
Blogi parentingowe – jest w nich wszystko, co najgorsze i najlepsze w blogosferze
Jeśli jesteś nudna, nijaka, zawistna, zazdrosna, złośliwa, chamska i posiadasz co najmniej jedno dziecko, to idealnie pasujesz do profilu przeciętnej blogerki parentingowej.
Wiecie, jaki jest najpopularniejszy blog parentingowy w Polsce? Oczekujac.pl. A wiecie dlaczego? Bo jego autorzy tak twierdzą. A wiecie, dlaczego? Bo tak postanowili, na co ich komentatorzy odpowiedzieli drwiąco – to szkoła Kominka.
To odważne stwierdzenie, ale jest w nim trochę prawdy. Od czasu do czasu coś tam szepnę blogerkom parentingowym, które według mnie rokują nadzieje, a z oczekujac.pl znamy się od ubiegłej jesieni, kiedy poznałem ich na swoim szkoleniu. Już wtedy stwierdziłem, że pewnego dnia będą milionerami, bynajmniej nie dlatego, że mają parcie na kasę.
Czy oczekujac.pl jest najpopularniejszym blogiem parentingowym? Pewnie nie. Czy są moim ulubionym? Pewnie nie. Czy są najlepsi w swoim gatunku? Pewnie nie, ale nie ma to najmniejszego znaczenia.
W blogosferze nie ma znaczenia, kim jesteś, ale jaki potrafisz być. Jeśli umiesz zachowywać się jak najlepszy, to nim będziesz, a stąd prosta droga, by słowa przełożyć na czyny. Uczynić z ich faktycznie najpopularniejszych, to przecież żaden problem. Kwestia odpowiedniego PR i dwóch, trzech mocnych kampanii z czołowymi blogerami. Schemat stary jak świat.
To nie jest temat na dziś, zwłaszcza, ze szczegółowo kwestie kreowania wizerunku opisuję w dwóch rozdziałach mojej drugiej książki, która trafi na rynek wczesną jesienią.
Dzisiejszy tekst skierowany jest do blogerek parentingowych, zarabiających lub pragnących zarabiać na blogu.
Autorka oczekujac.pl nie tylko podpisuje się jako „najnaj”, ale miała także czelność napisać swoim komentatorom, że przestaje tolerować komentarze zawierające zaproszenia do ich blogów. Szkoła Kominka? Niekoniecznie. Z tego co wiem wszyscy topowi blogerzy to robią od dawna. Nie tolerujemy spamerów.
W blogosferze parentingowej to jednak jest swoiste novum, bo jak tylko pokazała spamerom środkowy palec, to zaraz zebrała największy hejt w swojej „karierze”. Stał się on inspiracją do napisania tego tekstu, ponieważ w hejtujących ich komentarzach dostrzegłem blogosferę, jaka była kiedyś.
Oto kilka komentarzy:
- „Usuwam się z listy waszych obserwatorów, bo nie cierpię zadufania i zbytniej pewności siebie”.
- „Inne blogi są popularniejsze!!!”
- „Udowodnij, że jesteście najlepsi, pokaż statystyki!”.
- „Sodówka uderzyła ci do głowy”.
- „Przestaję czytać. Tyle jest cudownych blogów skromnych rodziców!”.
- „Teraz tutaj jest więcej komercji niż waszej rodziny”.
- „Ostatnio mija mi ochota na zaglądanie…”.
- „Jesteście chamsy i grubiańscy”.
- „Kiedyś było tu lepiej”.
- „Masz tak słodkie życie że aż do wyrzygania”.
- „Blogi XXX i XXX są o wiele ciekawsze! Żegnam!”.
…i kilkadziesiąt innych. Na tę chwilę 99 komentarzy, w większości krytycznych. Wiecie, które komentarze czytałem w ostatnich latach u siebie? Wszystkie! No może poza tym o „skromnych rodzicach”.
Blogosfera jest zawsze taka sama. Nie tylko u nas w kraju. Wszędzie. Tacy sami blogerzy, takie same reakcje, ten sam efekt.
Czy oczekujac.pl popełnili jakiś błąd? Żaden. Każdy ma prawo mówić, że jego produkt jest „najlepszy”, a w ich przypadku „najpopularniejszy” nie musi oznaczać „najpoczytniejszy”. Każdy też ma prawo do kasowania spamerskich komentarzy.
O co więc poszło?
Jak zwykle o to samo – świat dzieli się na postępowych i tych, którzy lubią stać w miejscu. Na tych, którzy ciągną wózek i tych, którzy są na nim ciągnięci. Ci drudzy nigdy nie zrozumieją tych pierwszych. Dla tych drugich „zmiany” są zawsze gorsze od stabilizacji, ale blogosfera parentingowa, jak żadna inna grupa blogów, cierpi na najpoważniejszą chorobę: nijakość.
Obserwuję blogi rodzinne. Nie ma co ukrywać – nie cieszą się mocnymi statystykami, w większości „żyją” z gratisów i barterów i nie mają żadnych perspektyw na lepszą przyszłość, mimo że jest na nie ogromne zapotrzebowanie. Ten brak perspektyw załatwili sobie na własne życzenie. Blog parentingowy to najdoskonalsza forma lifestylu, a możliwości komercjalizowania takiego miejsca są wręcz nieograniczone. To dlaczego reklamodawcy omijają szerokim łukiem tę grupę blogerek?
Przyczyn jest wiele, nie chcę się wyprztykać ze wszystkich, bo szerzej o tym piszę w książce, więc podam tylko kilka:
1. Poprawność polityczna.
Dziecko jest święte. Rodzina jest święta. Propaganda szczęścia i sukcesu jest dobrym sposobem na rozwój bloga, o ile wszyscy jej nie uprawiają. A tak jest na blogach parentingowych.
Oni stoczą niedługo bolesną walkę o prawo do stanowienia o przyszłości swoich dzieci. Obecnie nikt nie twierdzi, że w złym tonie jest wrzucanie zdjęć swoich pociech, jest na to społeczne przyzwolenie, ale to się zmienia. Będzie coraz więcej akcji promujących „bezpieczne dzieciństwo”, a tym samym rodziny będą szkalowane za zamieszczanie zdjęć dzieci. W tej walce będę trzymał stronę blogerek, zresztą zawsze trzymam ich stronę.
2. Terror matek.
Raz pisała do mnie zapłakana blogerka, na którą się rzuciły „matki”, bo pokazała zdjęcie dziecka zbyt lekko ubranego, a działo się to w porze zimowej. Zwyzywali ją, grozili, obrażali. Innym razem pisała do mnie matka, która wcześniej na blogu poinformowała, że dała lanie dziecku, bo coś tam źle zrobiło. Też ją za to zagryźli. Kilka dni ją reanimowałem. Bez sukcesu. Straciła zapał do pisania bloga, bojąc się, że cokolwiek napisze, spotka się z krytyką.
3. Strach.
Wynika z terroru. Blogerki parentingowe boją się krytyki, dlatego nigdy nie zamieszczą zdjęcia, na którym ich dziecko dostaje klapsa. Czy ja bym zamieścił? Owszem. A wszystkie terror-matki wyciąłbym w pień. Dopóki bloger boi się swojej społeczności, jest nikim.
W oczach wielu blogerów „szkoła Kominka” opiera się na kontrowersjach, ale ci, którzy znają mnie lepiej, wiedzą, że odradzam wzniecanie pożarów i preferuję inne metody rozwoju bloga.
Niemniej będąc blogerem parentingowym nie bałbym się wrzucić na bloga zdjęcia z papierosem obok dziecka. Nie bałbym się napisać, że moje dziecko mnie wkurza i najchętniej wrzuciłbym je do beczki. Nie bałbym się robić tego wszystkiego, za co politycznie poprawne mateczki mogłyby mnie zagryźć. I nie robiłbym tego tylko po to, by wywołać zamieszanie, lecz by pokazać, że na swoim blogu jestem panem. I posiadam wady jak każdy człowiek.
4. Koncentrują się na rodzinie, a nie stylu życia.
Opisują doświadczenia z wychowywania dziecka, co zainteresować może tylko inne blogerki (zazdrosne) lub inne matki (też zazdrosne). Nie przyciągają nikogo z zewnątrz.
5. Wszystkie są takie same.
Taka sama stylistyka, podobne zdjęcia, wnioski, anegdotki, sytuacje z życia wzięte. Dlaczego nie wyjdą poza schemat? Dlaczego nie publikują zabawnych rozmów z mężami, dziećmi? Świetnie robi to nishka.pl i dziwię się, że tak mało ludzi ją czyta, bo jej rozmówki z dziećmi, często ocierające się o dobry smak, są wspaniałe. Równie genialna jest mim.blox.pl.
Dlaczego blogerki parentingowe nie poruszają tematów relacji rodzinnych, także tych trudnych? Dlaczego nigdy nie nakarmią dziecka hamburgerem? Wódeczki nie poleją? W kocyk nie zwiną? Ok, to może zbyt skrajne przykłady, ale jako szczęśliwy ojciec wszystkich swoich nienarodzonych dzieci, nie wytworzyłem w sobie jeszcze tych instynktów, automatycznie, włączających przycisk „stop” w głowie, kiedy chcę powiedzieć coś niepoprawnego o dzieciach.
Wszystkie blogerki parentingowe żyją z przyciskiem stopu w głowie. Która się wychyli, obrywa. Oczekujac.pl trochę się wychylili. Oberwali. Na szczęście nie przeprosili i nie wycofali się. Tak się poznaje blogerów, którzy będą mocni. Gdyby takich jak oni, było więcej i działaliby od co najmniej dwóch lat, to czołówka wyciągałaby z reklam 100 tysięcy. Miesięcznie. Może trochę mniej, może trochę więcej. Trudno powiedzieć.
6. Bohaterem jest dziecko. Lub produkt.
To droga donikąd. Dziecko to najgorsza inwestycja w bloga, bo w końcu dorośnie i jest całkiem spora szansa na jego veto. To jedna z przyczyn, dla których nawet na zachodzie nie robi się „stałych” inwestycji w blogi parentingowe. Rodziny dorastają, starzeją się, brzydną albo zniechęcają do pisania.
Z kolei blog produktowy nie ma szans na sukces, bo nikt nie przychodzi na bloga czytać o nowym produkcie. Może być elementem tematyki, ale nie jego trzonem.
To mama i tata są najważniejsi. To co myślą, czują i robią, a tymczasem ja na blogach parentingowych ciągle widzę tylko te dzieci i uśmiechniętych rodziców.
Pomniejszą głupotą popełnianą przez blogi parentingowe są głupie nazwy blogów. Dopóki ich nie poznałem, byłem przekonany, że ‚kominek” to szczyt bezsensu.
W nich naprawdę jest to, co najpiękniejsze w blogosferze. Są ostatnim bastionem blogerów piszących z miłości. Do bloga, do dziecka, do siebie, do męża. Owszem, chcą zarabiać, ale tych pieniędzy jest tak mało lub nie ma wcale, że ich codzienność wypełniana jest przez tworzenie z pasją. Są wrażliwe, zazwyczaj bardzo pogodne, często naiwne, ale też odpowiedzialne i konsekwentne. Kiedy jest pokój, kochają się, komplementują, wspierają. Kiedy jest wojna – rażą bezwzględnością. Najbardziej lubią to, co ceni się w rodzinie – bezpieczeństwo, przewidywalność, stabilizację i szczęście. Tego oczekują od siebie i innych blogerów.
To błąd.
Sukces osiągają blogerzy, którzy nikogo się nie boją. Nie straszna im krytyka, bo ją usuną, nie straszne im groźby odejścia czytelników, bo na ich miejsce przyjdą nowi.
Niekształtna blogosfera parentingowa do 2015 r. wykształci co najmniej kilkoro liderów. Już teraz mógłbym wskazać trzy, ale nie będę im ułatwiał zadania. One wiedzą, że czeka je jeszcze dużo pracy (Wojtku, zagoń żonę do roboty nad nowym szablonem!).
W blogosferze zawsze panowała niesprawiedliwa zasada, że wysoka jakość publikacji to zbyt mało, aby się wyróżnić. Wielu doskonałych autorów jest nieczytanych, bo ludzie na blogi przychodzą po opinie i emocje. Jednego i drugiego na blogach parentingowych brakuje, bo do jasnej cholery – jakie opinie i emocje przekazujesz, publikując milionową fotkę swojego dziecka, gapiącego się w obiektyw?
Poza tym każda blogerka tak robi. W jaki sposób chcesz się wyróżnić? Co nowego masz do zaoferowania swoim czytelnikom?
Nie próbuj odpowiadać na to pytanie, bo dopóki nie będziesz miała 100 tysięcy czytelników, jedyną odpowiedzią będzie: nie masz nic, co byłoby interesujące. Zebrać parę tysięcy fanów to każdy potrafi.
Nie musisz być wulgarna, chamska, arogancka, kontrowersyjna. To sezonowe metody na popularność. Wystarczy, jeśli nie będziesz podążała zgodnie z wytycznymi „społeczności”, jeśli wyzbędziesz się strachu przed sądem czytelników i koleżanek hejterek. To na początek. Później przypomnij sobie, o czym bałaś się napisać. I napisz o tym. Ekhm, tylko może bez żadnych żartów z alkoholem i fajkami. Zarzuć coś lekkiego. Nie zapomnij też regularnie informować czytelników, że jesteś najlepsza.
Cała blogosfera pełna jest zmarnowanych talentów. Blogerów, którym nikt nie powiedział, że są wyjątkowi. Blogerów, którzy sami nie wierzyli w swoją wyjątkowość. Na blogach parentingowych jest od groma wspaniałych rodzin. Ileż to razy łapałem się na myśli „byliby wielcy, gdyby nie…”.
Szkoda, że blogi, na których jest najwięcej miłości, są w Polsce tak mało popularne. Zasługują na dużo więcej, ale nie zdobędą tego wojnami między sobą oraz wiarą, że popularność zdobywa się linkami w komentarzach, skromnością i robieniem wszystkim dobrze.
Nie, większość na szczyt nigdy nie wejdzie, dlatego większość nie powinna być wzorem. Nie pisze się dla innych blogerów, bo obcy bloger jest jak obca osoba, która wie lepiej od ciebie, jak masz wychowywać dzieci. Nie można oglądać się na to, co twierdzi tłum i czego oczekują czytelnicy, bo oni zawsze oczekują tego samego, co już dostali i tych samych emocji, którymi już ich nakarmiłaś. Poza tym nie piszesz dla swoich czytelników, ale dla tych, którzy dopiero nimi się staną.
To jedyna pewna metoda na przetrwanie i rozwój, czego życzę wszystkim kilku blogerkom parentingowym, które mnie za ten tekst nie spalą na stosie. Ja wam naprawdę dobrze życzę, tylko kiepski jestem w owijaniu w bawełnę:)
PS Podpisz się nazwą swojego bloga, a zapoznam cię z moim złym dotykiem.
Moim zdaniem by być najlepszym wcale nie trzeba tego pisać.
Wszystko bowiem zaczęło się od samozwańczych tytułów:
najpopularniejszy blog parentingowy – argumentacja autorki:
bo jako jedyni byli w DZIEŃ DOBRY TVN …
No przykro mi bardzo ale była i xxx byla i xxxx
i xxxx – którą równie mocno polecam.
Dlaczego jest tak, że im tych tytułów, podpisów nie trzeba?
Dlaczego u nich brak negatywnych komentarzy?
Bo robią to co lubią, zarabiają i nie pieprzą[ za przeproszeniem ]
że są najlepszych blogiem srakim, a takim.
Twój komentarz został ocenzurowany. Nie toleruję tu spamu i hejtu, a twój aż ociekał zawiścią. Taką, jaka była prezentowana na oczekujac.pl. Na moim blogu nie ma na takie odzywki miejsca. To raz.
A dwa – polecasz blogi, które mają wielki potencjał, ale ich autorzy się marnują.
A trzy – nie zarabiają. Nie tyle, ile powinny. Czyli tyle co nic. Gołym okiem to widać. Pierwsza lepsza Fashionelka (jak dobrze, że Eliza nie czyta tego bloga, bo by mnie zabiła za to) zgarnia 10 razy więcej.
Gdyby zarabiały, wiedziałbym o tym.
Myślę, że od czasu gdy namieszałeś w blogosferze pokazując, że można w niej całkiem nieźle zarabiać sporo blogów, tworzonych kiedyś nie dla zarobku zaczęło próbować coś z tego Waszego tortu wyrwać. Według mnie to błąd bo albo chcesz zrobić dobry wortal do zarabiania albo prowadzisz publiczny blog ale dla siebie.
Tego chyba się nie da połączyć. Pewnie dlatego blogerzy wymienieni we wpisie rozpoczeli ewolucję z blogerów rodzinnych w kierunku wortalistów kontrowersyjnych czyli takich, którzy przyciągają widzów i pieniądze.
Znam kilka świetnych blogów rodzinnych, które mogły by tak jak piszesz wyjkorzystać swój potencjał ale czy to nie zabiło by ich wyjątkowości i nie stali by się klonami kominka w blogosferze? Mnie wystarczy jeden kominek od którego sporo się nauczyłem ale kolejne klony? Po co?
Fajnie, że wspomniałeś o Marzenie z mim.blox.pl. To dzięki niej tu trafiłam i stale czytam cię od kilku lat. 🙂
Gdyby nie była ruda, nie miała 50 lat, trzech kotów i czterech kochanków, byłaby moim ideałem.
:-* 🙂
Kolejny świetny i wiele wnoszący tekst, nie tylko dla blogerów.
