Przeciętny odbiorca telewizji jest głupszy od dziecka, bo kiedy dziecko pierwszy raz dotyka ognia i dowiaduje się, że parzy, to stara się więcej tego samego błędu nie popełnić. 12 lat po Bigbrotherze pokazujecie, że fenomen tego programu niczego was nie nauczył.

 

Pierwsza edycja przygód z domu wielkiego brata była wydarzeniem na skalę krajową, bo mówili i pisali o tym wszyscy. Trudno było znaleźć kogokolwiek, kto nie wiedział, kim są Gulczas, Manuela czy Klaudiusz. Jeszcze trudniej było znaleźć kogokolwiek, kto przechodził wokół nich obojętnie. Wszyscy mieli jakieś zdanie na temat bohaterów – najczęściej negatywne.
Druga edycja cieszyła się mniejszym, ale wciąż sporym zainteresowaniem, a wszystkie kolejne plus różne klony bigbrothera w innych stacjach przechodziły bez większego echa. Czasami kreowały nową gwiazdkę pokroju Joli Rutowicz, od której wymagano wszystkiego, poza prezentowaniem tego, co ma w głowie.
Wydawać by się mogło, że naród został uodporniony na ten rodzaj rozrywki. Zaakceptowaliśmy, że są ludzie, którzy czują ogromną potrzebę pokazania swojej dupy w telewizji, nauczyliśmy się żyć obok tych, którzy mają ochotę konsumować tę treść i podniecanie się telewizyjnymi celebrytami zmieniliśmy na podjarkę internetowymi jednorazówkami w postaci wszelakich kononowiczów, jesteśzwycięzców i celebrytek ze sztucznymi cyckami. Z czasem okazało się, że ten pierwszy Bigbrother nie był wcale takim głupim programem, jego bohaterowie nie byli pustakami i nawet nie zasługiwali na brutalną krytykę, z jaką wówczas się borykali, a my śmialiśmy się z samych siebie, wspominając, że coś takiego mogło wywoływać tak wiele emocji.

I nagle pojawia się Warsaw shore. Program robiony wedle schematu sprawdzonego na innych rynkach, a schemat ten niewiele różni się od reguł obowiązujących przy tworzeniu innych programów. Mają wbijać się w konkretne grupy i generować zyski. Zamysłem „Warsaw shore” są kontrowersje. Niskich lotów, najniższych, bo niestety formuła grzecznych bigbrotherów już dawno się wyczerpała. Mamy więc tlenione blondi, karków, „ruchanka”, „chlanka” i imprezy do ranka. Why not?
Takie programy nie mają szans zaistnieć bez odbiorców, którzy będą wyrażali swoje negatywne zdanie o projekcie i jego wykonawcach.
No więc dziś rano się budzę, włączam Radio Maryja i siadam do przeglądania newsów. A w nich wielka wściekłość, tysiące bluzgów i oburzeń na „Warsaw shore”. Komentarze rzygające na ten program są wszędzie. Pod absolutnie każdą publikacją dotyczącą nowego dzieła MTV.
Dowiedziałem się, że bohaterowie „Warsaw shore” są puści, prości, wzięci z ulicy albo burdeli, kobiety są łatwe, mężczyźni obrzydliwi. I tak dalej.

Być może osoby biorące udział w programie są burakami, ale niestety największe buractwo widać w komentarzach. Zastanawiam się, kto jest gorszy – ktoś, kto zarabia na życie, realizując scenariusz narzucony przez twórców, czy ktoś, kto w wulgarnych słowach obraża takie osoby. Być może to jest jak ze smrodem – swojego się nie czuje i taki internetowy burak nie dostrzega buractwa w sobie.
A że przeciętny burak jest zbyt głupi, by myśleć rozsądnie, to nie rozumie też, że „Warsaw shore” osiągnie sukces wyłącznie wtedy, kiedy takich oburzonych buraków będą tysiące. Albo miliony.
Taki burak nie rozumie, że jeden program z dziwnymi osobami to jeszcze za mało by mówić o „upadku telewizji”. To jest po prostu kolejny program z dupy, wymyślony po to, by dawać rozrywkę. A że płytka? Cóż, czytanie tabloidów i oglądanie „M jak miłość” raczej nie należy do rozrywek mogących równać się z obcowaniem z literaturą piękną, a jednak miliony z nas każdego dnia oddają się płytkim przyjemnościom. Czy to źle? Nie. Wszystko jest dla ludzi. Memy, śmieszne fotki, koty, a cholera tam – cały Facebook każdego dnia jest dla nas jedną wielką płytką rozrywką, z której czerpiemy przyjemność.

