Maj
23
TUŻ PRZED MATURĄ KWITŁY KASZTANY
opublikowano: 23.05.2010 02:28 | komentarzy: 20 | wyświetlono: 3887 razy
tagi:

Nie wyobrażaliśmy sobie życia po maturze.
Przesiąknięci stresem i oczekiwaniem na najważniejszy egzamin naszego marnego żywota, egzystowaliśmy z dnia na dzień, a im bliżej było egzaminu tym bardziej utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że oto dobiega końca beztroskie dzieciństwo.
– A co będzie, jeśli jakimś cudem zdamy? – zapytał kolega Andrzej w noc poprzedzającą pisemny z polskiego.
Obaj leżeliśmy na plaży i gapiliśmy się w dogasające gwiazdy. Było zimno jak diabli, ale grzało nas wino marki wino o smaku nadającym się wyłącznie do szybkiego przełknięcia.
– Jeśli zdamy, to pewnie będziemy musieli pójść na studia – odparłem.
– Rany boskie…
– Nie martw się Andrzej. Cokolwiek się nie stanie, nie zostawię cię samego.

Tamtej nocy to była tylko jedna z obietnic, których nigdy nie dotrzymałem.

 





13 GODZIN DO MATURY

Oglądam dobranockę. Dzwonek do drzwi. To Andrzej.
– Idziesz z nami?
– To ciebie jest więcej?
Rozwinął banknot 50-złotowy.
– Ze mną i panem Kazimierzem.
– Człowieku, za 13 godzin matura z polaka!
– No i?
– No i pamiętaj, że na godzinę przed muszę być w chacie i przebrać się w garnitur.
– Na wszelki wypadek weź kasę na ksero. Noc będzie długa.
"Kasa na ksero" to nic innego jak kieszonkowe, których nigdy nie dostawałem. Gdy brakowało mi pieniędzy na kolę i czekoladki, mówiłem rodzicom, że potrzebuję kasy, bo muszę skserować notatki. Nigdy nie odmówili synowi tak pilnie uczącemu się do matury….

Ktoś mądry powiedział, że jeśli nie nauczyłeś się na dzień przed maturą wszystkiego, to już niczego nowego się nie nauczysz. Nie wiem jak ta teoria ma się do kogoś, kto się niczego nie nauczył, ale ufałem intuicji. I Andrzejowi.
– Na maturze zawsze jeden temat jest albo o wojnie albo o żydach. Po co uczyć się reszty? – pouczał.
– Jak nam dadzą jakiegoś Mickiewicza albo innego noblistę, to leżymy.
Nie dbając o "potęgi klucz" ruszyliśmy do parku.
Musiałem uważać, aby trzymać się tylko prawej strony Andrzeja. Antyperspirantu starczyło mu na jedną pachę.


POCZĄTEK GREEN PEACE

To właśnie tamtej nocy założyliśmy lokalny oddział Green Peace.
Było nas czterech w zarządzie – ja, Andrzej oraz Kuba i Krzysiu, których spotkaliśmy na ławeczce przy dworcu. I tylu nas wystarczyło, aby dobre 3 kilometry nadmorskiego parku oczyścić z kwitnących traw, kwiatów, gałęzi. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Z tego co wiem już nigdy nikt nie powtórzył tego dzieła. Drąc się wniebogłosy rzucaliśmy w siebie kwiatami wyrwanymi z korzeniami. Akcje powtarzyliśmy do końca maja. Raz czy dwa złapała nas policja, ale nawet oni nie mieli odwagi nam podskoczyć i szybko puszczali wolno.
Cóż to znaczy być w Green Peace. Szacun, bracie, szacun!