Kudos!
Chyba będę pierwsza… łoł .
Po pierwsze Kominku wydaje mi się, że Twoje podejście że pokazał byś w swojej notce zdjęcie z dzieckiem i papierosem.. czy ogłosił byś, że Twoje dziecko je hamburgera jest związane tylko z tym że tego dziecka jeszcze nie masz.. no tak teraz to ciężko zrozumieć ale według mnie tak jest. Każdego kto jeszcze nie ma dziecka takie sytuacje bulwersują.. i każdy może pisać, że on by taką fotkę zrobił do momentu kiedy dziecko się urodzi i całkowicie wywraca się świat do około..
Po drugie w 100% procentach zgadzam się z tym co napisałeś o blogerkach parentingowych „Kiedy jest pokój, kochają się, komplementują, wspierają. Kiedy jest wojna – rażą bezwzględnością. Najbardziej lubią to, co ceni się w rodzinie – bezpieczeństwo, przewidywalność, stabilizację i szczęście. Tego oczekują od siebie i innych blogerów.” Tak jest i czy to błąd czy nie i tak część z nas, a i pewnie ja taka będę.
No i na sam koniec .. zaczęłam pisać swojego bloga w tym samym miesiącu co oczekują.pl .. Uwielbiam ich za to jacy są 🙂
xxxxxxxxx.blogspot.com (adres usunięty – przy.Kominek).
Kominku, a może o mnie kilka słów naskrobiesz.. ? Było by mi miło.
lol?
nie wierzę
Pierwszy i jedyny do tej pory przeczytany wpis na tym blogu. A i tak uważam, że brakuje obiektywizmu dla sfery blogów RODZICIELSKICH.
Obiektywizm cechuje wyłącznie nieczytanych blogerów, dlatego u mnie zawsze go brakowało.
Pewnie racja. Pewnie jestem nieczytaną blogerką. Pewnie nie zarabiam. I pewnie nigdy nie osiągnę ogromnego sukcesu w blogosferze, pewnie nie wykorzystam mojego potencjału i pewnie nie zarobię tych grubych milionów.
Jeśli ktoś w tak kruchej blogosferze rodzicielskiej strzela sobie w kolano pisząc post o dość mocnym wydźwięku niech liczy się z brakiem akceptacji i nie oczekuje poklasku. Zawsze można zostać przy wrzucaniu setki zdjęć dzieci (czemu jestem akurat przeciwna) rozwodzeniu się nad jednym wyjazdem w 5 postach i wmawiać wszystkim jak „słodko pierdzące” jest macierzyństwo 😉 Ot taka codzienność w „naszym” światku 🙂
A dlaczego uważasz, że wmawiać? 🙂 Znam wiele matek, które po prostu poświęciły trochę snu, mózgu, czasu, dzięki czemu wiedzą co i jak działa, pomaga dziecku, jak wychować bez większości częstych problemów. Wszystkiego nie zniwelujesz, ale większosc się da, wystarczy byc mądrym i świadomym rodzicem. Dzięki temu nie mają problemów z niespaniem, wiedzą, że kolka to w 98% wygodny wymysł, etc. Tak jak się przygotujesz, tak będziesz miała, proste jak drut 🙂
Tak się złożyło, że poznałam pewną grupę matek-blogerek poza sferą blogowania… I wiem, że pisanie bloga oraz to co w nim jest czyli „słodko pierdzące” posty ze słodkim bobasem jak to zjadł, usiadł i uśmiechnął się jest na pęczki. Przy czym (jak już ktoś niżej wspomniał) na co dzień owe matki przeżywają frustracje do czego nie mają odwagi aby przyznać publicznie, bo „nie wypada”, bo „mnie osądzą”, bo „jak dziecko dorośnie i kiedyś przeczyta to co sobie pomyśli”… A rodzicielstwo nie jest tak różowe.
Bardzo fajny tekst! Zapraszam do mnie: kominek.es 🙂
(ups, chyba zmieniłem ci adres – przyp. Kominek)
Fakt, na blogach rodzinnych [ta nazwa mi się bardziej podoba] często wieje nudą. Recenzja smoczka za pięć złotych miesza się z informacją o raczkowaniu. A blogerki przepraszają za każde odejście od normy. Czyli za wszystko, bo u matek wszystko jest odejściem od normy.
Co tego, że popularności nie zdobędziemy wojnami między sobą – aż się uśmiechnęłam pod nosem… 🙂
A przede wszystkim parentingowych blogów jest nie więcej co palców u jednej dłoni. Reszta to po prostu blogi mamuśkowe.
przybij pione!
przybita!
Twoją książkę dostałam dawno temu, nie przeczytałam, działałam intuicyjnie, może to był błąd?!
Ciekawy tekst. Wiele przemyśleń mam jeśli chodzi o blogi parentingowe, ale może zbyt mało odwagi, aby to publicznie napisać…
Może pora odrobić pracę domową i przeczytać lekturę obowiązkową?;)
Pozdrawiam.
Błąd. Mi przeczytanie tej książki dało siłę i utwierdziło w przekonaniu, że idę tam, gdzie chcę dojść 🙂 Już pomijając to, że to Bloger mnie przekonał, że nie wszystkie negatywne komentarze muszą mi wisieć pod postem, jeśli do niczego mi nie są potrzebne…, ale to tylko jedna z lekcji, jaką wyniosłam 🙂
Świetna książka, jeśli chcesz „unormować” stosunek z czytelnikami. Czyta się „na jeden raz”, a potem wielokrotnie się do niej wraca. Bardzo mi pomogła przy przenosinach na nowy (już całkiem własny) adres, sporo rzeczy wyleciało, a także zaczęła się gra „na moich warunkach”. Teraz tylko pacyfikuję kilku natrętów którzy się zbyt luźno u mnie czuli.. 🙂
Podsumowując – „Bloger” to pozycja obowiązkowa dla każdego kto publikuje cokolwiek w sieci.
Po prostu dzięki za ten tekst! To lekcja w środku lata 😉
„Blog parentingowy to najdoskonalsza forma lifestylu” … ot co! Pozdrawiam! Świetny tekst.
W sumie to masz rację. Tą całą sielanką to już rzygać można. Gdyby były mocniejsze tematy, a nie cackanie się pt. „zbesztają mnie za to, więc wrzucę zdjęcie dziecka”, tylko walenie z grubej rury, jestem pewna, że takie blogi czytałoby się lepiej i miałyby więcej czytelników. Stałych czytelników. Tak jak XXXX (może to nie jest blog, ale genialnie piszą) – może i XXXXX nie przepada za nimi i chyba raz nawet na nich naskoczyła, ale oni piszą w taki sposób, że chce się tam wracać. Niby na serio, ale z przymrużeniem oka.
PS. To nie był spam. Podałam tylko przykład, także proszę o niebanowanie. 😉
(ależ nie śmiałbym banować, wolałem zaiksować 🙂 – przyp. Kominek)
Co do tego „mam rację” – ja nie mam dość sielanki. Raczej czepiałem się monotonii, nudy, bylejakości, schematów, itp…
U mnie na drugim blogu też jest ciągle sielanka i jakoś nie słyszę od czytelników, że nudno. Sedno sprawy to dać na bloga więcej siebie, więcej emocji i trochę tego, czego nie daje nikt inny.
Niby proste, a takie niewykonalne.
Podam chyba najbardziej prosty argument – „bo Ty jesteś Kominek i z Tobą nie da się nudzić”. Nawet z folii bąbelkowej zrobisz takiego posta, że jest pod nim co najmniej 20 komentarzy. Ode mnie dozgonny szacun. 😉
Ej, ale co to znaczy „z grubej rury” w kontekście blogów rodzicielskich? Dzieci to nie jest żaden sport ekstremalny. Pisać o czymś, o czym normalnie by się nie napisało? Czyli o czym? Że dziecko zrobiło kupę w wannie? Czy że przewróciło się na chodniku? Bez jaj!
Pisanie o dzieciach wiąże się przede wszystkim nie z obawą o opinie czytelników, ale o opinię dziecka. Gdy podrośnie i zobaczy to, co się o nim pisze. Jak zareaguje?
Często zachęca się ludzi do mówienia wprost, że czasem mają swoich dzieci dość. Tak jakby każdy musiał czasem czuć do nich niechęć. Czasem się jest zmęczonym, ale mieć dość swojego dziecka? To tak nie działa. Mamy tak pisać po to, żeby się wyróżnić? To bez sensu. Raz, że kłamstwo, dwa – nie chciałabym czegoś takiego przeczytać na blogu moich rodziców.
Blogerzy niech będą sobą. Nie wszystko musi być „z grubej rury”.
Zgadzam się, że epatowanie niechęcią do swojego dziecka wydaje się niepotrzebne, choć uczucie znane mi i wielu innym matkom. Tylko to uczucie minie po kilku sekundach a słowo pisane zostanie. Nie skarżę się publicznie na swoje dzieci nie dlatego, że nie odczuwam negatywnych emocji ale dlatego, że one szybko zanikają. Zanim cokolwiek napiszę, to już mi mija złość.
Ale nie lubię stałego dbania o polityczną poprawność i zdrowie dziecka. Nie ukrywam, że moje dzieci jadają w fast foodach choć sama jestem wegetarianką i szczerze piszę o tym, że rodzice „ratujący maluchy” przed szkołą robią im ogromną krzywdę. Mój blog, moje zdanie.
Hmm, za pół roku zostanę ojcem, a mimo to zamiast czytać blogi parentingowe wieczory spędzam na kominku. Będę wspaniałym ojcem…
Bierz Blogera, naucz się na pamięć, a w kilka miesięcy zdobędziesz rynek. A potem żona z dzieckiem, a ty na zagraniczne wycieczki z blogerami.
Bycie blogerę to chyba nie dla mnie, aczkolwiek „Blogera” przeczytałem z 75% i jakoś nie mam czasu dokończyć, mimo, iż fajnie się czyta. A tematów na bloga to „u nas na chacie” od groma, daj kamerkę na 3 dni, to będziesz miał o czym pisać przez miesiąc;)
A końcówka właśnie najlepsza. Daje mocnego kopa.
Jeśli ktoś, kto nie jest blogerem, daje radę przeczytac 75% mojej książki, to ja lepszego komplementu nie potrzebuję.
Ostatnio próbowałem przebrnąć przez taką jedną biografię kogoś, kto mnie w ogóle nie kręcił. Skończyłem na 15 stronie.
Bez włażenia w dupę – dobrze się czyta, a porady tam zawarte przekładam na sprawy życia codziennego, dlatego w najbliższej chwili wolnego (albo lenistwa podczas arbeitu) zamierzam dokończyć.
_______ byl moim jedynym parentingowym blogiem, ktory polykalam sama ni prywatnego ojca dziecka ni potomka nie posiadajac.
Za sprawa Twojego wpisu chcialam zobaczyc czy nadal istnieje i trzepnelo mnie, ze ten cieply blog, pisany z perspektywy oczekujacego i mlodego taty , mial tragiczny final 🙁
Są też blogerki-przyszłe matki sfrustrowane tym, że one muszą się zajmować nieplanowanym bachorem/ brzuchem kiedy inni blogerzy jeżdżą na wycieczki ze sponsorami. I piszą, że są bardzo szczęśliwe, i że nigdy by nie zamieniły tych swoich porannych wymiotów i nieprzespanych nocy na nowy telefon do testowania. A ja siedzę przed monitorem, śmieję się w głos i zastanawiam się czy Kominek to czyta.
Ja wszystko czytam 🙂
Uważam, że pewne nawyków nie da się zmienić… „no bo przecież jak można tak mówić do dziecka….” – przecież to taki nie „kulturalne” wychowujmy dzieci w spokoju, ciszy i sielance…
A gdzie poczucie humoru/ zgroza i wiecznie wkurzające dzieci… które bawią nas swoja kreatywnością;) (jak np u mnie – kot w lodówce;))
Kominek, czekam naCiebie u siebie 😉 😀
Sama piszę bloga rodzinnego, w życiu nie nazwałabym go parentingowym. Rzeczywiście z niczym nie wyskakuję, więc statystyki mam jakie mam. Oczekując.pl czytam od dawna, jedne posty z większym, drugie z mniejszym zainteresowanie albo w ogóle. Zwróciłam uwagę na ich autoreklamę już jakiś czas temu, tyle, że ja przeczytałam i zapomniałam, a tu proszę…
Przy okazji dziękuję za wskazówki.
http://_____________.blogspot.com/
Przeczytałam całość, jakoś lubię czytać, gdy ktoś bez owijania w bawełnę mówi co myśli.
Z większością słów się zgodzę, choćby dlatego, że poza tym, że bloguję – inne blogi czytam, bo uwielbiam. Ale blogów pt. spójrzcie tylko co moje dziecko nosi, zrobiło się ostatnio od groma. Żaden nic nowego nie wnosi, w połowie tylko : „Dziecko zjadło, dziecko usiadło, dziecko zrobiło”. A potem ” O szał ciał, zdjęcie dziecka mego jest na 555555 stronach z serii „kidz fashion” i inne ( a jest tam, bo wysłałam 99999999 zgłoszeń ). Więc właściwie, rozumny czytelnik chyba od razu je selekcjonuje … i odrzuca.
Na pewno jak dziecko pojawi się w Twoim życiu, to z tego papierosa zrezygnujesz, bo Jej/Jego dobro będzie dla Ciebie najważniejsze, ale za posmakowaniem hamburgera to i ja jestem, bo mimo mojego młodego wieku, pamiętam jeszcze dzieciństwo bez sterylności, ekologicznego jedzenia, perdyliardów artykułów i oburzeń na temat nieatestowanego obuwia i innych. I jestem moim rodzicom wdzięczna, że pozwolili mi życia próbować po kawałku. Że dali się sparzyć, podejmować własne decyzje i ponosić ich konsekwencje, bo dzięki temu jestem tu gdzie jestem.
I powiem Ci szczerze, że swojego bloga piszę… właściwie chyba dlatego, że lubię. Bo lubię ten kontakt z ludźmi, bo moją Wiki lubię ładnie ubrać. Bo w ogóle lubię rzeczy piękne i gdy świat wygląda pięknie. I wygadać się czasami po prostu muszę, a jak trafię na porządny bubel w sklepie i się zawiodę to i tym się chętnie u siebie podzielę. Bo lubię. I choć jak każdy, zarabiać bym pewnie chciała to póki co, za bardzo się nad tym nie spalam. Na razie piszę, bo lubię… ale tym tekstem ostatecznie zachęciłeś mnie do zakupu Twojej książki, póki co tej pierwszej. Na drugą czekam.
Nie potrzebuję pisać, że jestem najlepsza. Wiem to, bo rodzice mnie nauczyli 😉
… To tyle ode mnie. A jakbyś miał czas i chciał poczytać, pooglądać i powiedzieć , co sądzisz o moim pisaniu, to na pewno mnie znajdziesz:)
Poczytać to nie mam czasu, ale obejrzałem i do zmiany jest u ciebie absolutnie wszystko.
Mały, niewyraźny font, słabe tytuły, brak leadów, fatalne justowanie, nierówne zdjęcia, tylko jeden tekst na stronie, beznadziejne nazwy kategorii (blogerzy nie rozumieją, jak ważne są nazwy kategorii!), cała prawa szpalta do wymiany, no i największy błąd, który uniemożliwi ci zarobki: na blogu bohaterem jest dziecko lub produkt. Brakuje ciebie.
W książce znajdziesz wszelkie potrzebne wskazówki i jeśli po jej przeczytaniu uznasz, że straciłaś czas, oddam ci stracone pieniądze.
Darmowe wskazówki? Za darmo u Kominka?! Też chcę!
Dzięki za rady, na pewno przemyślę 😉
A książkę właśnie kupiła, Córa śpi, więc zaczynam czytać. 🙂
chyba czegoś takiego szukałam. takiego tekstu, który podpowie co i jak. bo wyrosłam już z pisania „dla siebie”. teraz chcę żeby mnie czytali, dzielili się tym co fajne i tym co nie jest fajne w byciu rodzicem. dzięki za inspirację – post mi przy okazji lektury wykiełkował. zostawiam adres http://___________.blogspot.com
świetny tekst … czy Kominek spłonie na stosie – nie sądzę…
dla początkującego bloga parentingowego to drogowskaz, dla istniejącego pomarańczowe światło …
a wspomniane negatywne komentarze – każdy się z nimi zmaga tylko jedni mają odwagę się do tego przyznać, a inni boją się publicznego linczu …
wniosek: od jutra zacznę wierzyć, że jestem dobra w tym co robię, że nie zniknę w tłumie, że zasłużę sobie na 100 tys. fanów, bo dlaczego miałoby mi się nie udać …
_________.pl
Ehh, wystarczyło zmienić słówko „parentingowe” na określenie mojej „części” blogosfery i okazało się, że to wszystko jest bardzo uniwersalne. Najłatwiejsze rady są zazwyczaj najtrudniejsze do wprowadzenia, ale w najgorszym wypadku- umrę próbując.
Mile łechce mnie, że jako blogera parentingowego czytają mnie kobiety. Widać potrzebują męskiego głosu w tym babińcu. Mogę pokazać im, że oprócz dzieci jest też piwo, nalewka, dobry koncert. Oczekując jest najpopularniejsza, bo nie znam popularniejszej blogerki parentingowej. Szczerze mówiąc, nie znam też popularniejszego blogera parentingowego od siebie.
Pff się nie wypowiem bo i tak jestem „najlepszą”
Pozdrawiam bo dawno nic tu nie czytałam .