Czułbym się hipokrytą, gdybym miał mieć cokolwiek przeciwko programom rozrywkowym, nawet tym, które sprowadzają człowieka do poziomu rynsztoku. Czułbym się jeszcze gorszy od uczestników takiego programu, gdybym obraził ich choćby jednym wulgarnym słowem. Przeciętny burak, któremu wydaje się, że są granice rozrywki, jest zbyt głupi, aby zrozumieć, że wszystkie codzienne przyjemności, jakim się oddaje, powstały wyłącznie dlatego, że ktoś kiedyś miał odwagę te granice przekroczyć.

  • kotjag

    Kolejny gówniany program na gównianej stacji telewizyjnej. Oby tak dalej!

  • superlama

    O, całkiem zapomniałem, że miał się zacząć Warszawa Brzeg:)

  • evanka

    „Kto jest bez winy niechaj pierwszy rzuci kamień”… Nigdy nie pomyślałam, by tą zasadę zastosować w przypadku mediów. Ale to w sumie nie głupie i może gdyby tak zacząć ją częściej stosować również w innych sytuacjach, to poziom buractwa w narodzie choć troszkę by zmalał…

  • GregoryMc

    Oglądałeś z ciekawości, czy z potrzeby studium tego typu rozrywki? Wszędzie mnie atakują wzmianki na temat tego programu, jak dla mnie jest to tylko niepotrzebna promocja.

    • kominek

      Nie no tylko na potrzeby bloga. Mnie nudzą takie programy. Wolę poczytać tabloidy.

      • Gall Anonim

        haha, Ty kontrowersie jeden 😀

  • Garnier

    A teraz popatrz przekrojowo na najważniejsze stacje telewizyjne w Polsce i wskaż mi programy rozrywkowe, które nie są na zagranicznej licencji/pomyśle. Trudno, prawda? Więc nie ma też co się dziwić, że powstało coś takiego. Bardziej mnie smuci fakt, że ludzie będą to oglądać dla śmiechu i statystyki skłamią – oglądalność będzie duża. Więc będa się pojawiały takie programy i sami będziemy temu winni.

    • kominek

      Mnie ten fakt nie smuci, bo gdyby nie spłycenie wymagań odbiorców, dziś nie byłoby ani telewizji, ani gazet, ani internetu, ani blogów.

      • Garnier

        Nie szedłbym z tym spłyceniem aż tak daleko. To media są powodem spłycenia wymagań odbiorców. Podejrzewam więc, że gdyby wymagania odbiorców się ‚pogłębiły’ to media też by musiały w to wejść, bo dopiero wtedy by zniknęły. Z drugiej strony, media mogą nie wytrzymać ciągłego spłycania. W sumie, to nawet tego oczekuję, bo ciekaw jestem reakcji.
        Oczywiście media nie są jedynym winowajcą, ale dla skrócenia wypowiedzi tak do tego podszedłem.

        • xjolax

          nie wydaje mi się, żeby to w ogóle było spłyceniem. Wolne media są jakie są. Taki Warsaw Shore będzie oglądany zarówno przez tych niewykształconych, których wymagania są dosyć niskie, jak i przez tych wykształconych, którzy zrobią to, żeby sprawdzić o co w tym wszystkim chodzi lub zrobią to na kaca. To, że takie programy były, są i będą nie oznacza, że wszyscy będą oglądać wyłącznie je. Bo przecież są programy inteligentniejsze, wymagające posiadania pewnej wiedzy, żeby je zrozumieć, które są trudniejsze w odbiorze. To jest program dla mas, nie chcą pisać, że głupich, bo każdy z nas zajmuje inną rolę w społeczeństwie. I ja pewnie też obejrzę, bo Kominek świetnie zareklamował 😉 Nie ma się co dziwić, że kogoś będzie interesowała bardzo prosta, niezobowiązująca rozrywka. To tak jakby teraz obrażać ludzi za to, że nie chodzą do opery na skomplikowane koncerty, tylko wybierają co tydzień w sobotę balety z muzyką z radia…Poza tym telewizja to strata czasu, wolę internety 😉

      • krasnal

        Ej, to chyba nie tak. Czy wynalazek Gutenberga byl efektem splycenie wymagan odbiorcow? To jest zaledwie medium, srodek przekazywania informacji. Selekcji jakosci informacji dokonujemy sami.