TOMCIO, PAMIĘTAJ

Trafiliśmy na koleżankę, kurde, imienia jej nie pamiętam. Z podstawówki jeszcze ją znaliśmy. To była bardzo bliska koleżanka.
– Tomcio, jak matura?
– Właśnie powtarzamy materiał – odparłem wcinając czwartego hot-doga. Kiedyś to robili hot dogi. Buła, parówa i keczup. I nikt nie narzekał!
Ona też miała jutro egzamin. Znała regułę – wojna albo żydzi.
Chodziła razem z koleżanką po plaży, licząc, że widok morza ją odstresuje.
– Tomcio! – szepnęła.
– Co tam?
– A powiedz mi… obiecaj, że jak się spotkamy za kilka lat, postawisz mi piwo i… będziemy mogli gadać ze sobą tak jak teraz?
– Znasz mnie. Dziewczynę można mieć na jedną noc, przyjaciele zostają na całe życie.
– No tak. To pamiętaj o mnie.
Dopiero jakiś czas później od kogoś innego dowiedziałem się, że ona leciała na mnie odkąd powstałem z nocnika i zrozumiałem, że penis ma jeszcze kilka ciekawych funkcji.
Właśnie sobie przypomniałem imię – Kinga. Fajne imię dla kobiety.
Kingę ostatni raz widziałem na rozdaniu dyplomów. Nie wiem, co teraz się z nią dzieje.




JOLKA, JOLKA PAMIĘTASZ…

W końcu trafiliśmy na znajomych, którzy całkiem legalnie, choć niezgodnie z prawem palili na jednym z osiedli przedmaturalne ognisko. A w nim książki i zeszyty.
Gdy tylko Kuba wziął gitarę, wszyscy zaczęli ostro chlać, bo choć jego śpiew na trzeźwo był całkiem do przyjęcia, to o wiele łatwiej trawiliśmy jego głos mając trochę krwi w alkoholu. Czy odwrót.

Ale tamtej nocy, tej pamiętnej nocy przed maturą z polaka Kuba… dostał chrypki.
Pewnie dlatego za bardzo się wydzierał. Już zanosiliśmy się śmiechem, gdy zaczął śpiewać "Jolkę".
I wyśpiewał ją tak, że gdyby obok stali ci z Budki Suflera to by im po nogawkach pociekło.
Słuchaliśmy jej i każdy czuł, że to jakiś symbol, że właśnie tej nocy mu się udało wreszcie nie spieprzyć piosenki.
– Nie zdaję matury – rzekł po paru godzinach.- To znak od Boga. Widzę was i rozumiem, że śpiew jest moim przeznaczeniem. Po co mi matura? Chcę śpiewać!
– Śpiewanie da ci chleb? – zapytałem "oryginalnie".
– Da. Zobaczysz. Obiecaj, że jak za 4 lata będę sławny, a więcej mi nie trzeba, to na kolanach przyjdziesz do mnie po autograf.
– Luz.
– Trza mieć marzenia, nie?
– Trza mieć marzenia – powtórzyliśmy stukając się butelkami.
I znowu zaśpiewał tę samą melodię, a my w milczeniu obserwowaliśmy jak śpiewem tworzy sobie przyszłość.
To był nasz Kubuś.
Kubusia ponownie spotkaliśmy na jednej z warszawskich ulic pod koniec 2007 r., gdy razem z Andrzejem wracaliśmy z wizyty w sejmie. Marzł, ale uparcie grał swoją "Jolkę" i wciąż miał marzenia. Miałem przeczucie, że już go nie zobaczę i od tamtej pory wszelki słuch po nim zaginął.

