
Jak dobrze żyć z agencjami reklamowymi? 8 wskazówek dobrej współpracy
Tym tekstem rozpoczynam nowy cykl publikacji przeznaczonych dla początkujących, ale i zaawansowanych blogerów. Znajdziecie w nim sporo porad, nie tylko o tym, jak, kiedy i gdzie zarabiać, ale przede wszystkim, co należy robić, aby nie zginąć w tłumie i prowadzić dobrego bloga.
Hejterzy, gratisowcy i spiskowiec Kominek.
Dupa ze mnie, nie biznesmen, bo moja książka od ponad tygodnia przeżywa drugą młodość i świetnie się sprzedaje, dlatego miałem z tym cyklem ruszyć dopiero w okolicach lutego. Niestety ostatnie wydarzenia skłoniły mnie do zmiany planów. Przyszło nam żyć w czasach absurdów. Brudno się robi w tej naszej blogosferze. Powstają blogi hejtujące blogerów, powstają fan page hejtujące blogerów, blogerzy zaczynają walczyć między sobą spierając się o bzdury. Za pisanie porad dla blogerów wzięli się ci, którzy gówno o tym wiedzą, a już szczególnie zabawnie wyglądają porady „jak współpracować…?”, pisane przez osoby, które nigdy z żadną firmą nie współpracowały.
Ostatnio absurdalne były głosy przy aferze z Segrittą, że jest roszczeniową blogerką i domaga się gratisów, a każdy, kto ją zna prywatnie, wie, że ona za gratisami nie przepada. Dziś nawet ja dostałem od paru baranów, którzy zarzucili mi, że namawiając (także publicznie na szkoleniach) blogerów do nie nawiązywania komercyjnej współpracy za kwotę niższą niż 1 tys netto… stworzyłem zmowę cenową. No absurd goni absurd, a głupota goni głupotę.
Nie wszyscy czynią źle, bo są źli. Niektórzy po prostu nie wiedzą, co robić, aby robić dobrze. Dla nich dedykowany jest ten cykl tekstów.
Zaczynam od tego, co każdy lubi, czyli od kasy i kilka wskazówek, jak uniknąć nieporozumień z firmami.
1. Szanuj tych, którzy proponują ci współpracę.
To nie jest tak, że ty im robisz łaskę. Nie. Oni mogą pójść do kogoś innego. Ty nie masz takiego komfortu. Jeszcze nie żyjemy w czasach, kiedy możemy przebierać w ofertach. Bardzo wielu blogerów nie okazuje szacunku już na pierwszym etapie współpracy – albo nie odpowiada na maile, albo odpowiada z opóźnieniem, albo pisze z błędami. To niedopuszczalne.
2. Za wszelką cenę unikaj konfliktu z reklamodawcą.
Kilka miesięcy temu znajoma blogerka poskarżyła mi się, że firma, z którą współpracuje, chce od niej dodatkowego wpisu sponsorowanego, choć nie było tego wcześniej w umowie. Racja była po obu stronach. Firma zleciła jej zorganizowanie konkursu, spodziewając się co najmniej dwóch wpisów – zapowiedzi konkursu i ogłoszenia zwycięzców. Blogerka jednak zwykle robi tylko jeden wpis konkursowy i w nim ogłasza zwycięzców. Doradziłem jej, aby zrobiła wszystko, co chce firma. To nie była sytuacja w rodzaju „szatańska korporacja wykorzystuje blogera”. To było nieporozumienie, a nieporozumienia rozwiązuj na korzyść reklamodawców. Długofalowo bardziej ci się to opłaci.
Nie jestem tanim blogerem i nigdy nie byłem. Współpracowałem z firmami, które na reklamę u mnie musiały wydać trochę więcej niż u innych. Ale nigdy nikogo nie naciągałem. Nie było tak, że jak pojawiał się Burger King czy Panasonic, to rzucałem im wyższe kwoty, wedle reguły, że na biednego nie trafiło. Świat tych, co są po drugiej stronie, jest bardzo mały. Oni się tam wszyscy znają. Naprawdę nie chciałbyś, by w jednej z prywatnych rozmów między branżowcami twój reklamodawca dowiedział się, że go wydoiłeś. Stracisz i jego i tych, których on zna.
4. Nie oszukuj na statystykach.
Popularni blogerzy ukrywają dane dotyczące liczby odsłon poszczególnego tekstu. Ukrywają te dane, bo żaden reklamodawca o nie nie pyta. Agencje zwykle pytają o miesięczną ilość unikalnych użytkowników, która mówi o niczym. Nie wiedzą, czy w danym miesiącu bloger nie ma „podbitego” wyniku obecnością w mediach, nie wiedzą czy nie był linkowany przez popularnego serwisy i portale. Nie wiedzą, czy 90 proc. czytelników bloga to 10 sekundowe wejścia jednorazówek z wyszukiwarek. Jeśli bierzesz grubą kasę za wpis sponsorowany, informuj wcześniej reklamodawcę, ile masz odsłon na tekst i przestań im wciskać kit o miesięcznych statystykach. Wszyscy wiemy, że można nimi manipulować. Dlatego ja bardzo chętnie daję wyniki z trzech miesięcy i mam czyste sumienie.