    • Kamil11111z

      Statystyki nie będą kłamać – skoro ludzie będą oglądać to dla śmiechu, to znaczy że będą to oglądać.

      Kapitan Oczywisty pozdrawia

  • ankawell

    POPYT CZYNI PODAŻ

    to taka podstawowa zasada w ekonomii , która tu zadziałała – jest widz to jest i program

    • ankawell

      … ktoś zbadał rynek i uznał , że kręcenie takiego programu się opłaci i co gorsza mógł się nie mylić …

  • cacko_z_dziurka

    „Trudno było znaleźć kogokolwiek, kto nie wiedział, kim są Gulczas, Manuela czy Klaudiusz.”
    Ja do tej pory nie wiem. Ale z tego co wiem, żyję w innym wymiarze.

    • Sandra

      ja też nie wiem! to jesteśmy dwie. A w telewizji już nie będzie nic prócz Sędzi Anny Marii, M jak Mdłości, czy trudnych spraw. Więc telewizję będę mogła włączyć o godzinie 22, kiedy pojawi się jakiś stary, dobry film z lat 80-tych. Po raz dziesiąty oczywiście.

    • Furia

      pewnie jesteś za młoda 😉

  • Mo Nick

    no w sumie sama oglądam Na Wspólnej. od pierwszego odcinka. i nigdy nie hejtowałam mamy za to, że ogląda M jak Miłość. mamy tyle wspólnego!

  • IVONA

    Jeśli ktoś chce ogladać tego typu programy to bardzo proszę…naprawdę mnie to nie obchodzi; wszyscy mamy przecież mozliwość przełączenia kanału:)
    pozdrawiam:)

  • Łukasz

    Telewizja już dawno się skończyła 😉

    A w przypadku takich programów działa prosta zasada popytu i podaży.

  • Balbinaaa

    Nie ma znaczenia, czy tego typu programy oglądają ludzie autentycznie zainteresowani (moja babcia uwielbia ;), czy grono odbiorców „dla łacha”. Nie ważne jak mówią, ważne ŻEBY mówili i trudno mieć pretensje do kogoś, że na tym zarabia. Tak jak napisałeś- wszystko jest dla ludzi i kwestią wyboru jest, jak spożytkujemy wolny czas.

  • senioraseniorita

    Powiem tylko jedno. Miłuję Cię za ten post.
    Pozdrawiam serdecznie

    • Monia

      Ludzie narzekają na wszystko, np. „Trudne sprawy”, „Pamiętniki z wakacji”, „Klan”, „Taniec z Gwiazdami”, „Miłość na bogato”, handel pod cmentarzem w Dzień Wszystkich Świętych, nie rozumiejąc, że to wszystko powstało i funkcjonuje dzięki zainteresowaniu ludzi. Nie ważne, czy mówi się źle, czy dobrze, ważne że w ogóle się mówi!
      Dobrze, że nie oglądam TV.

  • senioraseniorita

    C.D. I nie włączam się w dyskusję… jest pozbawiona sensu.

  • Nen

    1. Przeczytałam ‚Warsaw whore’ (ciekawe, co by na to powiedział Freud). 2. Czekam, aż ktoś będzie miał ‚odwagę’ zrealizować reality show, którego uczestnicy będą się obrzucać odchodami. Mnie szkoda czasu, żeby wyzywać ludzi biorących udział w tego rodzaju przedsięwzięciach (w przypadku tego Warsaw shore, to prawde mówiąc nawet nie wiem, co to jest), ale nie wiem, co jest dziwnego lub złego w byciu niskiego zdania o nich lub ludziach, których ekscytuje oglądanie tego.