To jest smutna prawda – boimy się ludzkich opinii, wyzwisk, ocen.
Jasne, są rzeczy za którego zawsze ktoś kogoś zbluzga, a inny przybije mu piątkę
No, to ile słów na ka rzucimy w obecności dziecka też może nieźle zaowocować bogatym słownictwem u tegoż nieopierzonego, tak samo jak obecność papierosa gdziekolwiek się z nim udajemy 😉
,/.,/.,’,’,p]’,lmklhjkh.blogspot.com
Świetny tekst Kominku, czekam na taki o blogach kulinarnych! 🙂
O, ja też 😉 Ciekawa jestem, co mogłabym zmienić dodatkowo 😉
To mogłoby być ciekawe. Też poczekam.
Do 2015??? Cholernie długo muszę czekać, żeby znaleźć się na tej liście 😉
Witam, chciałam się dowiedzieć dlaczego wydziubałeś połowę mojego ‚podpisu’.
Nie jest to link – a jedynie nick jakim posługuję się w blogosferze.
Widzę też, że innych nie dziubałeś mimo, że jak u mnie, nicki te to też części lub/i nazwy blogów.
Ciekawam.
Innym po prostu się udało.
Cóż – ja dopiero raczkuję – jeśli nie delikatnie podnoszę główkę – ale bardzo jestem ciekawa opinii. Robiąc przy okazji kilka innych projektów czasem zwykle brakuje czasu na bloga. Zresztą – zaczynałam z trochę innym pomysłem i z czasem wszystko się zmienia – jak w życiu;) Artykuł fajny, jako początkowa blogerka chętnie zapoznam się z książką:)
Pozdrawiam i zapraszam na http://www.kominek.es
Aż chce się po przeczytaniu tego wszystkiego zaszaleć w dni płodne i później mieć dzidziusia, którego będzie się chciało zawinąć w kocyk i ubierać zbyt lekko jak na jesień.
Jak myślisz Kominku, czy każde przedsięwzięcie w internecie powinno się odznaczać tymi samymi regułami tzn. brakiem strachu i karczowaniem hejtów od samego korzenia?
Akurat te dwie reguły powinny obowiązywać na wszystkich blogach nastawionych na rozwój i komercjalizację, bo tylko na takich blogach reklamodawca może czuć się bezpiecznie.
Zakominkowałam się ostatnio … i jakaś taka kraina mi się wyłoniła nowa bo o Kominku vel TT nie miałam wcześniej pojęcia (!?). No, ale do sedna … w końcu ktoś 🙂 podsumował tą marną część blogosfery. Blogi rodzicielskie, rodzinne itp. jakimś takim tanim infantylizmem straszą. Mam dzieci, ale dzieci są dla mnie i dla siebie samych. Tyle. Nie lubię, nie czytam, a jak czytam 😉 to mam niesmak. Z jednej strony jakieś turpizmy językowe Matki Sanepid, z drugiej lukrowane sesyjki z maluchami. Brrrrr … A Kominek jest super 🙂
O, a tu udało się bez podlinkowania o innej blgerce wspomnieć i bez cenzury 😉 P.S. Sesje kominka też są lukrowane przecież, tylko inaczej i mniej słodko bo bez dzieci (jeszcze, tych przyszłych nienarodzonych 😉 ). Przecież wielu osobom styl Kominka, sesje, lans, też przeszkadzają, inny styl i tematyka, ale zasada i sens ten sam 🙂 Z tą różnicą, że Kominkowi udało sie sprzedać siebie, swój styl, nawet jak poruszy temat masła maślanego, czy dzieci których nie ma, wielu blogerom tego brakuje. Mnie zaskakuje tym bardziej jak to się stało , że kilka z takich buylejakich, przeciętnych i lukrowanych jednak się wybiło / wybija. Hm, poważnie, to dla mnie zagadka (chyba że nie wiem że też po znajomości albo jeden drugiego lansował, co jest strategią wielu, w wielu branżach).
No, to całkiem nowe moje zakominkowanie to nie miłość ślepa jest, a uściślając „jaki kraj taka Shakira” 😉 To ostatnie to ogólnie o blogosferze tzw. parentingowej, nie o samym Kominku, gdzie jakby nie było ale powiew światowy jest. Myśli choćby powiew. Nieklaustrofobiczny. A to dużo.
Dużo celnych uwag, wiele blogów naprawde jest nudnych i boi się samemu zaryzykować albo nie mają na siebie pomysłu żeby coś ciekawego pokazać – i przeszkadza im kiedy wybijają się inni. Ale, to prawda uniwersalna. OT, przeciętni i ci mniej. Jednak rozumiem blogerów oburzonych, blog O. naprawdę nie prezentuje nic ciekawego, wybili się ale sama nie wiem czemu i na czym, a zaproszenie do TV dostali z racji zupełnie innego tematu, nie jako blogerzy. Kolejna rzecz, nie podoba mi się spam, ale też włażenie po cudzych plecach, a tak często wygląda „kariera” tych blogerów, którzy coś osiągneli. Gdyby nie lans, czy znajomości, nie mieliby o czym ćwierkać, czy kwiczeć, bez swojego wylansowanego w ten sposób bloga nie znaczą wiele. Smutne ale prawdziwe. Spam spamem, ale kasowanie uzasadnionych odniesien do innych blogów, mimo że u siebie, śmieszne. Wygląda troche jak promowanie bloga znajomych, tłumaczenie się i sytuacji swoją blogo-twarzą i każdy inny precz :).Co potwierdza co piszą ludzie w komentarzach na o. i zaprzeczanie częściowo potwierdziło ich punkt widzenia 🙂 Tak to wygląda z boku, sorry.
Jak już będę na tyle stara, żeby potrzebować dreszczyku adrenaliny zrodzonej z niagary hejtu – pewnie zapragnę być sławna. Póki co zasięg na granicy błędu statystycznego daje mi mega frajdę i bezpieczny azyl w tłumie. Czyli jak to mawia mój Tato – sława? tak! pieniądze? tak. Ale najważniejsze ZDROWIE 😉
___________.blogspot.com
Lola, podoba mi się Twoj sposob myślenia 😉 ja wychodzę dokładnie z takiego samego założenia 😉
Dobry tekst, potrzebny. Chociaż dla mnie blog o którym piszesz nie niesie żadnej kinkretnej wartości. Ani emocji poza zażenowanowaniem.
A jeśli chodzi o blogi parentingowe, to wiesz Kominku, że więcej odwagi wymaga teraz przyznanie, że klapsów dawać nie wolno, niż że się właśnie nie wytrzymało i nauczyło dziecko kto tu rządzi?
Twój post zachęcił mnie do poruszenia paru niepopularnych tematów. Niepopularnych bo właśnie zbyt prorodzinnych i zbyt wiele wymagających od wyzwolonych matek, które programy ułatwiające karmienie piersią nazywają terrorem a na wakacje jadą same upychakąc dzieci po dziadkach, bo przecież kiedyś trzeba odpocząć.
Mam to samo mam kiedy słucham / czytam żalące się matki na to że … są matkami 🙂 Bo pieluchy, bo karmienie, spanie. I jeszcze te niewybredne teksty o dziecku, a, modne teraz – bachorze! WOW, no tak, bo to się stało tak nagle, niespodziewanie, i z winy dziecka, prawda? 😉 Do tego ta pełnia poświęcenia, problemów. A, i jeszcze te wstrętne matki które „lukrują” bo sobie lepiej radzą 😀 Świadome rodzicielstwo się kłania i nie ma lamentów, tylko radość z rodzicielstwa, nawet w trochę gorszych momentach, bo jak z każdą kwestią i przygotowaniem, zaangażowaniem, wprawą – jest ich wtedy mniej.
Jasne dziecko mi nasrało, wylało sok i kołami samochodu ów sok po całym mieszkaniu, a ja mam z uśmiechem na twarzy cieszyć się z samego faktu posiadania dzieci? Dzieci i ich wychowanie to ciężka harówa, która owszem daje wiele satysfakcji, ale powoduje też, że się jest zmęczonym. Kurewsko zmęczonym (sorry, musiałam dosadniej) i według Ciebie nie mam do tego prawa? a dlaczego nie? Świadome rodzicielstwo? Owszem, czyli blaski i cienie rodzicielstwa. Raz z uśmiechem na twarzy możesz góry przenosić innym razem poszukujesz kąta gdzie cisza i spokój i nerwa masz nawet na dzieci własne. boś nie maszyna tylko człowiek i masz prawo do zmęczenia i zniechęcenia. I nie pieprz, że jest inaczej.
Rodzicielstwo to nie sam lukier, ale też i nie męka. Ot, życie, jak we wszystkim. Chcesz się dzieckiem pochwalić? Chwal się. chcesz ponarzekać? Narzekaj. Chcesz to wywalić na swoim blogu? wywal. Twój blog, twoje opinie, twoje teksty. a czy ktoś to będzie czytał…to już inna sprawa.
Harówka?! Mów za siebie, tak jak sie przygotowujesz do rodzicielstwa i robisz – tak masz, niestety. Przeciez do podtawa bytowania wiekszosci poradnioków, portalików, poradników, sryków. Czerpią na niewiedzy rodziców bo sobie nie radzą. Proste. Ja nie mam z tym problemów i nie mam lukru, tylko takie realia, zapracowałam sobie na nie i sie z nich ciesze 🙂 Chwale? niekoniecznie, ale nie daje sie zamknąć i siedziec cicho bo ktoś inny sobie nie radzi i nazywa dobre macierzynstwo lukrem.
Czy ja coś napisałam o tym, że sobie nie radzę? Nie. Nazywam po prostu rzeczy po imieniu, ale nie udaję, że jest słodko-pierdząco. Czy do macierzyństwa można się przygotować? Nie sądzę.chyba, ze do ukończenia przez dziecko pierwszego roku życia: karmienie, rozwój, gaworzenie, pierwsze ząbki itd. Później dziecko zaczyna pokazywać swój charakterek i na to żaden poradnik, przewodnik ani nawet mama z piątką dzieci nie przygotuje.Moje dzieci zaskakują mnie każdego dnia. Raz pozytywnie, raz niekoniecznie.
Mdli mnie jak mamusie piszą o swoim idealnym życiu i idealnych dzieciach, bo po prostu w to nie wierzę. chyba, że jest to dla nich forma ucieczki przed prawdziwym, słodko-gorzkim życiem. bo przecież kto to sprawdzi.
ależ „farmazonisz”. Ankh – 100% racji. A Ty zwyczajne życie próbujesz udowodnić, że tak się nie da – Tobie się nie udało, nie odbieraj prawa do tego innym.
Przepraszam Jakub, ale na tekst, ze”się nie udało” parsknęłam śmiechem. Mam wrażenie, że za bardzo idealizujecie rodzicielstwo i życie w ogóle. al;e to Wasza sprawa. a o mnie nic nie wiesz, więc z tekstami o nieudanym rodzicielstwie nie wyskakuj. bo nie masz o nim pojęcia.
Świetny tekst. Daje wiele do myślenia.
Pozdrawiam
http://________________.blogspot.com/
Drodzy rodzice, powiem wam, że wasze blogi są w stanie zemdlić ludzi uzależnionych od lukru a psychologom otwierają w kieszeniach wszystkich 15 ostrzy szwajcarskich scyzoryków. Dlatego weźcie sobie do serca zarzut Kominka „Nie przyciągają nikogo z zewnątrz. Na przykład was.”
A można zupełnie inaczej, ja 100% singiel z alergią na dzieci jestem żywym dowodem, że można śledzić ciążę zupełnie sobie nieznanej kobiety z wypiekami na twarzy. Dziś to już matka z dwójką dzieci, ale blog nadal dobry bo ona oprócz bycia świetną pisarką jest i egoistką i istotą seksualną i osobą myślącą. Linkiem do niej się oczywiście nie dzielę, bo ja też jestem egoistką;) (no dobra, Komin nie pozwala).
Ciekawe. Dla mnie te wszystkie nazywanie blogów to czarna magia. Choć nie powiem trzaskam fotek tych nijakich sporo 😉
A co myślisz Kominku o blogu o książkach? Recenzje ciekawych i dennych książek oraz głębsze lub nieco płytsze rozkminy o ogólnych sprawach typu, jaka jest najgorzej zekranizowana książka na świecie.
Ma to szansę na sukces?
Żadnej, bo to już jest, było i będzie.
Kominku, bardzo dziękuję za miłe słowa! Pokażę jutro dzieciom ten tekst, bo inaczej nie uwierzą (próbowałam teraz je obudzić, ale miały wyjątkowo głęboki sen, może za dużo zupy z maku).
Odnosząc się do Twoich zapytań, pozwolę sobie wtrącić moją opinię:
„Dlaczego blogerki parentingowe nie poruszają tematów relacji rodzinnych, także tych trudnych? Dlaczego nigdy nie nakarmią dziecka hamburgerem?”
Jak nie dam rady zjeść swojego, to dzieci zawsze chętnie po mnie dojadają.
„Wódeczki nie poleją?”
Napije się toto, upije, przewróci i zaleje krwią terakotę, a po co to komu.
” W kocyk nie zwiną?”
Media spokoju nie dadzą, człowiek konno nie może pojeździ bo zaraz paparazii się zlecą.
„Ok, to może zbyt skrajne przykłady, ”
No coś ty, luz, normalne sprawy, dzień jak co dzień
” nie wytworzyłem w sobie jeszcze tych instynktów, automatycznie, włączających przycisk „stop” w głowie, kiedy chcę powiedzieć coś niepoprawnego o dzieciach.”
Przybij piątkę 🙂
ano… ano:)
Czy _______ ________ to głupia nazwa dla bloga na którym pisuję lekko o życiu we troje?? Daj głos! V.
Po co ci człon „bloguje”?
Nie kumam tych blogów w rodzaju „Aneta bloguje”, „Blog Marysi”, „Mama i tata bloguje”.
Wyrzuć „bloguje”, zostaw tylko swój pseudonim.
Super, też mnie ta nazwa trochę swędziała. Od dziś zapraszam do siebie!
No właśnie, a czytając nasuwa mi się pytanie. Nie o dzieciach, nie o produkcie, ale o stylu życia. Chyba mam szansę na to podium w 2015 😉 Tylko ciezko jest łączyć kiedy jest i blog parentingowy i biznes. Ze współpracą pół biedy, żadnych konkurencyjnych i nieetycznych zagrań, ale co z typem komunikacji? Tematyka ciekawa, zainteresowanie rośnie, styl ponoc ciekawy, ale jak sie wtedy zwracać? Osobiście i też wywlekac prywatę? czy nie mieszać albo z pozycji my-firma i rodzina. To spory dylemat, no i obawa przed wynużaniem i narażeniem się 🙂 Co potwierdza, że trzeba sie przełamać, bo strach jest sporym hamulcem. Ukrywanie sie pod pierzynką marki, firmy, chociaż małej jest bardziej wygodne, kokietuje zza zasłony. A tak, i identyfikowanie z biznesem i jeszcze rodzina, prywatne sprawy i perspektywa, może być różnie odbierane i to dla mnie faktycznie problem 🙂
Moje dziecko wyrosło z grupy wiekowej, o której wspomniałeś i nie kwalifikuje się by o nim pisać. A szkoda, moja mama twierdziła zawsze, że prowadzę „zimny chów” mojego syneczka więc byłoby o czym pisać. Zabrałam się za pisanie bloga kulinarnego, zaręczam Ci, że będzie to najlepszy blog kulinarny i spotkamy się jeszcze na jakieś imprezie dla elity 😛
Po za tym Jaki SPAM?! Ludzie mają w obserwowanych, przeczytają wpis, rzetelnie napiszą komentarz a na koniec się podpiszą adresem bloga! Na Boga! Jaki Spam!
Naprawdę aż tak trzęsą portkami m.in kominek, że boją się jakieś małego, raczkującego bloga? aż tak boją się o swoją pozycję, boją się, że ktoś się na nim wypromuje jednym małym wpisem adresu?Czizas! opamiętajcie sie.pl:))
Rozumiem, że tym wpisem sobie żartujesz?
Gdyby Kominek albo ktokolwiek pozwolił na SPAM to miałaby tysiące komentarzy typu „jestem pierwsza”, „super czcioneczka”, „fajne zdjątko”. Spójrz na blogi kulinarne – królestwa spamerstwa, gdzie jeśli chcesz znaleźć jeden sensowny komentarz o daniu z wpisu, musisz przejść przez dwie setki spamersów, którzy wrzucają komentarze typu „mniamuśnie”, „aż u mnie pachnie”, „zjadłabym”, „obśliniłam klawiaturę”. Efekt jest taki, że tych komentarzy nikt przy zdrowych zmysłach nie czyta, są bezwartościowym bełkotem oby tylko wepchnąć link do siebie. Myślenie o tym w kategoriach usuwania potencjalnej konkurencji to mega upraszczanie.
Wcale nie mamy tak dużo spamu na blogach kulinarnych 🙂 Tzn. kto ma ten ma, jednak z innymi blogerkami coraz bardziej staramy się usuwać wiadomości „spamowe” i powstaje coraz więcej fajnych, merytorycznych dyskusji – ale oczywiście to zależy też od rodzaju bloga.
Blogi parentingowe są pełne kompleksów.
Kompleksów matek niespełnionych, nieszczęśliwych, nieradzących sobie z rolą.
Rodziców spełnionych, którzy za każde „moje życie jest naprawdę szczęśliwe” obrywają po głowie za lukrowanie (życie nie może być szczęśliwe?)
