 02:40

      obplakalam sie po kolana przez Ciebie ale to pozytywny placz 🙂 mam tylko nadzieje, ze nigdy nie uslyszysz meczacej ciszy w sluchawce i, ze zawsze bedzie ten czas przelamania ciszy w mieszkaniu. Powodzenia 🙂 Jestes dla mnie wyjatkowa 🙂

    • Blazej Marciniak 24.06.2012 13:46

      Naprawdę świetny tekst, lepszy niż pierwowzór Kominka 😉

    • Wojciech Kuś 24.06.2012 16:58

      „…wygrzebuję się z satynowej pościeli która jeszcze pachnie NIM…” serio, serio?? 5040 godzin i nie zmieniłaś pościeli? przecież te białe róże zaraz klapnęły.

      • Ineska 25.06.2012 21:06

        Nie wydaje mi się, żeby w tekście było gdzieś napisane że to opis jednego z ostatnich dni czekania, żebyś musiał mieć wątpliwości co do higieniczności i czystości mojej pościeli 🙂

  8. Ola 23.06.2012 16:50

    a to ciekawe.. a buzi od ciebie nie chce:)

  9. manti 23.06.2012 16:53

    Aż żałuję, że się nie skusiłam 🙂

  10. Ewa 23.06.2012 17:24

    17:21, jeszcze 3 godziny 39 minut pracy w samotności. Dobrze, że jest Kominek i jego wspaniali czytelnicy (czyt. Ineska), którzy potrafią tak ogromnie wzruszać!

  11. Fiodor Herbert Eliasz 23.06.2012 17:28

    Też kiedyś myślałem, że samotność jest fajna. Wracałem do domu z Uczelni lub z pracy, jadłem co chciałem, wychodziłem na imprezę i wracałem następnego dnia – to wszystko kiedy chciałem, jak chciałem i nie przejmowałem się drugą osobą.

    Ale nie wierzę, że każdy samotny ma tak jak ja miałem. Nadchodziły takie chwile, takie godziny, kiedy po prostu chciałem mieć tą drugą osobę koło siebie. Nawet nie po to żeby ją przytulić czy żeby porozmawiać – ale żeby była. Mieć świadomość, że nie jestem sam na tym Świecie, że jest ktoś kto mnie rozumie, że mogę na kogoś liczyć (bo nikt mnie nie przekona, że od tego są przyjaciele – oni owszem, pomogą, ale tylko wtedy, gdy mogą pomóc – a często mają swoje życie, swoje połówki i swoje obowiązki). I dzisiaj wiem jedno – samotność jest fajna ale życie w związku jest fajniejsze.

    Wolę obudzić się obok kobiety, która mnie kocha i którą ja kocham. Wolę zjeść z nią śniadanie. Wolę wyjść z domu i mieć świadomość, że będzie na mnie czekała. Wolę trochę bardziej zorganizowane życie ale wspólne życie – bo inaczej czegoś brakuje. Cholernie brakuje 🙂

  12. Justyna Rudnicka 23.06.2012 17:31

    tekst Kasi W. przecudowny. zdecydowanie najlepszy.

  13. triplerek 23.06.2012 17:42

    Żyje­my tak jak śni­my – samotnie.

    • bloo 23.06.2012 19:44

      Joseph Conrad

      • triplerek 23.06.2012 21:39

        dokładnie.. Różni ludzie, różna mądrość…..

  14. Marta 23.06.2012 18:15

    Efremka – moim zdaniem świetny tekst.
    Jedyny zresztą, który z przyjemnością przeczytałam cały.

  15. Jola Gertner 23.06.2012 18:41

    dlatego ja doceniam mieszkanie z moją współlokatorką 🙂 i czajnik mamy na gwizdek ,bo elektryczny się w cudowny sposób spalił w zeszłym roku…

    Ineska ,masz dar do pisania 🙂

  16. Nobody 23.06.2012 18:53

    Fajnie choć raz przeczytać szczere zwierzenia płci pięknej. Zawsze to jakaś odmiana, z reguły większość „singielek” oficjalnie prowadzi aktywny tryb życia, nie przebywa w domu zbyt często, ma masę zainteresowań i przyjaciół, z którymi je realizuje, choć tak naprawdę ich dziennik dnia nie różni się od tych powyższych. Dziewczyny, czy oficjalnie też się tak z tym kryjecie :)?

  17. R-Anna 23.06.2012 19:03

    Tekst Kasi W. zdecydowanie najlepszy, po prostu cool

  18. Efremka 23.06.2012 20:26

    Powiem tak, niespodzianka wielka że Kominek zechciał to opublikować i przecudnie pozytywne uczucie po przeczytaniu mojej pierwszej pozytywnej oceny, której nie zastąpi nawet tuzin innych:)

  19. freya 23.06.2012 21:00

    Moje proste słowa znalazły się w tak znakomitym gronie. Miło mi bardzo:)

  20. Katja Martita 23.06.2012 22:32

    Ineska – świetny tekst, szacun. Kominku, świetny pomysł na post- zrób z tego cykliczną, świecką tradycję

  21. Piotrek 23.06.2012 22:41

    Patrząc perspektywicznie samotność, życie w pojedynkę jest przykre. Co z Jesienią Życia? Bez potomstwa, które u schyłku mogło by nas wesprzeć taka samotność bywa szczególnie dotkliwa. Jestem obecnie sam, ale nie ukrywam że szukam drugiej połówki. Nie czuję się samotny, bo mam mnóstwo pasji, jestem typem pracholika poza tym;) Ale nie ma to jak budzić się przy niej…