  • sezonowa

    Mnie dziwi jeden fenomen – mam prace taką, że codziennie odwiedzam ludzi w ich własnych domach i u każdego dosłownie każdego przeciętnego Kowalskiego lecą serie z cuklu prawdziwe życie – w szpitalu czy sądzie – ludzie chłoną wymyślone scenariusze, przy tym widocznie M jak miłosc to nuda, mnie to zadziwia, zamiast szukać pracy – ludzie ekscytują się telewizyjną fabułą

    • xjolax

      a mnie to w ogóle nie dziwi, to już chyba nasza ludzka ciekawość. Zwłaszcza, że te wszystkie dlaczego ja itp. są kręcone tak, żeby wyglądały na naturalne. Dla mojej babci jak najbardziej są i widzę, że się wczuwa. Być może dlatego, że jest prostą kobietą albo może nie rozumie i nie wie w jaki sposób powstają tego typu produkcje i nie wyczuwa tego fałszu. A może po prostu utożsamia się z bohaterami, którzy mają podobne problemy, które ona przeżywała kiedyś lub jej bliscy czy znajomi. Sądzę, że to działa bardziej w taki sposób. Osoba, która jest oczytana, ciągle gdzieś coś sprawdza, nie mówię, że po studiach (bo teraz to wiele znaczy), ale ma szersze horyzonty i wątpię, czy zrozumie podejście zwykłego kowalskiego, który po 12h czy 8h ciężkiej pracy przychodzi do domu, chce zjeść i się położyć przed tv.

  • Monika-J

    A ja oglądałam Jersey Shore, Ekipę z New Castle i ciekawa jestem czy Warsaw Shore będzie choć troszkę podobne. ;] Obejrzę z ciekawości.

  • Tastypolewa

    Nie od dziś głupota jest w modzie. Każdy ogląda te gówniane programy, by zobaczyć jak głupi są ludzie, ale ja jestem ‚mondry’. Ale przy okazji wyleje swoje bóle na necie, przecież jestem anonimowy. Koło się zamyka, ale jakby ktoś pytał, to nikt nie ogląda, nikt nic nie wie…
    Lubimy głupote, bo przysłaniamy sobie własne wady, widząc czyjeś większe 😉

  • atakatam

    Hmm problem nie polega na tym że powstają ciągle tego typu nowe programy, a na tym, że nie powstają nowe programy wartościowe. Tak, ludzie uwielbiają i zawsze będą uwielbiać seriale, real tv i wszelkie produkcje ktore nawiazuja do zycia codziennego. Kochamy żyć życiem z fikcyjnych scenariuszy. Nie mówię że wszyscy, ale na pewno sporo osób, a z ciekawości większość z nas od czasu do czasu na to popatrzy.

    Więc to zostawmy. Stwórzmy za to programy przynoszące wartość intelektualną, zapraszajmy ludzi stojących daleko od polityki czy showbiznesu ale za to blisko inteligentnego spojrzenia na rzeczywistość i prowadźmy dyskusje. Dyskusje na poziomie, bez chamstwa, z logiczną argumentacją i szacunkiem dla drugiej strony (rozmarzyłam się?) Tematów jest całe mnóstwo, od bieżących spraw świata politycznego w Polsce i na świecie po generalne rozważania np nad religią, ateizmem, tolerancją, humanizmem, medycyną konwencjonalną i niekonwencjonalną… No naprawdę wszystko jedno jeśli tylko któryś dziennikarz będzie potrafił sprowadzić inteligentne osoby pragnące rozwojowej dyskusji a nie pustego show. A i taki program nie musi być wcale nudny. Mam na tyle dużo wiary w ludzi, że wierzę, że to by się przyjęło. Nie wierzę, że nasze społeczeństwo składa się już tylko z osób, których programy typu Warsaw Shore satysfakcjonują w 100% i nie potrzebują rozrywki intelektualnej ani bodźców do refleksji nad sprawami ważnymi, bo dotyczącymi otaczającego nas świata. Pięknie byłoby te dwa rodzaje rozrywki zrównoważyć.