5. Nie wszystko ma swoją cenę.
Kochamy zarabiać, ale niech kasa nie przesłoni nam zdrowego rozsądku. Jeśli dostajesz w mailu notkę prasową, nie odpisuj, pytając, ile zarobisz na jej publikacji. Jeśli jesteś zapraszany na ciekawe wydarzenie, a nie chcą płacić, przemyśl, czy nie ważniejsza jest przygoda. Pod koniec sierpnia 2012 roku dostałem zaproszenie od Mobil One (ci od olejów silnikowych) do Belgii na Grand Prix Formuły 1. Załatwili przelot, hotel, trybunę honorową, dali kieszonkowe na drobne wydatki (250 euro). Płacić? Dziękuję, nie trzeba.
Kiedy trzy lata temu zaczynałem komercjalizację swojego bloga, przyjąłem założenie, że wszystko będę robił lepiej niż inni blogerzy. Drożej, ale lepiej. Modne były szybkie, jednowpisowe konkursy. Ja robiłem takie na dwa, trzy wpisy. Modne były małe banery AdTaily. Dosyć szybko wyszedłem z ofertą dużych banerów, choć to akurat odkryciem Ameryki nie było. Modne były testy sprzętu, w trakcie których blogerzy silili się na profesjonalizm. Ja przekonywałem firmy, że bloger lepiej sprzeda produkt, jeśli spojrzy na niego oczami Kowalskiego, a profesjonalizm zostawi profesjonalistom. Kiedy inni obwieszali blogi banerami, ja postanowiłem nigdy nie podpisywać umów na duże kwoty (to istotne) z dwiema firmami jednocześnie. Kto dobrze płaci, ten ma wyłączność. I tak dalej.
Odbyłem setki rozmów z agencjami, współpracowałem na blogach tak wiele razy, że nie pamiętam wszystkich, ale do dziś nikogo nie traktuję szablonowo. Odpisuję szybko, starannie i precyzyjnie na wszystkie maile z propozycjami. Na blogach nie robię szablonowych konkursów, zawsze staram się dopasować firmę do mojego stylu życia, do klimatu bloga, do mentalności moich czytelników. Z tego ostatniego jestem najbardziej dumny, bo udało mi się zebrać społeczność, która rozumie, że blog to mój sposób na życie i wszystkie, co do jednej, kampanie reklamowe zawsze toczyły się w pozytywnej atmosferze. Tego ostatniego ci życzę, bo nie ma nic gorszego dla portfela, jak mieć blog, na którym reklama jest ryzykiem. Reklamodawca musi czuć się u ciebie bezpiecznie!
7. Uważaj co mówisz i komu mówisz.
Dwa lata temu dostałem maila. Nie zachowałem go, ale treść brzmiała mniej więcej:
„ten dupek chce od nas 3 tys. za jeden konkurs. Niech się pierdoli. Nie dajemy szczeniakowi ani grosza.”.
Pracownik agencji, z którą negocjowałem warunki zrobienia konkursu, wysłał go na mój adres, zamiast na adres swojego współpracownika. Zwyczajna pomyłka, zdarza się. Kiedy zadzwonił do mnie i łamiącym się głosem, prosił, bym tego nie upublicznił, przepraszał za wszystko, szybko przerwałem jego lament, pocieszając, że nie mam ani żalu, ani pretensji. Jestem człowiekiem, do cholery! Prywatnie o firmach, które ze mną negocjują mówię w podobnym tonie i nie mam absolutnie nic przeciwko temu, aby ktoś prywatnie nazywał mnie szczeniakiem, albo kazał mi się pierdolić. Nie ma w tym nic dziwnego, póki robimy to w zamkniętym środowisku. Niestety wielu blogerów swoje emocjonalne opinie o firmach przenosi na Facebookowe ściany. To głupota i krótkowzroczność.
8. Kasa jest najważniejsza, ale nie jest warunkiem współpracy z firmą.
Daj się polubić PR-owcom. Nie obruszaj się, gdy wysyłają ci zaproszenia na konferencje, informacje o produktach, albo piszą, by zapytać jak się czujesz i czy u ciebie też świeci słońce. To ich zawód. Daj się polubić, polub innych i nie szukaj wszędzie kasy do zarobienia. Większość branżowców, których poznasz, to osoby, z którymi nie będziesz robił interesów, ale to jeszcze nie powód, by nie mogli „zaprzyjaźniać” cię ze swoimi produktami i nie stali się twoimi kumplami. Tak po prostu.