Matek, które oczy wydrapują, bo dostały mniej plastikowych gadżetów niż blogowa koleżanka…
Brak dystansu… to choroba tych blogów.
Sama znajduję się na równi pochyłej… Czas odgrzebać kilka „świętych” tematów. Dzięki za inspirację 🙂
Z blogowaniem zaczynałam na Onecie w 2004 r. dorabiając się całkiem poczytnego bloga. Po kilku latach bloga zamknęłam, życie codzienne matki, żony i kobiety pracującej nie pozwoliły mi na regularne blogowanie, a nie lubię bylejakości. Do blogowania wróciłam w 2012 r. na blogspocie. Wciągnęłam się na nowo, ale też przeraziłam. Czasy się zmieniły, ja nie nadążam. Z samego zwykłego blogowania niewiele zostało. Kiedyś wystarczył zwykły szablon i ciekawy tekst, by mieć czytelników. Teraz – blog taki jak mój – z szablonu blogspot – wygląda jak z kamienia łupanego. Czytelników mam około 60 dziennie (chociaż nie ogarniam statystyk innych jak tych już oryginalnie zainstalowanych), bo okazuje się, że sam tekst to mało, żeby przyciągnąć ludzi trzeba zorganizować konkurs… Nie krytykuję tego – większość tych konkursów jest ciekawa i sama chętnie mierzę się z zadaniami. Podobnie nie krytykuję współprac i recenzji – sama lubię dostać za darmo jakiś gadżet do testów…
Blogosfera się zmieniła. Bardzo. To naturalne. Pozostaje się przystosować, szczególnie jeśli chce się odnieść sukces. Z pokorą przyjmuję fakt, że jeszcze wiele muszę się nauczyć. Kto wie – może o swoim blogu też kiedyś napiszę, że jest najlepszy 🙂
Pozdrawiam i zapraszam na bloga „z epoki blogowania łupanego”
http://__________.blogspot.com
Piszesz, że nie tolerujecie spamerów razem z panią M. i ok. Szkoda tylko że sama pani M. z bloga o którym piszesz, stosuje taką taktykę u innych blogerów. Zaprasza do siebie podając adres. Ale u niej już nie można takich rzeczy robić? Trochę wieje hipokryzją. Pozdrawiam serdecznie.
No właśnie 😀 Trafna uwaga, nie popieram ale wielu spamuje u innych, chce sie podczepić pod ich obserwujących, fanów (czsto mniejsi), a u siebie nie tolerują 😀 i jeszcze niektórzy w oczy zaprzeczą 😉
Dawno mnie tu nie było… Zachęciła mnie wzmianka mamy Makóweczek… Cóż… Pomijając słuszne treści artykułu, to wydaje mi się on być bardziej częścią kampanii promocyjnej drugiej książki – aby mamy blogerki ją kupiły (ja pewnie kupię tak, jak pierwszą). Nie wyobrażam sobie jednak, aby mamy blogerki słuchały Kominka, bo czy wtedy będą wyjątkowe. Co do fajnego tematu to polecam Chrzest na blog parentingowy no i aborcję… 🙂 http://www.mama.______.pl w ostatnim czasie nic kontrowersyjnego nie napisałam 😉 Opinii wydawać nie musisz Kominku, wystarczy mi to, że nie dostałam odpowiedzi, jak pytałam Cię o zdanie w jednej sprawie kilka m-cy temu a podobno odpowiadasz na maile…
Odpowiadam na te, które do mnie dochodzą. Twój nie doszedł.
Świetne napisane. Dzięki za link nishki, na pewno będę stałym gościem. Ja nie poruszam tematów rodzinnych, ponieważ mój blog jest zapisem śmiesznych – w moim miemaniu tekstów córki, ku pamięci, a może ktoś też się uśmieje. Mój blog nie zarabia, bo nie wiem jak to się robi, uruchomiłam googlowskie reklamy, ale na razie mam może na bułkę 😉
Pozdrawiam blogerów. Miłego dnia.
Ciekawe jak by wyglądał blog Katarzyny Wu.
„Jestem w ciąży…”
„Nazwę dziecko Magdalena, by później mediom łatwo było robić zdrobnienie ”
„Dziś kupiłam najbardziej śliski kocyk na świecie ];-) ”
„Zamiast kopnięć, czuje jakby upadek”
„Dziś prawie bym się zabiła o próg”
„W telewizji leci właśnie Detektyw Rutkowski Show. „
Ponoć zły dotyk boli całe życie.
A co tam…
dawaj! http://www.__________.bloog.pl/
Treściwie napisane. Coś w tym jest 😉
sprawdź: http://___________.blogspot.com/
jakbym zobaczyła u ciebie fote jak kopcisz na dzieciaka juz nigdy bym tu nie weszła i nie tylko ja, nikt nie czyta- nie istniejesz, nie masz dzieci ale jakbys miał, uwierz nie chciałbys zeby ktos na nie kopcił, noz w kiesznie sie wtedy otwiera i czy twoje czy nie stajesz w jego obronie.na pewno nie tedy droga do „suksesu. „
Bo blogi parentingowe są nudne! Matki pierdzielą o ząbkowaniu, kupce, karmieniu piersią, depresji poporodowej itd. Wałkują w kółko te same tematy tylko pod innymi tytułami. Rzygać się chce.
Inne wrzucają po kilkadziesiąt zdjęć swoich dzieci w najróżniejszych przebraniach: dziś stylizacja na kloszarda, jutro na emeryta. Ale dobra… o gustach się nie dyskutuje 😛
Naprawdę fajnych (i niekoniecznie najpopularniejszych) blogów rodzinnych jest kilka (bynajmniej nie myślę tu o swoim, dlatego adresu nie podam), ale nie mam nic przeciwko tym mamom, które piszą ‚za zestaw smoczków’ czy ‚ku pamięci’. Mają swoich odbiorców, piszą z nudów – ich sprawa 🙂
Zgadzam się. Po prostu są nudne!! Ich bachory nikogo nie obchodzą wbrew przelukrowanym komentarzom jaki to dzidziuś jest słodki, a rodzice wspaniali. Rzygać się chce. Mają najłatwiejsze macierzyństwo na świecie, a przeżywają to jak stonka wykopki. Gdyby im przyszło zmierzyć się z chorobą dziecka np. na SMA (są co najmniej dwa dobre blogi o takiej tematyce) to całkiem inaczej by pisali.
Błagam, maja sie nie cieszyc swoim szczesciem, bo kogos innego spotkało nieszczescie i dla nich ich realia to lukier?? Chore podejście, naprawdę. Pomijam już fakt, ze wiele z tych rodzin tez ma swoje problemy, tez dzieci im chorują, a może w ogóle wiele lat ich nie miały? Pomyślałaś o tym? Może nie biadolą jak połamani tylko cieszą się i doceniają jak wspaniałe dzieci mają? Może na przespane noce sobie zapracowali, bliskością z dzieckiem, wiedzą, podejściem, etc.??
A kogo to obchodzi? Pisanie o czymś takim jest chore.
CIESZENIE SIE jest chore? 😀 To ze ktos sie nie użala? Chyba Ty masz jakiś problem 🙂
a ja myślę, że Pan ma rację. nie czytam oczekując.pl, więc nie będę się ustosunkowywać do „problemu”.
całe życie moja mama powtarzała mi, że nie można być nijakim, że jak się chce być najlepszym, to trzeba umieć ciężko pracować, czasem ryzykować i mieć głowę podniesioną wysoko. Czytam ten post trzeci raz i widzę jak wiele mi brakuje – pewności siebie, wiary, ale może ja to zawsze szarą pchełą pozostanę – choć wcale nie chcę:)
nie ma się co oburzać, robić zamętu. ale, żeby być wyjątkowym trzeba mieć coś…
trzymam za wszystkich kciuki, za siebie też. niech szaleją, niech wariują, niech będą „samozwańcami”, ale niech nie tracą tego, co jak Pan napisał w poście jest najwazniejsze „tego, co w blogosferze najlepsze”… bo tu i miłość i pasja…
pozdrawiam
Georgina
Oj, już się narażam pewnie wychylając moją małą główkę ponad powierzchnię i ponad prąd blogosfery….Ale wychynę mój łeb najwyżej mi go ciachniesz i się sama zawinę w tytułowy kocyk i dam wrzucić do wartkiej Odry. Ale tak na poważnie to chyba moja mała blogowa główka musi sobie przyswoić to i owo i książkę już mam w drodze. Ale masz rację, nieraz chciałam napisać że mam dość, że dziecko doprowadza mnie do skraju szaleństwa albo wręcz ciągnie tam trzymając mnie swoją malutką rączką. Tak obawiałam się napisać że mam dość, że świat mnie wkurza i opadają mi ręce. Pewnie za mało takich postów przeziera się przez cały blogowy obraz, a dusza rogata aż się gotuje aby polać to wszystko kwasikiem czasami. Jak masz czas to zapraszam do siebie, rzetelna krytyka mile widziana:)
a i żeby nie było nigdy nie zostawiam swojego adresu bloga, no chyba że tak proszą, bo ja nie z tych co się prosi jak ktoś chce to się znajdziemy
miłego dnia kominku:P
no to wychylam głowę i wrzucam spama, zapraszam w wolnej chwili: _________.logspot.com 😛
http://www.__________.pl/ – poproszę o „zły dotyk” 🙂
Wiele razy zastanawiałam się, czy nie prowadzić bloga o relacjach z dzieckiem, ale nie z pozycji rodzica, bo nim nie jestem, tylko macochy (jakkolwiek źle to nie brzmi). Dzieci nie lubię, Ją też niespecjalnie, ale chyba musiałabym pisać anonimowo, bo większość ludzi by mnie zjadła… No bo jak to można nie znosić dziecka, które nie jest moje i któremu mój facet poświęca każdą wolną chwilę i świata poza nią nie widzi?
Słabe, bo sezonowe. W końcu musiałabyś się ujawnić albo przestać pisać.
Jak to nie publikują zabawnych rozmów z dziećmi i mężami?? My mamy właśnie takiego bloga i zaprzyjaźnione dwa, które tez to robią 🙂
http://www.________.blogspot.com/
Drogi Kominku, czytelniczką Twą jestem od niedawna, blogującą mamą w sferze parentingu też. Dziś otworzyłeś mi oczy, tak jestem zachowawcza i bałam się dodać zdjęcia z niepościelonym łóżkiem, po tym wpisie moge dodac zdjęcie z gołąpupą (ekhm, może połową jej). Dzięki Ci! Czekam na ksiażkę, na jesień. A teraz pędzę po tę co teraz jest dostępna. LofJU!
Bardzo się cieszę, że poruszyłeś temat blogów parentingowych, bo bardzo mnie on również dotyczy. Mam wszak dziecko.
Jest cały ogrom blogów parentingowych, bardzo dobrych, zwyczajnych, a chyba większość nudnych i nijakich. Sama wiem, że nad swoim powinnam jeszcze dużo dużo popracować. Ale bardzo cieszę się, że są – jest tyle f a n t a s t y c z n y c h MAM, zajebistych kobitek, które oprócz tego, że mają dziecko, rodzinę, pracę potrafią wykorzystać czas na bycie najpopularniejszą Mamą w blogosferze. Też chcę być taka.
I tak też się stanie! Czekajcie na mnie.
Poznałam przez rok tak wiele ciekawych osób, tak wiele spotkań przede mną, że ogromnie się cieszę, że takie blogi są i się rozwijają.
O boszeeeee! Że zakrzyknę i wcale nie w zachwycie. Znaczy zaczęło się parcie na kasę na całego.
Czy wszyscy tu tak ochoczo krytykujący tzw. „nijakie” blogi rodzicielskie myślą, że każda matka chce być sławna, pisać dla mas? Nikomu nie przychodzi do głowy, że większość matek pisze dla matek, a nie przypadkowych przechodniów i ku uciesze jakiegoś tam kolesia co browara za browarem po pracy osusza? Naprawdę ktoś myśli, że większość matek obchodzi zdanie kogoś kto dzieci nie posiada? No litości!
Kominku twoje rady może i dobre dla tych co tą kasę kosić worami chcą. Co parcie na popularność mają i na szerokie grono odbiorców bądź co bądź jakichkolwiek byleby byli. Na kontrowersji nie sztuka obecnie wypłynąć tylko nie każdemu taka droga pasuje. W sumie można jeszcze na głupocie wypłynąć tylko kto chciałaby za idiotę robić.
Prawda jest taka, że formuła bloga o rodzicielstwie wyczerpuje się w momencie kiedy dziecko zaczyna łapać, że mu matka obciach robi. I wtedy dopiero zaczyna się zabawa. Bo, albo bloga zamkniesz, albo go przekształcisz i powstaje pytanie w co?
To pisałam ja matka niepopularnego bloga.
ps. A oczekując dostali po głowie bardziej za to co odpisali w komentarzach niż za to co napletli w poście i czym się obwołali – to tak na marginesie.
Nie przeczytałaś ze zrozumieniem. Ten tekst jest wyłącznie dla blogerów, którzy chcą komercjalizować swoje strony. Cała reszta w ogóle mnie nie interesuje, niech robią sobie co chcą.
„W blogosferze parentingowej to jednak jest swoiste novum, bo jak tylko pokazała spamerom środkowy palec, to zaraz zebrała największy hejt w swojej „karierze”.”
Nie przeczytałeś ze zrozumieniem komentarzy na blogu oczekując.pl
Poszło o to, że się stawiają na piedestał (niesłusznie), a nie, że pokazali środkowy palec. To akurat jest normalka, każdy szanujący się bloger (skomercjalizowany czy nie) nie toleruje spamerów. Przydałoby się też trochę pokory, cyt.: „jeśli razi to niech nie czytają :)” – blog komercyjny i taka postawa? Ta szkoła kominka to jakaś lewizna 😉
Pozdrawiam serdecznie.
To ty nie przeczytałaś uważnie. Pokora jest dla przegranych. Blogerzy o mentalności liderów nie mają w sobie pokory.
Oj tam, oj tam 🙂
Zobaczymy co im da ta burza w szklance wody 🙂
Serdecznie pozdrawiam.
Owszem zrozumiałam do kogo ten tekst. Nie bierzesz jednak pod uwagę faktu, że te blogi które chcą komercjalizować swoje strony (może jednak lepiej i prawdziwiej by brzmiało zarabiać na blogu) w jakiś sposób są wyznacznikiem tego co dzieje się na innych blogach danej grupy. Możesz mieć to w głębokim poważaniu bo kierujesz swoje rady do kogoś innego – choć wydaje mi się, że tak do końca nie jest, ale może mi się tylko wydaje.
Prawda jest jednak taka, że nie dość że tworzą się klony narodzone z twoich rad (to trochę niepokojące kominkowirodzice.in x100 🙂 ) , to do nich dołączają klony tychże klonów bo taka jest moda. Owszem idiotyzm, ale jak sam pewnie wiesz tu już działa psychologia tłumu.
Obawiam się całego ataku klonów i to co pokazał Lucas może być betką tego co nas czeka w przyszłości.
Stąd moja wypowiedź choć pewnie powinna trzymać paszczę na kłódkę zamkniętą bo się zwyczajnie nie znam i siedzę w piekiełku zwanym blogi rodzinne – nazwa parentingowe jednak wiochą wali prawie tak bardzo jak obwołanie … ehhhh dobra złośliwości sobie podaruję.
Droga Sroko, jako przedstawiciel tych, co do współpracy szukają takich blogerek, o których Ty piszesz, stwierdzam z całą stanowczością, że blogosfera blogów parentingowych niestety pełna jest tych, o których pisze Kominek. Bardzo żałuję, że z racji wykonywanego zawodu to nie ja napisałam taki wpis.
Uważam, że KOMINEK oprócz książki na temat blogowania powinien napisać inny poradnik, na temat „wdupiemania” opinii i robienia swego. Wydawało mi się zawsze, że jestem twarda baba i jak trzeba umiem powiedzieć do słuchu. A tymczasem ostatnia akcja sprawiła, że zaczęłam po niektórych mailach od MOICH blogerek używać tak żałosnych stwierdzeń jak „jest mi tak strasznie przykro” – wypłakując się mężowi w rękaw. Mamuśki mnie po prostu wykończyły.
Opowiedz mi o tym więcej.
Ale że serio? czy Ty tak ironicznie?
bo z Tobą to wiesz… 🙂
A to swoją drogą…. 😉
Podpieranie swojej popularności jednym występem w TV nie jest najlepszym PR. A cały hejt wziął się nie z treści posta ale właśnie z tej wypowiedzi autorki bloga.
Bez znaczenia.Hejter zawsze znajdzie powód do hejtu. Mnie niedawno hejtowano za wypowiedzi przeciwko hejterom. Hejterom nie robiło różnicy, że przeciwko nim walczę od 7 lat. Nagle się obudzili.
😀
Jak to dobrze, że mojego bloga skrobie sobie po cichu to i hejterstwo mnie omija szerokim łukiem 😉
życzę dużo sił w tej „walce” aczkolwiek wydaje się ona całkowicie bez sensowna 🙂
Bloga piszę i ja. Nie dla sławy i kasy, bo takowej nie posiadam a dla siebie i dla innych matek bliźniąt.
Gierki i wojenki z innymi blogerkami mnie nie interesują
Nie mam pomysłu na super logo, ciągle myślę jak je zmienić, żeby mi się podobało i ciągle mi się nie podoba. Nie słodzę innym, żeby mnie lubili i czytali. Ale piszę prawdę, o cholernie trudnej sztuce pozostania sobą w świecie zawładniętym przez dzieci. Nie widzę celu w oszukiwaniu innych, że macierzyństwo jest słodko-pierdzące.