  22. sol from euroland 23.06.2012 23:02

    Grube, blond, po trzydziestce….to mój klimat tylko w jednym przypadku, ale na szczęście nie afiszuję się z aktywną samotnością, ja ją po prostu mam…ale mam też dni totalnego „niewiadomoczegochcenia”. Podoba mi się ironia w Waszych tekstach, sama lubię tak wyrażać siebie. Więc czytam Wasze teksty w sobotni wieczór, w tle wygrany mecz Hiszpanów (hurra!), w planach kolejne wesele, na które pójdę jak zawsze – sama, po domu kręcą się 3 kotki, w myślach mam ciało ostatniego mężczyzny i zajadam się zupą mleczną na dobranoc…

  23. cacko_z_dziurka 23.06.2012 23:07

    Jak tak czytam… borze, jakie cacko ma nudne życie. ;]

  24. Michał Wójtowicz 23.06.2012 23:42

    Chyba najbardziej ruszyła mną opowieść Ineski.
    Wielki przyklask.

  25. Mietas 24.06.2012 01:33

    Najbardziej poruszył mnie tekst Ineski – tym bardziej, że jesteśmy w tym samym wieku, a ja z moją dziewczyną wiecej się nie widzieliśmy, niż widzieliśmy… Aczkolwiek nie mam takich blyszczących butów, po prostu jestem w Anglii, a ona w Polsce… I ta rozłąka mnie osobiście, jak i rownież ją zabija. Wewnętrznie. Jednak tylko do jutra! Jeszcze tylko 21 godzin i tu będzie! I zostanie na długo. Żyjcie sobie w samotności, ‚wolność Tomku, w swoim domku’, ale twierdzę, jak niektórzy tutaj , że nie ma cudowniejszego uczucia niż zasypianie i budzenie się przy osobie, którą się kocha ze wzajemnością. Tego nie zrozumie nikt, kto tego nie doświadczył ^^,

  26. sprzet 24.06.2012 11:33

    „Ludzie, którzy nie pot­rze­bują in­nych ludzi, pot­rze­bują in­nych ludzi, by im oka­zywać, że są ludźmi, którzy nie pot­rze­bują in­nych ludzi.” Terry Prachett

    Takie mam skojarzenie jak czytam te wynurzenia „samotnych niezależnych”

  27. jasiu 25.06.2012 13:33

    Ineska – Mowilem ci juz ze cie kocham?

    • Ineska 25.06.2012 13:46

      Nie, ale nie przerywaj sobie ! 🙂

      • jasiu 25.06.2012 16:57

        No to:
        -Kocham Cie.
        Poryczalem sie przez ciebie w pracy 🙁
        Dzieki:)

        • Ineska 25.06.2012 17:08

          Faceci … 🙂

  28. Monika 26.06.2012 12:33

    Tak sobie myślę, że gdybym ja opisała swój dzień to wszyscy single i singielki tutaj zgodnym chórem ryknęliby „ta to dopiero spaprała sobie życie..!” 😀

    I tak się zastanawiam, jak to jest, że ja jestem tak cholernie szczęśliwa, chociaż co drugi dzień klnę i rzucam mięchem żeby sobie ulżyć jak już wysiadam psychicznie po całym dniu 🙂

    Ja potrafię uszanować wybory innych ludzi, potrafię zrozumieć, że są szczęśliwi prowadząc takie życie a nie inne. Nie próbuję nikogo przekonać, że to czy tamto jest lepsze, nie krytykuję, nie wyśmiewam, nie wymądrzam się.

    I trochę to przykre, że większość singli z wyboru lub konieczności tak prześmiewczo wypowiada się o tych, którzy wybrali inaczej. Widać to w niby-ironicznych komentarzach, charakterystycznych właśnie dla ludzi, których „szczęście” jest tylko pozorne i tylko na pokaz.

    • Nobody 26.06.2012 18:42

      Zacząłem odczuwać wrażenie, że utożsamiam się z Twoimi odczuciami. Bycie singlem wcale nie jest „fantastyczne”. Czasami wydaje się takie być, jednak tylko do momentu, gdy zalety takiego stanu zaczynają być wypierane przez monotonię, kiedy to czynności dotąd przypisywane dobrym stronom „wolności” stają się idiotyczne, bezsensowne i bez wartości. „Szczęście” to z kolei pojęcie względne, dla każdego to co innego, dlatego też nierozsądne byłoby przyklejanie mu jakiejś konkretnej etykiety. Poczucie szczęścia może istnieć, a nie musi. W obu przypadkach jednak nie powinno być miejsca na podważanie prawidłowości takiego stanu.

  29. Joanna Orenczak 27.06.2012 13:21

    Ineska – piękny tekst.

    A jeśli chodzi o Agate, to strasznie mi jej szkoda. Chyba nikt z powyższych nie ma tak przykrej samotności jak ona.

  30. Maraschino 09.07.2012 18:55

    Inesko- rozumiem Cię! też przeżyłam swoje 5040 godzin samotności.

    Z okresu 5040 godzin samotności pochodzą najpiękniejsze maile jakie w życiu dostałam. I chyba nigdy tak nie tęskniłam jak wtedy.

  31. Zuzia Tonak 23.07.2012 02:11

    Baaaardzo mi się podobają:).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Connect with Facebook

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>