MIAŁEM BYĆ AKTOREM…

Gdzieś koło 4 nad ranem rozdzieliliśmy się. Mięczaki poszły do domu, a my z Andrzejem czekaliśmy do 6 aż otworzą pierwsze spożywczaki, coby kupić zestaw śniadaniowy – kruszonkę z jogurcikiem. Wypiliśmy wcześniej po butelce wina, jakiegoś Broka Samborka, tam kieliszeczek czegoś, ale generalnie byliśmy trzeźwi. Ot piliśmy, bo na lekkiej bombie fajniej jeździło się rowerami. I tak czuliśmy hardcore w tym, że jeszcze godzinę przed stawieniem się w szkole – karmiliśmy mewy słodkimi bułkami.
– Tomi – rzekł Krzysiu, który jako ostatni wytrwał z nami do końca – Jak już będziesz sławnym aktorem, to poznasz mnie z Julią Roberts?
No tak. W tych czasach były tylko dwie ulubione aktorki. Roberts i Pfeiffer. I dwóch aktorów – Stallone i "Szwajceneger". Tylko ja leciałem na di Caprio, ale kto go nie kochał po Titanicu?
– Krzysiu, nie tylko cię poznam, ale nawet bilet na rozdanie Oskarów załatwię. Tylko mi to przypomnij, bo po pijaku to ze mną można wszystko.
Los sprawił, że i tej obietnicy nigdy nie spełniłem. Zapomniałem o aktorstwie, czego do dziś bardzo żałuję, a kilka lat później nie kto inny jak Krzysiu sprzedał mnie i Andrzejowi za półdarmo bilety. Nie do Los Angeles, ale Tunezja wcale nie była gorsza.

MATURA


Jak na złość nie dali nam ani żydów, ani wojny. Ale poradziłem sobie bez problemu. Miałem czas, by kumplowi pomóc w napisaniu tekstu. Dostał wyższą ocenę ode mnie.
5 maja zaczęły się najcięższe 3 tygodnie mego życia, bo ostatni egzamin – ustny z polaka mieliśmy dopiero 29. Działo się wtedy trochę, oj działo. Może opowiem wam o tym następnym razem, a może za rok.

W każdym razie – pamiętam jak przez 4 lata liceum straszono mnie maturą.
Nie zdasz to do wojska.
Nie zdasz – będziesz kopał rowy.
Nie zdasz – wykastrujemy cię.
No cóż. Mieli rację, bo nie zdać matury to fatalna sprawa. Rozumiem strach maturzystów. Tak samo jak teraz rozumiem, że strach miał wielkie oczy, bo same egzaminy nie były wcale takie trudne i dosłownie każdy byłem w stanie zdać bez uczenia się do niego. Wystarczyło trochę sprytu.

To, co zostaje po latach to wspomnienie ostatnich chwil z ludźmi, którzy tworzyli nasze życie przez ostatnie lata. Nawet w dobie internetu z wieloma już nigdy się nie zobaczyłem.
Każdy z nas składał mniej lub bardziej dosłownie jakieś obietnice, żył w wielkiej przyjaźni z ludźmi, których teraz ledwo rozpoznaje na zdjęciach.

Dlatego tegorocznym maturzystom nie życzę zdanych egzaminów.
Zdacie je na pewno. Przecież tego bloga nie czytają idioci. Życzę wam, byście byli świadomi, że ważny okres waszego życia się kończy i nie łudźcie się, że ci, których dziś nazywacie przyjaciółmi, nimi pozostaną. Z przyjaciółmi jest jak z kobietami. Zazwyczaj na całe życie pozostają tylko na pamiątkowych zdjęciach.



c.d.n.?

POWIĄZANE TEMATY

Tak, takie z tego "drobne" jak ze mnie przystojny facet, ale jakoś tak fajnie mi się pisało, że nie mogłem przestać.

Nigdy nie jest zbyt późno, by kogoś uratować.

Kiedy umarło w Tobie dziecko?

CO CZUJESZ?

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
KOMENTARZE

 
jes
24.05.2010 00:57:16
Genialany tekst.kominku kocham Cię [ile z a to?]
24.05.2010 15:51:49
KOMINEK w notce napisał:
Musiałem uważać, aby trzymać się tylko prawej strony Andrzeja. Antyperspirantu starczyło mu na jedną pachę.


Boskie hasło 🙂
24.05.2010 17:45:02
Pamiętam, że kiedy pierwszy raz czytałem ten tekst, byłem już kilka lat po maturze. Na tyle długo, żeby nabrać dystansu do tamtych wydarzeń i na tyle krótko, żeby nadal pamiętać jak to było i w pełni móc identyfikować się z tym opowiadaniem. W sam raz, by poczuć emocjonalny ścisk tam gdzieś w środku.