Dużo prawdy w tym co piszesz.
Pozdrawiam
http://___________.blogspot.com/
Inny, wyraźniejszy i bardziej nowoczesny szablon, trochę więcej zdjęć(na całą szerokość szpalty!), trochę więcej mamy i taty, a sława z kasą zawitają do was. Macie spory potencjał.
nie ma to jak lubić to, co się robi i to robić, czy to się komuś podoba czy nie 🙂
komercjalizacja tego swojego ulubionego zajęcia też jest fajna, nawet bardzo fajna, bo dlaczego nie dostawać wynagrodzenia, za to co się lubi robić, umie robić i w dodatku pasuje innym?
jak ze wszystkim tak w ogólności – jak nie ma jakiegoś szczególnego parcia – to najlepiej nie za wszelką cenę, bo i tak nic z tego nie wyjdzie
że bycie skromnym często myli się ludziom z tzw. „przepraszam, że żyję” to już inna bajka, a że i czasami ci „optymalni” też – bywa -z czymś przesadzą, to też takie… ludzkie jest przecież
dystans, dystans, dystans – czyli że mi z powyższych najbardziej komentarz HPM pasuje 🙂
Wow! Kominek napisał o blogach rodzinnych, dziewczyny macham Wam !
<3
Jak to to ma wychować jak nie potrafi nawet doczytać prostego polecenia by nie zamieszczać nazwy bloga w komentach.. A potem się dziwić że dzieciaki mają ciastolinę zamiast mózgu..
My tu już powoli się nastawiamy na drugą książkę, a ja dalej nie dostałem odpowiedzi na maila w sprawie pierwszej którą wygrałem 😀
Jestem cierpliwy więc dopiero teraz wspominam. Wiem Tomku, że masz masę maili do przeczytania i pewnie jesteś jeszcze przy tych z 2010 roku 🙂
Blogi parentingowe nie zarabiają, bo chyba tylko rodzinę interesują zdjęcia dziecka przy meblościance. Można pokusić się o lifestyle, ale niewielu się to udaje. No, oprócz mnie, oczywiście…
pzdr Tata.
Ty dopiero zaczynasz, ale jestem o krok od przyznania ci racji. Tobie faktycznie może się udać. Od pierwszego wejrzenia widzę niezły pomysł i dobre wykonanie.
Marku, nie dolewaj sobie!
A właściwie… lej ile wlezie! Good job!
Przykład z wódeczką jest bezsensowny, bo takie zachowanie grozi prokuratorem. Myślę, że mimo całego wyluzowania i opierania się na kontrowersjach raczej nie zdecydowałbyś się na taką publikację gdybyś miał dzieci.
Z resztą się zgadzam. Mało jest blogów, które wnoszą coś ponadczasowego i nie opierają się tylko na stylizowaniu dzieci i chwaleniu tym co dziecku udało się zrobić.
Papierosa też bym nie dał, bo nie palę. Mógłbym zacząć. Czego się nie robi dla dziecka…
Nie warto. Potem dostanie zapalenia płuc i trzeba będzie płacić za antybiotyki. Po co to komu.
A ja mam trójkę dzieci, jestem świetną mamą, mój blog oczywiście wyróżnia się spośród innych 🙂 i palę papierosy – uwielbiam to!!!!
raka krtani/płuc tez pokochasz?
… zwłazcza tego gorszego, którego fundujesz swoim dzieciom…? Wystarczy zamiast dymu, wciągnąć trochę wiedzy i badań w tym temacie…
Blogi mamuśkowe to test rajstop na starym tapczanie, wróżenie z kup, użalanie się, że mąż nie pomaga, do tego wszechobecny hejt powodowany zazdrością i kółka wzajemnej hejterskiej adoracji.
Blogi rodzinne to ciepłe opowieści, raczej nie nastawione na zarabianie. Oaza spokoju bez parcia na PLN.
Blogi parentingowe to styl życia. Życie z dzieckiem, które jest po prostu fajne, nie jest końcem wolności, tylko czymś świeżym, nowym i ciekawym – także z perspektywy czytelników.
Blogi mamuśkowe vs blogi parentingowe?
Test pieluch vs test nowego życia
ja wolę to drugie i czytać, i robić.
check http://www.______________.pl
No wiesz – wspomniana testerka rajstop by się oburzyła – z pewnością zalicza siebie do parentingu… 🙂 Ale zdefiniowałaś te trzy kategorie doskonale – tego właśnie zabrakło w tekście Kominiarza 😀
czesc… moge prosic o ocenienie mojego ?? 🙂 Please 🙂
http://_____-_____.blogspot.com
Popełniasz wszystkie błędy, o których wspomniałem w tekście, a nazwa twojego bloga to chyba jakaś parodia.
Mimo tego z ciebie coś dobrego może wyrosnąć. Nie wiem czemu, ale czuję się dobrze na twoim blogu. Czymś przyciągasz, ale dziś nie mam czasu zastanowić się czym.
Wiesz co.. to jak Cie olśni chętnie dowiem się więcej o tym przyciąganiu.
Rozwinę tą cześć a ze wszystkimi błędami z tekstu zostanę i będę szła pod prąd 🙂
Dzięki
W dużej mierze się zgadzam z tym co napisałeś. Aczkolwiek akurat tych blogów, które rzekomo są najpopularniejsze nie czytam, raz byłam i podziękowałam. Swoją drogą jak urodzi sie Tobie dziecko z pewnością zmienisz swoje zdanie. Duzo osób twierdzi, że po porodzie życie zmienia się o 180 stopni i to prawda. Nawet Ci, którzy wcześniej nie lubili dzieci, zmieniają się dość znacznie.
Niektóre blogi są przesłodzone, dlatego je omijam. Posta o uderzeniu dziecka raczej nikt nie napisze z obawy o choćby donos kogoś życzliwego 😉 Blogi rodzinne to temat rzeka, jednak nie można ich wrzucić do jednego worka z innymi bo rządzą się innymi prawami. Pozdrawiam.
Bloga założyłam niedawno , i nie po to żeby zbijać na nim kasę czy mieć popularność. Piszę dla własnej przyjemności, może nie długie notki i nudne ,ale… nikomu tego czytać nie każe. Zakładając go nawet nie myślałam o tym ,że mogłabym na nim zarabiać. Dzięki założeniu dowiedziałam się np o rozdaniach na blogach, w których biorę udział , bo dlaczego by nie ,skoro ciekawe rzeczy można wygrać ? jeszcze nawet nie potrafie ogasrnac dobrze wygladu mojego bloga. Kiedys tez mialam bloga ,ale byl on wylacznie dla mnie i nikogo wiecej. Może jestem dziwna
http://______cenzura to była.blogspot.com
Blogów parentingowych jest sporo, odkryłam to dopiero kiedy sama zaczęłam takiego pisać [a raczej jak ktoś dobrze powiedział, zaczęłam pisać bloga mamuśkowego], ale niestety większość z nich to gnioty, te lepsze wyglądają za to jak zabieg marketingowy. Idealni rodzice, idealne dziecko, idealne zdjęcia, produkty przedstawiane na blogu często nie są osiągalne dla „zwykłych” rodziców, cud miód i malina. Więc zaczynają się negatywne komentarze, wynikająca chyba z zazdrości… bo większość matek polek [w tym zapewne i ja] ma kompleksy, więc i innych do parteru trzeba sprowadzić 🙂
U manie nudą wieje, ale piszę bo lubię – chociaż oczywiście łechce mnie, jak ktoś przeczyta, o komentarzu już nie wspomnę 😛
a tu link do mojego „gniotka” http://_________.blogspot.com/
No dobra, czy mogę liczyć na jakieś podpowiedzi?
Pantomku.
A co sądzisz o tym blogu : http://www.kominek.es ?
Jakieś rady?
PS: Świetne teksty, czasem oczywiście się mylisz, czasem masz w niektórych odmienne zdanie od mojego ( czyli się mylisz), lecz bardzo się cieszę, że tu trafiłem.
Powodzenia!
Trochę miałeś roboty z tym iksowaniem 😀
Może napisz notkę o Woodstocku, temat akurat aktualny (tak, wiem, że juz pisałeś, chcę jeszcze raz!)
Raz wystarczy. I tak zbyt wielu baranków wzięło ją na poważnie.
A czy ja też mogę liczyć na kilka słów, co zmienić, a co zostawić? 😉
http://______.blogspot.com
Zmień wszystko, łącznie z nazwą. Tego czegoś nie da się czytać, wszystko się rozłazi, miesza i wali po oczach. Na jednej stronie zastosowałaś 1500 różnych fontów. Poza tym jak widzę zakładkę „wymiana banerów” to z miejsca wrzucam takiego bloga do szuflady „tym blogerom się nie płaci”.
Eh, no cóż. Sława widać nie jest mi pisana 😉
Mój blog kiedyś wyglądał jeszcze gorzej niż twój. I zobacz, coś jednak ze mnie wyrosło.
Tak więc pozostaje mi nadzieja 😉
A może jednak nie. Twoja książka mnie natchnęłą ;D Chciałabym zmienić tematykę bloga, a może raczej poszerzyć i pragnę poznać Twoje zdanie, czy to ma szansę na sukces.
Oprócz gotowania i książek planuję zrobić dodatkowe wpisy z dekoracją stołów, menu okolicznościowe, ale też np. ciekawe miejsca warte uwagi (niekoniecznie pod względem kulinarnym), czy też ciekawe historyjki z życia kierowcy (uwielbiam jeździć).
No i oczywiście nazwa, ale to potem, jak już się przeniosę na pl. Czy sądzisz, że kruszynka.pl byłaby odpowiednia do tego wszystkiego, czy lepiej sobie darować i zostawić tak, jak jest? 😉
Jakiś czas temu założyłam bloga, z wyraźną inklinacją rodzicielską. Ale zanim wykupiłam domenę zadałam sobie parę pytań, m.in. dlaczego i o czym chcę pisać, do kogo chcę dotrzeć i jaki będzie ten haczyk, który przyciągnie ludzi do mnie, a nie gdzie indziej? I kiedy już w miarę logicznie, wg mnie oczywiście, odpowiedziałam sobie na te pytania, popełniłam pierwszy wpis. Po jakimś czasie, nie powiem, trochę ludzi zaczęło zaglądać. Jakoś to się rozwijało (nie chcę się zbyt rozpisywać). Ale po później przyszła refleksja, że się wypaliłam. Że po pierwsze mój blog jest o niczym. Po drugie ,że wprawdzie jestem rodzicem, ale pisanie wyłącznie w duchu matki i rodziny czy poprawności politycznej mnie nie kręci. Pojawiły się też brutalne wnioski: największą oglądalność miały wpisy z konkursami, przepisami kulinarnymi (i to sezonowo, np latem o robieniu przecierów pomidorowych). To, co miało mnie wyróżniać spośród innych blogujących mam, czyli moje felietony, czytały dwie może trzy osoby w porywach. Mimo słabego ruchu przychodziły do mnie propozycje reklamy pieluch, sreluch, podpasek, płynów do higieny intymnej. I może nawet na waciki by było, ale nie taki był cel. Pieniądze z reklam – tak. Z reklam tego typu wyposażenia – nie. Że mi takie pieniądze śmierdzą? Nie, przeciwnie. Cenię każdy grosz. Ale od początku nie miał być to typowy blog matki, gdzie jedną z kolumn wypełniają pastelowe reklamy i pojawiają się wpisy jakich to niewiarygodnie ekscytujących przeżyć doświadczałam wkładając sobie tampon firmy IKS. Blog miał być najpierw kobiety, potem matki. A we mnie cały czas tkwiła i tkwi miłość do pisania Należę do ludzi o dosyć rozbudowanej potrzebie ekspresji, tak werbalnej jak i tej przelewanej na papier. Tak się składa, że czasami niezbędne wydaje się używanie słów potocznie uznanych za wulgarne dla wyrażenia pełni tego, co we mnie siedzi. Nie do końca wydało mi się poprawne politycznie wplatanie „kurew” itp, we wpisy obok opowiadania o miłości do dzieci. A może błędne założenie. Nie wiem. W każdym razie, pisanie jako mama, przestało mnie kręcić. Potrzebuję czegoś więcej. Stąd decyzja o przeniesieniu się gdzie indziej. Mój blog mamowy pozostanie na razie, choć od wieków nic nie publikowałam Ograniczam się do pisania dla czasopisma dla rodziców. Po co to piszę? Bo wydaje mi się, że takich jak ja jest cała masa. Matki, ojcowie piszą o pierwszych dniach malucha, pierwszych kupach, sikach i innych takich. Takimi jak ja i podobnymi zaśmieca się ta przecież wdzięczna sfera blogowa. Może gdyby więcej blogerów-rodziców pobiło się w pierś i w porę rzuciło ręcznik, byłoby ciekawiej. A tak? Jest kilku wiodących, w większości sprofilowanych (moda, karmienie, zdrowie) potem długo nic i cała, wielka masa Niewiadomoczego. Serdecznie pozdrawiam, Iwona
A ja usilnie twierdzę, że nie tylko łączna liczba wyświetleń się liczy. A interakcja z czytelnikami, a atmosfera na blogu to nic ? Tekst jest o czym innym, komentarze są o czym innym. Autorka po kilku pierwszych komentarzach przestała odpisywać, a kolejne notki w żaden sposób nie nawiązują do wspomnianej powyżej.
Cała dyskusja nie jest o tym, że Autorka nie życzy sobie spamerskich komentarzy, lecz o ogólnym traktowaniu czytelnika – który nabija im statystyki – i tego, że blog jest najpopularniejszy, gdyż wystąpili w DD tvn (nawiasem mówiąc rozmowa w żadnym stopniu nie dotyczyła blogowania.. a tvnowskie śniadanka to najwyższych lotów nie są, skoro występują tam także celebrytki znane z pokazywania pośladków i nagiego biustu)
Nie wiem czy blog jest najpopularniejszy, czy najlepszy, jednak mnie jako czytelnika – nie zachęca, mojej firmy też nie zachęca, żeby tam kampanię zrobić – ale ja się nie znam. Widocznie nie jestem targetem.
Szkoda. A Autorom życzę powodzenia i może troszkę więcej samokrytycyzmu, bo ja jestem bardzo za tym żeby się osiągnięciami chwalić… Jeśli faktycznie jest czym. Bo sztucznie pompowanego ego nie ‚zniesę’
pozdrawiam
Jakoś tak mi ten Twój tekst nie chce wyjść z głowy, więc wróciłam. Zadam pytanie niczym do wróżki, ale co tam: Czy mógłbyś wypowiedzieć się na temat mojego kawałka w sieci? Poprzedni mój wpis przeszedł bez moderacji i dlatego nie podam tutaj strony. Adres tak jak mail tylko z końcówką pl Proszę i dziękuję 🙂
Przecież u ciebie na głównej widać jeden tekst. W dodatku bardzo nieczytelny, że nie wspomnę (a jednak wspomnę) o braku fotki.
Jeśli sądzisz, że ludzie będą szukali tekstów w kategoriach, to jesteś niepoprawną optymistką. Ja ten motyw przerabiałem w 2005 r. Cały rok zajęło mi zrozumienie, że nie tędy droga.
Jak najszybciej to zmień.
Dzięki, zaufam bardziej doświadczonemu i zrobię tak jak mówisz. Pozdrawiam 🙂
Weszłam po czasie, żeby jeszcze raz poczytać, co tam Kominek naodpowiadał wszystkim blogującym matkom, które łaknęły jego opinii 🙂 Zastanawiałam się czy inwestować w nowy framework. I tu znalazłam odpowiedź, dzięki. Z jednym tekstem na stronie takie to nieczytelne, że sama bym tam dłużej nie została.
Mąż, który od strony technicznej bloga ogarnia denerwuje się, że zdanie Kominka najważniejsze. Trudno, jakoś przeżyć musi. Do lektury Blogera zagoniony.
Podpis daję do wyiksowania 😉 – Spełniona Mama. Tylko pseudonimu proszę nie krytykować Kominku, bo się z nim utożsamiam i nic nikomu do niego. Całą resztę zniosę.
To prawda, że blogi pisane (głównie) przez mamy, to jedne z nielicznych miejsc w blogosferze, gdzie emocje łączą się z autentyzmem. Nie żałuję jednak, że są mało popularne – wręcz przeciwnie, to je w pewnym sensie chroni. Kto zna te blogi, ten wie, o czym piszę. Blogi parentingowe to poza tym bardzo pojemna kategoria: sporo blogów już dawno odpłynęło na inne wody, a wciąż są postrzegane tak samo jak te niszowe.
Kominku a nie pomyślałeś, że niektórzy piszą bloga nastawiając się nie tylko na kasę. No fakt, pewnie akurat Ty nie pomyślałeś, ale uwierz mi, że zdarzają się takie osoby, którym pisanie sprawia frajdę, dołączają do jakiejś grupy, poznają nowe osoby, po prostu lubią to robić.
Zawsze można sobie poprawić statystyki pokazując swój punkt widzenia (czasem mocno kontrowersyjny), ale po co to robić? pokłócić się dla większej ilości lajków! Każda matka ma inny punkt widzenia, inne sposoby wychowywania, które może się nie podobać innym blogerkom, ale czy to coś zmieni – dla dziecka (przynajmniej przez kilka lat) będzie matką idealną.