    • Crash

      A kto dał komukolwiek prawo do wartościowania rozrywki? W obecnych czasach, gdy nawet program informacyjny nie jest informacyjnym, ale pełni funkcję infotainmentu ciężko stwierdzić, że program nie mający założeń rozrywki mógłby mieć jakąkolwiek oglądalność.
      Oglądalność ma jeszcze drugie dno. Przeciętny youtuber ma obecnie znacznie większą oglądalność niż najlepsi w telewizji… Nawet nie trzeba wymieniać nazwisk czy nicków, ale każdy przeciętny odbiorca zarówno internetu i telewizji jest w stanie zatwierdzić ten fakt. Telewizja zatem może się bronić tylko niejako nie swoim narzędziem, czyli rozrywką stosunkowo niższych lotów, gdzie zakładam, że stwierdzenie niższych lotów jest niejako cytowane z wypowiedzi powyższej, a nie jest moją opinią, bo nie da się jednoznacznie stwierdzić, że serial typu M jak miłość jest bardziej ambitny niż Warsaw shore o czym zresztą wyżej pisał Kominek.
      PS; Zauważyłem, że im dłużej czytam Kominka tym bardziej się tu zadomawiam i piszę coraz dłuższe komentarze 😉

  • Vagdavercustis

    Ja nawet tego nie oglądam. A zresztą, ci ludzie, którzy biorą w tym udział, raczej wiedzieli, na co się piszą, więc o co tu się oburzać?

  • Morpheus

    Literaturą piękną… Większość tejże, podobnie jak tzw. muzyka klasyczna – to po prostu Warsaw Shore swoich czasów. Zobaczycie, jeszcze kiedyś w przyszłości ten program będzie w kanonie programów do obejrzenia…

  • Michał

    O tym programie dowiedziałem się z kominka. Może dlatego, że MTV przestałem oglądać pod koniec lat 90-tych kiedy to jeszcze było Music Television. Później program zaczął obniżać loty i to bardzo. Ratuje ich jeszcze MTV Rock i MTV Live. Ale kiedy zaczęły pojawiać się programy Pimp my samochód, zaczęło się dziać w stacji źle (może to diabeł). Niestety jako miłośnik sportu sam nie jestem odbiorcą wysokich lotów bo wciąż oglądam mecze naszej reprezentacji i po każdym spotkaniu obiecuję sobie, że to było po raz ostatni.

  • dwadolary

    Kominku, piszesz, że przeciętny burak jest zbyt głupi, by myśleć rozsądnie, że nie rozumie, że „Warsaw shore” osiągnie sukces wyłącznie wtedy, kiedy takich oburzonych buraków będą tysiące czy miliony, ale tak naprawdę pisząc ten wpis z siebie również robisz takiego „buraka”. Bo to właśnie dzięki Tobie (a raczej przez Ciebie) kolejna część społeczeństwa dotrze do tego serialu drogą „obejrzę jeden odcinek, żeby sprawdzić czy to rzeczywiście taki chłam”. Oglądalność wzrośnie, ba, może nakręcą nawet kolejny sezon. Serial osiągnie sukces. Po części dzięki Tobie 🙂

  • Madix

    Hm. Mam takie samo zdanie, tyle że o tabloidach.
    Niesamowicie irytuje mnie, jak ludzie jeżdżą po celebrytach.
    „A bo ta Doda, to tylko cyckami i dupą u mnie świecić” „A bo tamta, to wstydu nie ma, a ten, to żonę zdradza i też wstydu nie ma”… Blablabla.
    Ciekawe to jest tylko to, że Ci oburzeni ludzie tak namiętnie kupują gazety typu „Życie gwiazd” właściwie tylko po to, by… dalej i częściej się oburzać??
    Jak dla mnie to jest całkowicie bez sensu…

  • 5

    włączam telewizor pare razy na ydzień na tydzień, pół roku temu zrezygnowałem nawet z kablówki, bo i tak wszystko moge znaleźć w internecie. chrzanić mtv, wole poczytać Kominka 🙂

  • Iza

    Co najbardziej przeraża w Warsaw Shore? Może to, że to lekko przerysowana rzeczywistość współczesnych młodych i młodych dorosłych. Lekko? Może to, że pokazuje to, po jaki rodzaj rozrywki sięgają Polacy. Cóż, jaka najgłupsza jednostka w tłumie odbiorców taki poziom rozrywki jej serwowany. By mogła nażreć się się do syta i trawić do następnego odcinka nie nabawiając się niestrawności na skutek oddziaływania środowiska i rzeczywistego stylu życia.