W tym cyklu będę także doradzał blogerom, co mogliby zmienić na swoich blogach. Kto był na moim szkoleniu i pamięta kejs z Rojó, pewnie domyśla się, że będzie wesoło:) Jeśli chcesz, żebym doradził ci, powinieneś zmienić, a co pozostawić, prześlij mi na maila adres swojego blogaska.
Bardzo przydatne. Ja niestety musiałam odmówić pewnej współpracy i trochę tego żałuję.
Ha! No proszę! Właśnie o tym myślałam czytając o ostatnich wydarzeniach w blogosferze. Ba zaproponowałam nawet na forum „blogerów”, ale niestety bez odzewu. Wszystkim nam przyda się taki opis Dobrych Praktyk. Bravo Kominek!
Niech blogery nie zapomno tylko, że czytelnik jest sprawcą bytu. Nie róbta blogów o reklamach.
Komercjalizacja blogów to coś co mnie interesuje i sprawia, że śledzę tę branżę. Jednak zauważam z przykrością, że ego blogera zaczyna przeszkadzać. Pojawił się nowy zawód – OK! Tylko zrodził się z treści, a zżera plony. I nie chodzi tu o jakość, a nawet ilość treści. Pozycjonowanie jest złe.
Pewnie już powstają blogi o blogowaniu na wzór tych o marketingu i reklamie. Uważajcie by nie zostać dinozaurami.
Oj Tomciu, życzę ci spełnienia marzeń i wielu pieniążków. Głównie życzę ci tego byś dalej był sobą, a nie zatracał się w ten cały marketing.
Przyszła mi do głowy jeszcze jedna ważna rzecz, o której wiele osób zdaje się zapominać – firma płaci nam za to, żebyśmy działali na jej korzyść, nie odwrotnie. Takie proste, ale kasowanie postów sponsorowanych, o czym pisał dzisiaj Medifun, albo natychmiastowe przyklepywanie wpisów reklamowych nowymi jest mega słabe. Myślę że lekarstwem jest wybieranie wyłącznie propozycji marek, które naprawdę chcemy na blogu promować, ba, jesteśmy z tego dumni bo marka jest spoko/kampania jest fajna – ja mam takie poczucie w przypadku półrocznej współpracy z Sony. Pomaga, jeżeli kampanie są dobrze płatne. Wszystko sprowadza się więc do bycia mocno asertywnym podczas wybierania ofert i negocjowania stawek.
Znam to… tak jakbym czytała to już w jakiejś książce niedawno… hmm? ;D
Oj Kominek….imponujesz mi swoją wiedzą,a najbardziej tym jakim słownikiem piszesz bloga:)gratuluje i pozdrawiam
Alex
Prosto, zgrabnie i na temat 🙂
Jest rzeczowe podejscie, garsc cennych rad i troche pompowania ego.
Czego brakuje ale zawsze czegos brakuje.
Artykul kierowany glownie do firm, ale wysylasz pozytywny sygnal.
Czytalem kiedys kiedys Twoj blog, duzo agresywniej bylo, tu duzo ciekawiej
W sumie trochę truizmy to wszystko, ale jak widać po ostatnich przypadkach, nie dla wszystkich.
Jestem blogerką od 3 miesięcy. Mam prawie 300 tysięcy wejść. Wczoraj Onet umieścił mój tekst na swojej głównej stronie i zasypano mnie komentarzami, czasami bardzo wrednymi. Jedna z blogerek podpowiedziała mi Twój sposób radzenia sobie z takimi wpisami – „błogosławienie słowem”, dlatego tutaj zajrzałam. Chciałabym w przyszłości móc zarabiać na prowadzeniu bloga. Na razie raczkuję w tej dziedzinie, uczę się. Jakbyś chciał zajrzeć i coś podpowiedzieć, to byłabym wdzięczna. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Jeszcze raz tu wpadłam, bo mam nadzieję, że Twoja deklaracja dotycząca doradzania blogerom jest prawdziwa. Czekam cierpliwie 🙂 Właśnie kupiłam Twoją książkę i jestem pod wrażeniem. Częściowo jakbym czytała o sobie. Chęć pisania u mnie jest taka sama. W dodatku marzenie, by z tego żyć… 🙂 Jestem przekonana, że mnie też się uda. Jak będziesz miał czas, to zgodnie z tym, co napisałeś na blogu, zajrzyj do mnie. Pozdrawiam 🙂
A co zrobić gdy agencja reklamowa poprosiła o tekst i publikację konkursu, jednocześnie przesłała mi tekst umowy, ja ją wydrukowałam, podpisałam, wysłałam. Tekst napisałam, konkurs był, a ja ani umowy z podpisem prezesa, ani kasy nie dostałam?
Daj mi ich. Na maila.