Czy Ty naprawdę przeczytałeś te wszystkie komentarze czy raczej Iwonki za Ciebie odpisują? Jeśli sam to powiem tylko … wow… i chyba czas pomyśleć o dziecku – za dużo masz wolnego czasu i chyba Ci się nudzi (folia bombelkowa też kiedyś się znudzi 🙂
Jakby ci tu delikatnie odpowiedzieć…
Jesteś typem komentatora, który na tekst o samochodach, odpowiedziałby „kominku, a nie pomyślałeś, że są samoloty?”.
Kominku, ale że samoloty też są to fakt! Nie wkładaj wszystkich do jednego worka, zauważ, że są inne pojazdy 🙂
tak samo z blogami, uczysz innych jak pisać bloga, jak robić na nim kasę (blogera sama przeczytałam od deski do deski i naprawdę polecam – pisałam już o tym w innym komentarzu), ale czy warto? może lepiej jak ludzie sami do tego dojdą jak zarobić na blogu, co warto a co nie
chyba nie chciałbyś aby powstało tysiące Twoich klonów, w końcu ilu Kominków można znieść 🙂 Ty jesteś popularny, bo coś cię wyróżnia, a jak powstaną nagle grzejniki, kaloryfery i inne pseudokominki to niestety nikt nie będzie ich czytał mimo tego, że zastosują się do złotych rad. To, że ktoś pisze z myślą o kasie wyczuwa się od razu, za to blogi z pasją mimo, że nie dochodowe są warte poczytania.
Z parentingowych mnie zachwyciła ________ i ________ jedna i ich blogom wróżę przyszłość – kilku innym pewnie też, ale nie będę podawać wszystkich w Twoich komentarzach.
Do mnie na bloga lepiej nie zaglądaj, bo nic by Ci się nie spodobało, a ja nie jestem zbyt odporna na krytykę, po co mam później płakać w poduszkę. Ale mimo to może nie szalona liczba osób, ale jednak ktoś tam mnie podczytuje i podoba im się to co robię. Nie jestem humanistą, raczej umysł ścisły, więc wiem, że nie piszę rewelacyjnie, ale widocznie coś innego przyciąga czasem czytelników.
Chciałam tylko jeszcze jedno dodać odnośnie Twoich kampanii:_______________________________________________________
Nie zanudzam więcej, ale nie odpowiedziałeś na pytanie czy sam czytasz i odpisujesz czy to Iwonki z nami rozmawiają 🙂
Podkładasz się pytaniami „czy warto szkolić innych blogerów, może lepiej sami by do czegoś doszli”. Ja nikomu niczego na siłę nie wciskam. Jeśli ktoś uznaje, że warto, to twoje pytanie nie ma sensu. Widocznie warto.
Reszta tekstu poszła w kosmos. Na moim blogu reklamodawcy są nietykalni.
Kominku, mogę uśmiechnąć się o kilka słów krytyki?
Co jest u mnie nie tak, i czy jest coś, co wogóle jest na tak 😛
Nie dajesz mi spokoju tym postem 🙂
Pozdrawiam 🙂
http://____________.blogspot.com/
O dżizas…
Chciałoby się złośliwie odpowiedzieć, że u ciebie nie ma nic na tak. Ale to nie będzie złośliwość, tylko fakt.
Jest naprawdę źle. Jest fatalnie.
Nie zniechęcaj się do pisania. Po prostu zmień absolutnie wszystko.
Dzięki za odpowiedź.
Muszę przemyśleć to i owo 🙂
Ja także zarzucę linkiem i poproszę o zerknięcie. Z dnia na dzień piszę coraz intensywniej, a z miesiąca na miesiąc staram się publikować coraz więcej (mimo, że w tym i poprzednim miesiącu mam 26 postów). Moim zamiarem jest w dwa lata stać się w miarę popularnym blogerem (początki blogowania i statystyki jakie zobaczyłem trochę mi podcięły skrzydła, ale już się ogarnąłem). Póki co po prostu piszę, ale jestem w fazie myślenia, o tym, o czym pisałeś w tym tekście – o czymś niepowtarzalnym, o czymś, czego nie ma nigdzie indziej. Powoli kształtuje mi się w głowie to coś 🙂
Aha, jest opinia o „Blogerze”, więc z urzędu dodaję sobie +2 punkty.
http://________.blogspot.com/
Polecam jeszcze ten blog: http://kominek.es/
To ja ci 100 odejmę. Co drugi temat poruszany przez ciebie, był poruszany u mnie. Wnioski wyciągasz podobne.
Przypadek? Być może. Niestety do „niepowtarzalności” masz jeszcze długą drogę, zwłaszcza, że idziesz w odwrotnym kierunku.
Kategoria „Ludzie” do wyrzucenia. Każdy temat mógłbyś spokojnie zmieścić w pozostałych kategoriach. Masz zbyt duży rozstrzał tematyczny. Tu lifestyle, tam technologie, jakieś książki, filmy. To się nie ma prawa udać. Nieprzypadkowo kominek jest podzielony na dwa blogi, bo u mnie też by taki numer nie przeszedł.
Chyba muszę przestać czytać blogi, które mają podobną tematykę. Będę musiał zostać wyłącznie przy kominek.es, bo boję się, że tak jak ty mogłoby zareagować wiele osób – tzn. przypuścić, że mogę się opierać na tym, co oni napisali. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że to co mam, brałem od ciebie. Ja chcę tworzyć coś swojego, ale na twojego bloga natykałem się często w przeszłości. Były to pojedyncze teksty, co jakiś czas zostawałem na dłużej, aż w końcu zostałem na stałe i myślę, że nieco mnie ukształtowałeś… no cóż, to był początek technikum, więc byłem na to podatny.
W każdym razie dzięki wielkie, bo ta krótka odpowiedź naprawdę bardzo dużo mi powiedziała. Powinieneś brać kasę za indywidualne porady 🙂 Od jutra biorę się za zmienianie wszystkiego. Z tymi kategoriami to nawet się spodziewałem. Z początku miałem ich 8. Faktycznie czeka mnie dużo pracy, ale tylko mnie zmotywowałeś.
Do zobaczenia na esiątku 🙂
Całkiem nieźle czujesz się w technologiach. Marczakowi przydałaby się konkurencja. Skup się na tym. Gry, tech, mobile i tym podobne bzdury to wciąż niezagospodarowana nisza w blogosferze, a firmy mają coraz więcej kasy i dobrych pomysłów na kampanie reklamowe.
Przejrzyj zagraniczne blogi. Zobacz, co robią dobrze, a czego jeszcze nie robi dobrze Przemek lub Grzesiek. I zacznij to robić.
Tak zrobię. Pół nocy myślałem jakie podjąć kroki i zdecydowałem, że zostaną jedynie dwie kategorię (technologia i media. To akurat rzeczy, które najbardziej mnie kręcą). Najwyżej w przyszłości dorzucę jeszcze jedną.
Zastanawia mnie tylko czy chcąc konkurować z takimi stronami jak te Przemka Pająka, lub Grześka Marczaka musiałbym prowadzić bloga tak jak oni, to znaczy zwerbować więcej osób i aktualizować stronę kilka razy dziennie, czy jednoosobowa działalność w tej kategorii też miałaby rację bytu?
Jestem idiotą. Ty piszesz mi, żebym się skupił na technologii, a ja chciałem jeszcze media. Jak mam się skupić to na jednym. Dobrze, że przyszedłem tu jeszcze raz, przeczytałem to wszystko i tym razem użyłem czachy. W zasadzie nie wiem po co to tutaj piszę, ale w jakiś sposób mi to pomaga.
Tomku jest szansa, że zrobisz konkurs na projekt okładki do nowej książki? pomijając nagrody jakie zwykle masz na blogach, to na pewno posiadanie w CV, że umiejętnie zaspokoiło się graficzne wymagania wybrednego Kominka jest czymś wyjątkowym;)
Chyba zrobię:)
hejtery rozstroju żołądka dostaną, że następny bloger „nie chce zapłacić” tylko konkursikiem się wymiguje:)
nie wiem może ja się nie znam, ale żeby zrobić dobrą, oddającą treść książki okładkę nie trzeba by było jej wcześniej przeczytać?.. to chyba byłby problem jakby chętnych było wiele.. piractwo nie próżnuje.
chyba założę bloga – z miłości do Ciebie.
Daj spokój. Podeślij cycki i jesteśmy kwita.
a żebyś wiedział, że niezłe! a serio (bardziej) – tak mnie wkurwiasz (choć na zdrowie!) od lat tym pisaniem, że już bardziej niż ciut rozważam, czy stać mnie na ten trud i obowiazek na tyle, by juz go podjać.
A podobno samice z młodymi to najbardziej agresywne twory w przyrodzie… Spodziewałabym się po tej gałęzi raczej czegoś ciekawego.
Bardzo ciekawy wpis – nie jeste Mamą, ale też obserwuję (z ciekawości) blogosferę paretingową i z tego co zauważyłam, to na niektórych blogach wręcz oficjalnie hejtuje się inne blogi/blogerki – u nas (tj. w kulinariach) taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia i nawet jeśli ktoś ma osobiste animozje to nie jest na porządku dziennym pobliczny hejt, liczy się dla nas w dużej mierze dobra atmosfera (oczywiście, że są wyjątki, ale nie wielkie – od parentingu do bloga o karmieniu rodziny nie jest daleko).
Drobna uwaga co do zdjęcia dziecka, które dostało klapsa: nie zamieściłabym, bo bicie dzieci jest obecnie niezgodne z prawem, więc co innego być rodzicem, który nie przejmuje się opiniami innych (np. ubiera dziecko w za cienką wedle innych Mam kurteczkę), a co innego umieszczać zdjęcia pokazujące bądź co bądź łamanie prawa – to może mieć nieprzyjemne konsekwencje dla rodzica. Na pewno miałoby w Skandynawi w każdym razie.
Pozdrawiam Mamy!
ps. kiedyś czytałam wpis na blogu parentingowym (nie pamiętam jakim już) – dziewczyna dostała od firmy wózek. Żebyście wiedzieli, ile musiała za ten wózek się nasłuchać zawistnych komentarzy..
Hmm a teraz już linki nie są xxxowane :)? Pytam bo może i ja ocenie się poddam .
Myślę, że będą z czasem. Widocznie w tym momencie nikt nie nadzoruje tego postu, albo bloga 🙂
Hehe, pewnie Kominek poszedł już spać ;]
A w takim razie… może i ja podam link do bloga trochę-rodzicielskiego (nie lubię słowa „parentingowy”). Fajny jest, wiesz, Kominku? 😉
____________.blogspot.com
Od dawna myślę nad powrotem do pewnej domeny, którą mam wykupioną od lat. Daj mi kopa, żeby się za to wziąć, co?
Chociaż nie jestem nastawiona na zysk z bloga/ strony, ale wiadomo… „wszystko drożeje, a żyć trzeba” 😉
Domena, jak domena. Ten szablon sprawia, że po kilku sekundach aż chce się wyjść. Wolno mi chodzi, skacze, coś tam znika, coś się pojawia. Napaćkane tekstem aż głowa boli, bo się wszystko plącze.
Jedyną zaletą tego bloga jest pomysł na niego. Masz dryg do blogowania, myślę, że nie będziesz miała dużych problemów z wyróżnieniem się z tłumu.
Zmienić szablon, uporządkować wszystko, wywalić pierdyliard banerów (tych pomocowych też), dawać trochę więcej fotek i będzie dobrze.
Heh, to pierwszy szablon, jaki zrobiłam sama i rzeczywiście ma błędy, czego jestem świadoma :/
Dzięki za opinię 🙂
Kominku! Dzialaj. Błagam nie rób mi xxx.Zobacz jak zajebiscie pisze ta mama i jak walczy o zycie swoich corek. Trzeba im pomoc. Zdecydowanie. http://u_____________/
Może i trzeba. Ale ja nie ulegam nakazom i szantażom.
świetny tekst, pięknie ubrałeś w słowa to co co myślę, ale tak bosko bym nie przekazała ;),
pozdrawiam AsiaR
Podoba mi się:) wrzucę „moim matkom” na fb jeśli można?
Jasne. Ja wszystko wytrzymam 🙂
To zapraszam w wolnej chwili byś popatrzył co piszą:)
Znajdziesz, bo linka nie mogę przecież podać:):)
D.
burza w blogosferze, huczy od rana – przynajmniej takie do mnie sluchy dotarły. i zaglądam, czytam, szukam sensacji i nie znajduje. Tekst sensowny, trafiony. No i idac owczym pedęm zostawiam swoj adres z nadzieją na hejterski kominkowy komentarz!
Pozdrawiam
http://www.______.pl
Ups, niestety nie mogę ci pomóc. Nie jestem i nigdy nie byłem hejterem, choć taką łatkę niektórzy mi przypinają.
Ten hejt to z przymróżeniem oka:) na opinię bardzo chętnie poczekam…
Nigdy nie uznawalam Cię za hejtera. Zaczęłam czytac artykuł, bo uznano mnie za ignorantke skoro ponad 24 godziny minely a ja artykułu nie widzialam, nie czytalam, serio spodziewalam sie sensacyjnych zdan. Jednak Mamy przesadzają;)
Ode mnie pełen szacun dla Kominka!
Pozdrawiam i czekam…:)
Ciekawa jestem co ja powinnam poprawić, by stać się najlepszą?
Mogę liczyć na kilka wskazówek?
Czy u mnie wieje nudą?
Ja z kolei od początku stawiałem na codzienne śmieszności powodowane przez posiadanie dziecka, często w postaci fotki i dwóch zdań opisu, ale kusi mnie, żeby pisać o czymś więcej. Teraz na dodatek do ekipy dołączył jeszcze trójnogi kot.
http://_________.pl
Z ciekawości i tylko z tego powodu i ja poproszę o opinię http://__________.blogspot.com/ (sprawę nazwy pozostawmy w spokoju :))
Nie ma tak łatwo. Nazwa jest do zmiany. Natychmiast.
Generalnie twój blog to taki typowy blog, pisany po to, by pisać bloga. Jeśli nie chcesz na nim zarabiać, niczego nie zmieniaj. Jest fajnie, rodzinnie, swojsko.
Jeśli chcesz zarabiać, to nie masz na to najmniejszych szans.
1. Jak wchodzę na stronę i nie widzę na niej tekstów, tylko jakiś wielki obrazek z logo bloga, to wychodzę.
2. Beznadziejne tytuły.
3. Beznadziejne zdjęcia, bo nudne, standardowe, takie no rodzinne. Jak do albumu dla babci. Mama, tatuś, dziecko, wózek. Nuda. Z takiego rewalu, to dopiero na samym końcu znalazłem dwie, trzy dobre foty. Ta z widelcem i dzieckiem chyba najlepsza.
4. Bałagan na blogu, wszystko porozrzucane, nierówne, kolorowe. Szablon do zmiany.
O dziwo leady, raczej nieświadomie, robisz dobre. Na kilka tekstów chciało się wejść, bo umiałaś zachęcić. Rzadko spotykane.
Nie pisz bloga „o wszystkim, co w moim życiu”. Jeśli chcesz zarabiać, rzecz jasna. Nawet jeśli masz ciekawe życie, to dla czytelnika będzie nudne. Nikogo nie interesuje prawda, a tym bardziej nikogo nie interesuje wszystko, co robisz.
I tak oto ________ zamiast położyć się spać jak dziecko i mąż posiedzi i poczeka na odpowiedź.
Dlaczego – bo pragnie wiedzy, bo jest cierpliwa, bo jest uparta, bo lubi wieczorem pogadać, bo … Kominek nie śpi.
Czy mam coś zmieniać http://__________.wordpress.com/
Czy ze mną jest aż tak źle?
Na początek przestań spamować, bo jest coraz mniej miejsc, na których nie masz u mnie bana.
Podejrzanie dobrze wygląda twój blog. Albo czytałaś moją książkę albo masz talent. Wiem, że byłaś na szkoleniu, ale ze szkolenia byś tyle nie wyniosła, zatem jeśli masz talent, to nie przestawaj pisać. Idziesz we właściwym kierunku.
PS Popraw to nieczytelne logo, nie bądź niechlujem. I uciekaj z wordpress.com. Im szybciej tym lepiej.
PS Leady mnie wkurzają. „Ostatnio…”, „W ostatnim czasie..”, „Parę dni temu”, „Aktualnie…”, „Czasem przychodzi…”. itp… Odpuść to. Zwróć uwagę, jaki lead jest w tym tekście. Nie piszę „Ostatnio przeglądałem blogi parentingowe”, czy „Czasami na blogach parentingowych można znaleźć…”. Jest konkret. Pierwsze zdanie załatwia sprawę i zmusza do otwarcia tekstu. Pisz leady w taki sposób, aby mówiły o czym jest/może być tekst i zarazem nie nasycały czytelnika. On ma kliknąć w to głupie „czytaj więcej”.
Tomku bardzo dziękuję Tobie za te wskazówki.
Niezwykle ucieszyło mnie to, że podejrzanie dobrze wygląda mój blog. Oczywiście, że czytałam książkę, mam nawet z autografem ze szkolenia.
Wiesz zapewne, że Twoje zdanie jest ważne, bo Ty wyznaczasz pewne trendy, a skoro u Cebie ta dobrze, to czemu nie brać przykładu z najlepszych.
Z tym uciekaniem muszę poczekać na kogoś kto w tym pomoże, bo w tym temacie talentów mi brak.
Racja, z tymi leadami to kiepsko. Nawet nie myślałam, że aż tak. Dzięki za zwócenie uwagi. Konkret – zapamiętam. Jeszcze dużo się muszę nauczyć.
bardzo dziękuje za te wskazówki, taka konstruktywna krytyka jest świetna.