  • charmante

    Na szczęście nie mam telewizora już z rok czasu i powiem Wam,że omija mnie manipulacja reklamami i spotami świetnie zapowiadających się seriali i programów. Uważam,że co nie które ogłupiają – mam na myśli moją siostrę,która wpadła w jakiś ciąg serialowy zapominając o domu i dzieciach. A z sąsiadkami o niczym innym nie potrafił rozmawiać. Uważam,że telewizja robi to dla właśnie buraków,bo buraków jest więcej. Państwo na biednych się wzbogaca bo jest ich więcej, to dlaczego tv ma robić odwrotnie?

  • Freewolna

    Denerwują mnie komentarze ludzi, którzy hejtują to, co się dzieje w programie; lecą słowa o puszczalskich laskach i tępych facetach, a tak naprawdę wielu z nich leczy swoje kompleksy, bo przypomina im się (albo i tego nie pamiętają, bo nie mogli ;)), że byli kiedyś na podobnej imprezie, na której dziewczyny siadają facetom na kolana, całują się, a często po całej imprezie lądują w łóżku. Ot, lepiej widać na innych i już.

  • Natalie

    Na blogach, na portalach a nawet na domówce ludzi mówią o programie „Warsaw shore”. Z ciekawości wczoraj obejrzałam jeden odcinek. Po obejrzeniu jednego odcinka poczułam się zażenowana. Pomyślałam sobie:” dzięki Bogu, że nie oglądam na co dzień telewizji”. Może i masz racje Kominku z tym, że pewne granice są już dawno przekroczone, ale chyba istnieje coś takiego jak wybór. Ja również mogłabym wziąć udział w tego typu programie, ale tego nie zrobiłam. Mało tego, nawet mi to przez myśl nie przeszło. A wiesz dlaczego? Dlatego, że nie mam zamiaru się sprzedawać. Nikomu. To co robią Ci ludzie w tym programie to właśnie sprzedawanie siebie…pod tzw. „publiczkę”. Nie dziękuję. Bardzo dobrze, że poruszyłeś taki temat.
    Pozdrawiam

  • stasiek

    to trzeba zrobić konkurencyjny program na yt np. Cracow Shore – wziąć tam 4 facetów chudych okularników z laptopami + 4 dziewczyny kujonki ze średnią 5,0 ze studiów, wozić ich po kinach, teatrach zamiast po klubach, dać im jakieś dobre wino zamiast wódy i niech dyskutują o sztuce zamiast bluzgać i bekać. Ciekawe jaka by była oglądalność.

    • Agnieszka

      świetny pomyśl, chętnie taki program zobaczylabym 🙂

  • Aleksandra Marta

    Programy tworzone przez buraków, dla buraków, tylko że z odbiorców jeszcze większe buractwo wychodzi, jak przyjdzie co do czego.

  • SławekW

    PRawda jest taka, że poziom takich programów odpowiada poziomowi ich audiencji. Ten program jest pochodną oczekiwań nastolatków, których to jara. Oficjalnie mówią, ze ich to żenuje, a w rzeczywistości ślinią się do ekranu. Hipokryzja, a i przy okazji żenada.

  • Cynamonka

    Obejrzałam 1 odcinek Warsaw Shore i nasuwa mi się jedno pytanie: Gdzie jest rozum?

    • Jarek Bieda

      Rozumu brak, są instynkty i chęć rozrywki – czystej, najbardziej przyziemnej, takiej jakiej chce społeczeństwo (albo jego większość)…ludzie dyktują mediom reguły gry (pop)kulturowej, a wszystkie MTV i inne stacje się dostosowywuja…że płytkie? no cóż,ważne że zarabia dla stacji. Przykre,ale prawdziwe.

  • stasiek

    No i miało być Bóg wie jakie rżnięcie a tu 8 odcinków za nami, mamy 3 dziewice i do niedawna był 1 prawiczek.