Pozdrawiam
Kurcze, noc w pracy spokojna to adrenaliny muszę sobie dodać.
Co z moim blogiem
http://__________.blogspot.com/
Nie istnieje. Napisałaś 29 tekstów od listopada. Tyle ile ja napisałem na kominek.es w tym miesiącu.
Twoja strona nawet nie stała obok bloga, a ja nie zamierzam oceniać czegoś, co w dupie ma nawet autorka.
Że w dupie ma to się nie zgodzę, po prostu nie jest to dla mnie najważniejsza rzecz w życiu :). No trudno, jednak nie zaistnieje w blogowym świecie ;P.
Dzięki, że w ogóle zajrzałeś 🙂
A czy niejaki Kotarbiński nie miał też mało wpisów, ze spamowaniem włącznie do swojego bloga i proszeniem o głosy (na GL nawet wprost zostało to opisane jako nieetyczne bo wykorzystywał kilka grup ktorymi zarzadza do spamowania) zgarnął nagrodę w kategorii? 🙂
Czy mam wymyślić konkurs i dać nagrodę blogerce z trzema wpisami, aby udowodnić ci, że każdy może sobie zrobić durny konkurs?
Mój blog chyba do żadnej kategorii się nie nadaje, może do kobiece ale to tez nie bardzo bo ja mam przeświadczenie o tym iż posiadam jaja (to chyba choroba psychiczna) ale czasami zamieszczam rozmowy z mężem. Miła rodzinna atmosfera. :))
No to jeśli już tak wszystkich obmacujesz to też się podłoże, a nóż dotkniesz.
A jak nie nóż to widelec.
_________.bloog.pl
kurde..chyba w końcu kupię i przeczytam tą twoją książkę…
coś ostatnio trafiam na same dość burzliwe dyskusje…albo za dużo mam czasu, albo krąca mnie afery, buahahha
Nie lubie słodko pierdzących blogów rodzicielskich. Rozumiem że nie wszystko musi być tak „popaprane” jak u mnie i może jako matka dwojga słaby ze mnie autorytet (zawsze się znajdzie matka 3-trojga, gotowa zamknąc mi buzię, hehe), ale Ja osobiście zostaje wierną fanką blogów, które pokazują życie takim jakie jest…. raz jest różowo , raz gradowo…
Też bym chciała miec odwagę napisać że jestem zajebista i zabawna, a moje teksty są lekarstwem dla wszystkich sfrustrowanych, zdesperowanych, czasem nawet uśmiechniętych , zadowolonych z siebie matek, żon..ale nie będę piała fałszywą skromnością, po prostu nie jestem gotowa na takie wyznanie :-)))
A najlepszy blog parentingowy czytuje i mnie jakoś dynda czy sa najlepsi czy nie…
Ich królestwo, ich rządy, komu się nie podoba…won!
No bo chyba na blogu nie chodzi o to aby pisąć pod publikę…ach lubcie mnie, lubcie mnie…ale mieć prawo pisać co nam się podoba, w pełnym subiektywiźmie :-)))
Nie czytam blogów familijnych. Według mnie w większości są skierowane do wąskiej grupy odbiorców, czyli innych mam (rodziców), opisują infantylnym językiem sprzęty obsługujące dzieci, wyjścia na plac zabaw i ubranka, które dostały od sponsorów. Ludzi „nie z branży”, czyli nie-rodziców średnio to bawi. Jest jeden wyjątek – _________.pl – dziecko jest, owszem, ale do tego super fotki, poczucie humoru (czasem ścieram ślinę z klawiatury), relacje, praca i inspiracje. Ona pokazuje, że świat z dzieckiem to fajny świat.
Ciekawy artykuł. Czy to to nie jest tak, że piszemy w sumie dla siebie? Czemu wszystko musimy robić dla innych. Dlaczego ciągle musimy się innym przypodobywać? Czekać, prosić, błagać o uznanie innych? Swego czasu prowadziłam regularnie blog i myślałam o tym, że jest dla mnie jak pamiętnik, które kiedyś prowadziłam namiętnie. Taki pamiętnik na przelanie wszystkiego co nam w duszy gra. Ja nie przepadam za czytaniem blogów na którym, ktoś reklamuje jakieś produkty, przemyca marki, po prostu zarabia na tym. Od tego mam inne strony w internecie. Blog ma być taki z życia, nie sztuczny twór skomercjalizowany do potęgi. I zastanówmy się właśnie czy jesteśmy odporni na krytykę ale czy jesteśmy też odporni na uznania, pochwały. czy nie uzależnimy się od nich jak od papierosów, narkotyków, alkoholu. Od pisania bloga też można się uzależnić, od przyklaskiwania innych, chwalenia, słodzenia. I co to za blog parentingowy skoro rodzice zamiast spędzać czas z dzieckiem klikają w klawiaturę zapominając o całym bożym świecie?
zalozylam bloga miesiac temu, wymyslilam ze chce zarabiac a nawet musze gdzies dorobic. zobaczylam ze duzo osob potrafi na blogu chociaz dorobic, mnie tez sie zachcialo 😉 ale bedac miesiac w blogosferze juz mi sie odechcialo. Po pierwsze nigdy nie sprzedam twarzy swojego dziecka, nikt mnie do tego nie zmusi. nawet znajomi na fejsie nie widzieli. A mamy ktore zarabiaja na blogach fotki sprzedaja, milion zdjec dziecka w tej samej pozie. Do tego mamy sa piekne, bogate, maja mnostwo gadzetow ekstra ktore niechcacy wplataja w fotki. sielsko-anielsko. U nas tak nie ma ;_) napisalam jednej takiej mamie komentarz- bo przeciez tak to dziala ja wchodze do mamy- zostawiam komentarz a ona mi sie odwdziecza. Zostalam zlinczowana za to ze napisalam cos co nie bylo och jak pieknie och jak cudownie.
itd itd…. co z moim blogowaniem po miesiacu? chce pisac nadal bo lubie to bardzo i chce miec dla corki pamiatke, rozdalam adres znajomym. i chyba na tym skonczyla sie moja wizja zarabiania kasy na blogu.
A Ty Kominek jestes szokownik
! sobie przechlapales u niektorych mamusiek 😉
a swoja droga jak już jak juror oceniasz blogi to co myslisz o takiej nazwie Dolina Maminków? 🙂
Ja co prawda sama nie prowadzę i raczej nie planuje w bliższej przyszłości potomstwa ale ale strasznie zauroczyła mnie _____ swoim nowym blogiem. Jest jeszcze blogo-portalo-coś, właściwie nie pamiętam dokładnie co ale w nazwie miało coś z ______ – cudownie odczarowana „magia” rodzicielstwa
Co prawda nie czuję się jak autorka bloga parentingowego, ale dzieci są więc spytam o opinię, bo czuję, że niedługo stanę w miejscu. A blog jak w mailu .com A nóż mi się poszczęści.
Kiedyś oczekując czytałam z wielką przyjemnością, potem znudziło mi się czytanie o hotelach i innych bzdetach, ot taka nuda.
Najpopularniejsi to oni nie są na pewno, ale to wiedzą Ci, których to interesuje, reszta się złapie i zawsze dojdzie nowy czytelnik.
Grunt to reklama, jeśli chcą zarabiać, to dobrze, że im się udaje! Ja życzę powodzenia, wytrwałości i większej ilościc zytelników 🙂
Sama nie ukrywam, że jestem zdziwiona, bo nigdy nie wpadło mi do głowy, że na blogu można zarabiać 🙂 Pozdrawiam Kominek 🙂
Na blog Oczekując.pl trafiłam jakiś czas temu. Lubię tam zaglądać, jedne posty mnie interesują bardziej, inne mniej, ale ogólnie blog jest fajny. Określenie „najpopularniejszy” odbieram jako chwyt reklamowy i szczerze mówiąc w żaden sposób mi to nie przeszkadza 😀
Rozśmieszyła mnie dyskusja pod (jakże kontrowersyjnym postem;), nagle odezwała się masa blogerek – mam, które tylko czekały na okazję, by demonstracyjnie zakomunikować „odchodzę i nie wracam” 😀 Tak naprawdę chyba już dawno uwierało je to i owo w blogu i ja wyczuwam jednak w tym zawiść.
Blog jest ciekawy, pokazuje, że życie z małym dzieckiem nie musi być rezygnacją z wycieczek, imprez itd.. i to jest fajne. Mało jest blogów parentingowych, na które się tak chętnie zagląda.
Blog Oczekując nie narzuca – bądż taką i taką matką, nie przynudza – o Boże dzisiaj w szpitalu, sklepie, placu zabaw….była taka i taka matka wyrodna i zaczynają się historie z horrorów ukazujące, że 99% matek to debilki źle wychowujące swoje dzieci ( na niezdary, patologię itp ). Na wielu blogach niestety wieje nudą. Niektóre mamy czytają jakieś amerykańskie poradniki ( 😀 ) i potem piszą posty pod wpływem tego co przeczytały jako swój punkt widzenia – no żałosne. Inne wrzucają setki zdjęć swojego dziecka – no bo na pewno cały świat się zachwyci ich dzieckiem tak jak oni 😀 ;))) No i ok ich sprawa – mnie to nie interesuję, więc nie zaglądam – PROSTE.
Przyznam szczerze, że czytam mnóstwo blogów rodziców (jakże beznadziejne określenie – parentigowych) i nie znalazłam tam nic co zostało wymienione w Twojej wypowiedzi 🙂
Może pora na blogera parentingowego?
Blogerów parentingowych jest kilku, jak dobrze poszukasz to znajdziesz 🙂
To może podobny wpis dla blogów lifestylowych 😉 ?
Poza modowymi, 90% z nich to marne kopie kominek.es. Lepiej nie będę poruszał tego tematu.
Zaglądając na blogi parentingowe mam wrażenie, że sporo dziewczyn stara się na wyrost idealizować swoje życie, bo boi się krytyki. Zwłaszcza, że ile matek, tyle metod wychowawczych, a odmienne poglądy zazwyczaj wzbudzają w kobietach agresję – do tego dodajmy hormony, PMS i te sprawy…
Kiedyś myślałam podobnie, ale teraz nie zastanawiam się przed wrzuceniem na bloga zdjęcia, na którym pierworodny wcina fast foody czy też zdjęcia z butelką alkoholu w tle. Mój blog z założenia ma odzwierciedlać moje życie, a nie je idealizować.
Swoją drogą – najbardziej skrytykowano mnie nie za wpis o tym, co myślę o orientacji seksualnej mojego dziecka (a raczej o tym, że jego orientacja wisi mi i powiewa), ale o tym że wypija ono dziennie litr mleka.
Na blogach o tematyce rodzinnej już nic mnie nie zdziwi.
Panie Kominek,
jestem stracona. Cholera jasna, nie zarabiam na blogu, ale mam dzika frajdę z jego pisania. Nie wiem, czy to parentingowy blog, pieprzę to – pisze o tym o czym mi najbliżej pisać, a że siedzę z bachorami, to pisze o nich. Jak wyłażę do ludzi, to jest o ludziach. Karmię Godzille pizzą, hamburgerami i chińczykiem, a one i tak nie okazują mi wdzięczności i dalej robią swoje. Najczęściej za dużo srają. Publiki się nie boję, ta co jest bawi się dobrze. Tylko, czy w takim razie ja w ogóle jestem blogerem?? Ups blogerką. BO ja nie mam parcia na pieniądze z bloga (parcie mam na pieniądze z czegoś innego). TO CZY TO SIĘ LICZY? Panie Kominek, namącił mi Pan w głowie.
W głowie, w której oprócz dzieci, mam poglądy i parę przemyśleń. Na blogosferę też. I tak myślę, że równie nudno by było, jakby wszyscy stosowali Pana zasady. Niech żyje różnorodność.
PS. Blogi parentingowe są niezmiernie nudne, nic tylko sranie-ząbkowanie-cyc. Kolejność dowolna, w przerwach rzyganie. I jeszcze raz. Córki i synowie, córki i synowie. I nic tych rodziców nie interesuje, no to, oby do pierwszego zęba….Ktoś to czyta?
Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka Durska
Nic się nie martw. Wszystko jest z tobą dobrze. Moje rady nie są dla tych, którzy ich nie potrzebują. Przecież ja nikomu nic nie narzucam. A definicji blogera nie ma i nie będzie.
Ulżyło mi po przeczytaniu Twojego komentarza Kominku, oj ulżyło.
Nazwy bloga nie podam bo zły dotyk boli, a ja wolę żyć w błogiej nieświadomości
i robić to co lubię tak jak lubię.
Nie piszę, że rady są zbyteczne- bo ktoś kto będzie chciał je zastosować tak
poczyni i być może w tym 2015 będzie wielki.
Kominku,
mamy Cię pokochały. Serio. Mimo, że pozornie znienawidziły. Pokochały.
Dałeś im kopa. Nadzieję. Może nie zaczną zarabiać kroci, ale dostały energii do działania.
Wiem, że zrobiłeś to nieświadomie!
A teraz, po minutce słodzenia, spróbuj mnie ogarnąć. Miało coś ze mnie wyrosnąć, ale coś mnie trzyma przy nicości. W sensie, oceń mnie.
http://www._________.pl
Dobrze jest, bo czuć charyzmę. Źle jest, bo z niej nie korzystasz. Rozmydlasz tematy, wyciągasz banalne wnioski. Jak ten o paleniu w ciąży. Nie ma nic interesującego w informacji, że ktoś palił i że można różnie na to zareagować. Wydaje mi się, że interesujące byłoby wzięcie w obronę palącą matkę. Dałoby się to zrobić. Nie bezboleśnie, ale dałoby się. Albo jak ten temat o wychowaniu dziecka z pizdą w tytule. Wulgaryzmy nie wyglądają zbyt dobrze, ale mniejsza z tym. Wnioski z tego tematu są nijakie. „wychowaj dobrze dziecko”. Banał do entej potęgi. Do tego brak zdjęć, brzydki szablon, słaba nazwa. Jeśli przy tylu zaniedbaniach tu już masz tylu czytelników, to pomyśl, ilu byś miała, gdybyś podeszła do bloga jeszcze bardziej profesjonalnie. Nie marnuj swojego potencjału.
Kominku! Jeśli uważasz, że poniższe słowa są nie na miejscu lub przekraczają zasady – nie publikuj. Czasem człowiek chce dobrze a wychodzi odwrotnie – to nie jest mój zamiar 🙂
Żaden ze mnie autorytet ale czytam Twój blog [Benna ;)] – łatwo się połapać, który to po komentarzu Kominka. A raczej czytuję.
I tak chciałam Ci zwrócić uwagę na coś ciut innego niż ww Mentor.
Język, styl, pióro… Reklamujesz się jako publicystka. Twoje teksty – jeszcze – nie dorastają do tego miana. Z tego co się orientuję jesteś bardzo bardzo młoda, więc napisałam ‚jeszcze’ bo potencjał jest. Jednak nie działa to tak, że weźmiesz pierwszy lepszy temat, byle [teoretycznie] kontrowersyjny, nastukasz notkę i masz „publicystykę”. Brakuje formy, brakuje pomysłu na ‚zamknięcie całości’.
Nie ma wniosków prócz banałów. Może czasem lepiej pozostawić tekst bez wniosków???
Często jest tak, że po zapowiedzi wchodzę z nadzieją, że przeczytam coś mocnego i dobrego a kończę rozczarowaniem i pytaniem „no i?”. Niczego nowego się nie dowiaduję, a jeśli chcesz skłonić do refleksji bo ze mną Ci się to nie udaje.
Nie piszę tego złośliwie, wręcz przeciwnie. Życzę Ci jak najlepiej bo nic nie jest tak cenne w tym natłoku dzidziusiowych blogasków jak pomysł, ambicja. Mam nadzieję, że wskoczyłam Ci właśnie na ambicję i niebawem przeczytam może mniej, może rzadziej ale zdecydowanie DOBRE teksty 🙂 Pozdrawiam!
Na początku się troszkę oburzyłam Twoim tekstem, ale dokładnym przeczytaniu stwierdziłam, że jest w nim wiele racji. Sama jestem autorką bloga, ale mam krótki staż.
Tak się nieraz zastanawiam po co mi to blogowanie? Ale wciągnęło mnie bardzo:) Zdaję sobie sprawę ze swoich błędów. Tak jak ja to widzę. Do zmiany wygląd strony, nazwa bloga i jakiś kierunek, jakiś temat przewodni. …Jestem na etapie poszukiwania, mam mnóstwo pomysłów, ale muszę w końcu sobie odpowiedzieć na pytanie: dokąd zmierzam?
Krytyki się nie boję i chcę oceny Twojej. W wolnej chwili zapraszam do mnie http://_______.blogspot.com/
Ładnie u ciebie, nawet ta kursywa nie wkurza, ale otwarta forma tekstów zniechęca. 99% czasu pobytu na blogu to skrolowanie.
Kominku z wielką przyjemnością przeczytałam ten ciekawy tekst i popedziłam kupic książkę. Od wczoraj czytam. Co do matek terrorystek to sie zgadzam, mam miłe forum od kiedy byłam w ciąży z luciakiem, i wyobraź sobie, nagle po takim czasie… Luciaki z 2012
objawia sie tam matka-terrorystka, wszystko wie najlepiej i atakuje a taka fajna to babka byla. Myślę, ze niektórym dziewczynom siedzących w domu z dzieckiem lub dziećmi na dekiel bije od ograniczonych bodźców i zależności finansowej.
Pozdrawiam 🙂
Dobry tekst. Zaczęłam nawet wyciągać wnioski ze swojej małej blogowej działalności, ale doszłam do wniosku, że aby zarabiać na blogu musiałabym mieć na niego więcej czasu. Na razie wystarcza mi satysfakcja z samego pisania, zakładam jednak, że moja niepohamowana ambicja może obudzić we mnie chęć bycia sławną i bogatą blogerką 😉
Zanim jednak wmówię sobie, że warto poświęcić blogowaniu jeszcze więcej czasu i energii, chciałbym bardzo usłyszeć Twoje zdanie na jego temat: http://www.__________.blogspot.com.
Pozdrawiam.
Well, well, well – jeśli marzyło ci się pisanie ładnego, dobrego, przyjemnego bloga, to cel osiągnęłaś i oby tak dalej.
Jeśli marzy ci się coś więcej, to wiedz, że twoje prywatne życie interesuje mniejszość. Więcej treści mogących zainteresować np. mnie. I mojego sąsiada z dołu.
Miło, że do mnie zajrzałeś i bardzo dziękuję za ten komentarz. Masz rację, dużo tam mojego życia, może za dużo. Tylko, kiedy wpadam na pomysł napisania notki na jakiś kontrowersyjny, ciekawszy temat dochodzę do wniosku, że jako nauczyciel nie wszystko mi chyba wypada. Chociaż osobiście jest to dla mnie niepojęte, dla niektórych samo prowadzenie bloga przez belfra wydaje się nie na miejscu. W głowie mam pełno ciekawszych tematów niż spacery z dzieckiem i obcinanie paznokci, ale boję się, że gdy je poruszę i wyrażę własną opinię na ten temat zostanę zlinczowana przez kolegów po fachu.
To właśnie się nie powinnaś bać – to jest Twój blog i Twoja przestrzeń.
Witam 🙂 proszę o krótkie potwierdzenie lub zaprzeczenie, czy otrzymałeś mojego maila (adres jak przy logowaniu) – potrzebuję tego info, żeby nie stać się sfrustrowanym, kolejnym czytelnikiem, który za parę miesięcy napisze, że nie odpowiadasz na wiadomości a Ty podsumujesz sprawę – nie dotarło.
Więc:
TAK – dotarło i czekaj Kobito cierpliwie bom zawalony.
NIE – nie dotarło, wyślij jeszcze raz.
Z góry dziękóweczka!
Coś tam dotarło, ale długie. A długie czytam na końcu:)
Kapuję 🙂 dzięki!
A, niech stracę. Powiedzmy, że chciałabym się upewnić, czy rzeczywiście mam podobne spojrzenie na parentingową fabułę.
😉
Kurczę, wracam znowu 🙂 i pytam, dlaczego odradzasz wordpressa? Wielu blogerów poleca. Chce mieć bloga na własnej domenie, z kategoriami (mysle ze czasem są wyjątki i są potrzebne) i tagami. No i wszyscy zachwalają wordpressa, teraz zgłupiałam 🙁
Doradzam wordpressa.
Między wordpress.com a .org jest duża różnica. .Com odradzam:)
Aaa, to jesteśmy w domu. Ok, to ja póki co muszę się zadowolic .com, bo org wymaga własnych serwerów i grafiki (co mam w planie niebawem), ale ponoć nie jest problemem przeniesienie potem bloga z com. na org. Tak przynajmniej zrozumiałam z założeń W. i tak planowałam 🙂
Kominku a może zrobiłbyś taki tekst o blogach kulinarnych? 🙂 Nie posiadam bloga ale od miesiąca rozmyślam jakiego mogłabym mieć, no i najbardziej w moje gusta trafia kulinarny. Tylko, że takich blogów jest bardzo dużo i nie wiem czy się opłaca i co robić żeby stać się wyjątkowym. Choć jestem w trakcie czytania Twojej książki i może coś z niej się dowiem 🙂
A ja myślałam, że jak na moim blogu to ja jestem gwiazdą a nie dziecko, to nie jest już parentingowy. Może więc jest i idzie w dobrym kierunku.
…muszę sobie tytuł i podpis zmienić.
nocri
właściciel najlepsiejszego blogaska politycznego ever
koniec końców twitował mnie sam min. Sikorski i publikował Newsweek …się mnie należy jak psu buda. Może hejt się u mnie zbierze i sam Kominek o mnie lifestylowy wpis zrobi…
…a tak na poważnie czy Ci państwo myślą że DDTVN jest wyznacznikiem popularności i sukcesu? Trochę to żenujące jest… no chyba że się mylę…
taaa.. nie ty jeden
Ze świecą szukać tematu na który Kominek nie umiałby się wypowiedzieć.
Blogów jest mnóstwo, każdy ma coś co już dawno zagarnął jego blogowy sąsiad. Wyścig trwa caly czas, jak przegoniłeś sąsiada to okazuje sie, że sąsiadka jest daleko przed wami.
Wpadłam tutaj przypadkiem, przez blog mim.blox.pl, która do mnie zaglądnęła. Piszę bloga od 2 lat i stwierdzam że jestem zacofana 😉 Nigdy nie rozważałam nazwania go blogiem parentingowym a tym bardziej zarabiania na nim. Traktuję go jak pamiętnik , tyle że z dziwnych pobudek masochistycznych jest otwarty:) Czytających trochę się zebrało ale niewiele komentują, bo też i na komentarzach nie szczególnie mi zależy. Piszę co chcę i jak chcę. Sama rzadko komentuję i nigdy nie podaję linku do bloga.
Twój blog jest fantastyczny, Tak a propos 😉
E
Prawda jest taka, że nie wolno dać się zakrzyczeć hejterom.
Ja w swojej przygodzie z blogiem miałam niestety taki moment.
Mąż razem z przyjaciółmi postawili mnie na nogi i nadal robię to co kocham i to co sprawia mi mega przyjemność. 🙂 Co z tego, że 100 osób powie ci, że twoje teksty to syf, skoro 1000 osób z branży mówi ci, że masz talent i robisz świetną robotę.
Trzeba postawić sobie cel i dążyć do niego choćby po trupach. 😉
Pisałam do Ciebie Kominku na samym początku mojej drogi i prosiłam cię o opinię, czy warto dalej brnąć w bloga i rozbudowywać go. Pamiętasz? Jestem tą kobitką, która próbuje się przebić przez męską dziedzinę jaką jest motoryzacja. 🙂 Odpisałeś, że jestem niechlujna, brak blogowi spójności, ale za rok będę zarabiać pierwsze niezłe pieniądze.
Piszę dopiero 5 miesięcy, a już pojawiły się pierwsze niezłe pieniądze i propozycje pracy w autoryzowanych salonach samochodowych. 😀
Tak więc mogę ci jedynie podziękować za wsparcie. A uwierz mi, naprawdę wiele to dla mnie znaczyło. Swoją drogą byłeś jedyną osobą, która poświęciła trochę swojego czasu za zapoznanie się z moim blogiem i odpisała mi na maila.
Buziaki… :*
Zgodzę się, pod warunkiem że do jednego wora nie wrzucamy hejtu dla hejtu i krytyki, która ma uzasadnienie. Niestety wiele osób uważa, że nie można ich krytykować, a jak nie pasuje to nazwą hejterem, to śmieszne:) W realu, poza siecią, takiego kogos nazwalibysmy oderwanym od rzeczywistości, bez dystansu, etc. W sieci czasem wystarczy (CZASEM) bo hejterzy są, ale są też ludzie którzy krytykują bo sie znają, bo mają rację, bo mają coś mądrego do powiedzenia, to nawet nie hejt, konstruktywna krytyka, ale wielu dzisiaj tego niestety nie rozróżnia. Ja takiej krytyki sie nie boje i szanuje.
Słuszna uwaga… Lecz konstruktywnej krytyki ze strony internautów jest zazwyczaj bardzo mało. Z reguły w komentarzach można znaleźć wypowiedzi ludzi, którzy nie potrafią nawet poprawnie sklecić zdania. Ale muszę przyznać, że parę uwag do mnie trafiło i były one słuszne, tak więc chyba nie zaliczam się do osób, które każdą negatywną wypowiedź na swój temat traktują jako hejt. Z drugiej strony wszystko tak naprawdę zależy od tego jak zostanie sformułowany komentarz, prawda?? 🙂
Konstruktywna krytyka to moc. Swego czasu zainstalowałem opiniaca na swoim blogu. Wykorzystałem praktycznie 100% uwag jakie dzięki niemu otrzymałem …co ciekawe mimo anonimowości (nawet adresu email nie trzeba było podawać) nie spotkałem się z praktycznie żadnym hejtem. Dzięki temu stronka zmieniła się dość mocno co wpłynęło na ruch, a także o niej opinie.
Na blox brakuje sporo możliwości (o tym Kominek wie bardzo dobrze), a własnej domeny się na razie obawiam jednak chyba udało mi się stworzyć coś przyjaznego dla czytelnika bo i efekty „portfelowe” zaczyna być widać.
Może też tak zrobię… Przechodzę właśnie na nowy szablon i zmieniam WordPressa na Joomlę… Jest bardziej rozbudowana i daje więcej możliwości… Tylko przerzucenie ponad 100 artykułów z otagowaniem wszystkiego i załadowaniem od nowa zdjęć zajmie mi chyba całą wieczność… 🙁
Skoro tak wszystkim doradzasz i oceniasz Kominku, to ja mam 1, luźno powiązane z tym pytanie 🙂
Powiedz, czy istnieje jakaś strona, dająca możliwość darmowego blogowania, którą mógłbyś z czystym sumieniem polecić?
Na pewno nie tylko ja sam ale i wiele innych osób, chcących zacząć coś pisać, również pragnie poznać Twoją opinie na temat tych serwisów, bo wątpię żeby ktoś na starcie kupował domenę, a z tego co zdążyłem się zorientować..
Takich stron jest co niemiara.. 🙂
No i jak tu wybrać właściwą?
Mam nadzieje że jeszcze co nieco pamiętasz w tym temacie 🙂
Pozdrawiam.
czy będziesz na ślubie fashionelkai
Kominku – uwielbiam Twoje zblazowanie, a tekst, że rodziny zbrzydną, zestarzeją się i wypadną z trybików – mega. Co mnie wkurza w blogosferze? Że jak szczerze wyrazisz swoje zdanie, nieważne czy w temacie dzieci, czy jakimkolwiek innym /wszak rodzice mogą mieć szersze horyzonty, niż oklepany parenting/ zaraz się posypią się gromy od tych najmądrzejszych, najpiękniejszych, którzy wiedzą lepiej, tylko jakoś dziwnym trafem nikt o nich nie słyszał. No kaman, czy ktokolwiek hejtuje niszowe miejsca w Sieci? Niektórzy są blogerami, innym pozostaje ich hejtować i gotować się we własnej żółci. Marta
Nie pozostaje nic innego jak czekać na narodziny blogowych gwiazd parentingu po Twoim tekście 🙂 oj będzie wysyp! 😉
Dlaczego „parentingowe” ? Słownik Języka Polskiego „nie zna” takiego słowa…
Może wcale nie są najlepsi tylko są debestowi ? c’mon….
Przez sekundę, czytając wstęp, przyszło mi do łba, że chyba też prowadzę blog parentingowy. Ale weszłam z ciekawości na przykładowe strony i mnie zmroziło. Ktoś to pisze? Ktoś to czyta?
Nie jest jednak ze mną tak źle.
Rewelacyjne spostrzeżenia, zdecydowanie skuteczne:-) Ale… każdy ma własny cel, a czasami nie jest nim popularność, czasami celem jest moda sama w sobie – blogi parentingowe czytają kobiety i to one biegną do sklepu po kolejny ciuszek, buciki itp. czy jak ja szukają w całej Warszawie odpowiedniego rozmiaru, koloru. Nie każdy chce na blogu zarabiać, sporo ma świadomość, że to zabawa tylko na kilka lat. Oderwanie się od pracy i podzielenie swoją pasją do mody czy fotografii, i ogromnej miłości do dziecka. Ktoś kogo interesują samochody nie będzie pisał o lotach spadochronem. Super rady – dla ambitnych. Ja dziękuję za udział w kolejnym wyścigu szczurów. Pozdrawiam serdecznie – książkę na pewno kupię i przeczytam od deski do deski, gdybym tak umiała pisać, byłabym dziennikarką. Więc zostaje mi moja mała sfera – mimo wszystko sprawia ogromną frajdę:-)
Blogerka od 3 tyg. czyli największy żółtodziób blogosfery we wszechświecie ever się odważyła i pozdrawia!
http://lovelittlefashion.blogspot.com/2013/08/powiew-jesieni-czyli-ogien-kominka.html
P.S. Gdzie w Warszawie można zaleźć Książkę? I kupić od ręki jutro?
jesteś wielkim bratem blogosfery
Po przeczytaniu tego posta doszłam do wniosku, że mój blog to gniot.
Dziękuję, do widzenia.
no cóż, jest w tym tekście sporo prawdy, przeczytałam z dużą ciekawością jako niezaawansowana blogerka, nieco parentingowa z resztą. Na przykład te nazwy! Nie wiem, czy masz na myśli takie w stylu „dzidziusiowo’, albo inne ‚adasiowe i franulkowe światy’ i ‚mamusie kajtusia i wojtusia i majusi’ których pełno w blogosferze i już same tytuły powodują że chce się uciekać z takich blogów i nóż się w kieszeni otwiera:)
Trafiona, zatopiona … Zaczynam Naprawdę Ciebie lubić ( a zarzekałam się, że nigdy) , ale mogę zwalić na hormony, w końcu w ciąży jestem 😉
Też zaczęłam pisać blog – pod wpływem hormonów 😉 Miał to być pamiętnik, taki tylko dla mnie, ale coraz trudniej powstrzymać się od komentowania życia i „świętopierdzących”.
Jednak jak bym opisywała swoje życie – o borzesz – na ulicę wyjść bym nie mogła, tak narozrabiałam i tak mało konwencjonalne jest …
Czy Ty piszesz o swoich przeżyciach, chyba tak ale nie wprost – poczytam sobie Ciebie, sięgnę po książkę i możne się nauczę …
Jestem tu pierwszy raz. Na pewno wiesz dlaczego. Prowadzę sobie takiego bloga parentingowego (tak mi się przynajmniej wydaje) Przeczytałam więc Twoje rady kilkakrotnie i chyba zacznę je stosować. Ba! Nawet kupię Twoją książkę 🙂 Mam nadzieję, że Ma Ma Lan Dia (nazwa do usunięcia) troszkę się dzięki nim wyróżni. Puki co – chciałabym nieśmiało i grzecznie poprosić o ocenę. Tak sobie myślę, co Ci się nie spodoba i jestem ciekawa, czy się nie pomyliłam. Pozwolisz mi to sprawdzić? 🙂
No i zastanawiam się teraz, czy każdy blog, którego bohaterem jest dziecko, „parentingowy” się nazywa.
Oby nie, do diaska.
Na pewno nie kazdy 🙂
Kominku, dziękuję, jesteś moim mentorem. Pozdrawiam ciepło.
Ja wchodzę na blogi z kilku powodów: z ciekawości gdzie ktoś był, w jakich ciekawych miejscach, czy poznał nowe obyczaje, ciekawych ludzi, sposób w jaki żyją. Bardzo mi się podobała Twoja relacja Tomku z NY i Twoje spostrzeżenia. Fajnie później o tym podyskutować i wymienić się doświadczeniami. Czuję za to dyskomfort czytając rady, porady i komentarze jak pisać bloga i zarabiać kasę wcale się o to nie starając. Albo ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia albo nie. Piszemy bloga (ja tak to przynajmniej widzę) bo chcemy się z czymś podzielić, mamy potrzebę przelać swoje przeżycia, wrażenia, emocje na papier, żeby przyciągnąć podobne nam osoby z którymi chcielibyśmy o tym porozmawiać a cała reszta jest wtórna. Jak ktoś pisze na siłę bo czuję w tym kasę to to niestety czuć. Nie chcę i nie będę wchodzić na takie blogi gdzie jeden jedzie po drugim, tak, że temu drugiemu żyć się odechciewa. Wampirom energetycznym mówię NIE!
Sama zostanę mamą w tym miesiącu i wśród blogów, na które zaglądam pojawiły się także parentingowe. Szukałam, szperałam i znalazłam kilka mnie interesujących, ale szału nie ma. Zgadzam się z tobą, że na wielu wieje nudą, bo obfitują w zdjęcia dziecka w 100 podobnych pozycjach i samymi lukrowanymi tekstami. Nie oszukujmy się, rodzicielstwo to też sytuacje kiedy płacze się z bezsilności, ma ochotę oddać dziecko choć na kilka chwil czy potrząść nim ostro. Wiem, brzmi to strasznie, ale wydaje mi się , że tak po prostu jest i jest to jak najbardziej normalne. Szkoda, że więcej autorów blogów parentingowych nie ma więcej odwagi i dystansu do siebie i do świata by pisać też o tym co wkurza, męczy, co się zrobiło nie tak itp . To, czy wtedy czytelnicy będą mieszać autorkę z błotem bo jest złą matką czy podejdą do jej tekstu z uśmiechem zależy też od ich dystansu, więc po prostu musi trafić swój na swego. Niemniej wydaje mi się, że wielbicieli tych nudnych, lukrowanych blogów z setkami zdjęć dziecka i radami, które można znaleźć na każdym kroku jest i będzie nadal mnóstwo. Ja z pewnością do nich nie należę i mało tego, jako przyszła matka uważam, że dzieci są jak bąki, można je znieść, ale tylko swoje;)