Obecnie jestem w okresie podobnym do czasu matury. Lada moment wszyscy (moja paczka z tego etapu, czyli ludzie z roku i ja) bronimy prace magisterskie. Kończymy kolejny etap życia, wiele odczuć jest podobnych do tamtych sprzed 5ciu lat i same się narzucają różne porównania. Łatwo się przejrzeć w sobie z tamtych lat, zobaczyć różnice. Fajnie, że są na plus, bo w czasie studiów wiele razy myślałem, że idę już tylko w kierunku dna 🙂
24.05.2010 19:55:54
KOMINEK w notce napisał:
Oglądam dobranockę
Nawet dla mnie to jest zbyt hardkorowe.KOMINEK w notce napisał:
Kiedyś to robili hot dogi. Buła, parówa i keczup. I nikt nie narzekał!
Dokładnie. Teraz jeszcze ci nawalą pół kilo surówy, poleją wszystkimi sosami jakie znami i kilkoma, których nie znam i wio. Zonk KOMINEK w notce napisał:
Mięczaki poszły do domu, a my z Andrzejem czekaliśmy do 6 aż otworzą pierwsze spożywczaki, coby kupić zestaw śniadaniowy – kruszonkę z jogurcikiem.

To widzę bogacze. Ja wpieprzałem czerstwą bułkę.

Ogólnie to matura jest dla amatorów. Bo co ci da wykształcenie jeżeli jesteś mgr? (czyt. magazynierem)… No właśnie… 500 zł więcej.
25.05.2010 09:39:47
abstynent o godzinie 19:55 napisał:
Ogólnie to matura jest dla amatorów.

taa. prawdziwi twardziele kończą edukację na podstawówce.


25.05.2010 22:58:18
Kurczę, zacząłem liceum i nie sądzę że dożyję takich czasów, by się spokojnie z kimś napić, porozmawiać. A nie rzyganie, bicie się i tego rodzaju rzeczy…jestem młody, a już tęsknię za młodością
25.05.2010 23:56:57
soonia_p o godzinie 09:39 napisała:
taa. prawdziwi twardziele kończą edukację na podstawówce.

a prawdziwe hardcory ida na polibudy 🙂


26.05.2010 19:49:53
Pamiętam notkę o Kubie. Ciekawa postać. Kominku- kiedy ciąg dalszy? Ten tekst jest stary, a matury dopiero za rok!
27.05.2010 02:07:31
ehh Kominku właśnie skończylem matury i odczuwam to paskudne uczucie ze paczka z liceum nam sie rozkleja. Przez ta notkę tylko straciłem nadzieje ze zobaczę kiedyś te krzywe mordy. Dzięki
27.05.2010 12:32:03
to jest jeden z moich ulubionych. w tym roku jako maturzystka niecierpliwie czekałam na dalszą część.
27.05.2010 20:03:59
mhm… lubie ten tekst. Dopiero zdałam mature, ale jak I raz czytałam go, to już czułam ten klimat:)
27.05.2010 22:50:54
matura to bzdura 🙂 ale wspomnienia fajne jednak są. klasa maturalna to chyba najlepszy okres w moim niekoniecznie długim życiu
29.05.2010 00:38:39
Rzadko kiedy zdarza się żeby na jakimkolwiek blogu jakiekolwiek literki ułożone w zdania, tudzież w inne wytwory zdaniopodobne tak mnie wzruszyly. Niby banał, ale banał który dotyczy własnie mnie dziś.I ten cholerny wydźwięk Twojej notki ->że nasze życie nie jest gorsze od naszych marzeń, że jest tylko od nich zupełnie inne (parafraza, ktoś mądry coś w tym stylu już chyba kiedyś powiedział ;)) Choć czym bylibyśmy bez nich, prawda?
Poza tym szczerze zazdroszczę tych trochę innych czasow młodości, bo z mojej perspektywy wydaja się prawdziwsze od dzisiejszych.

Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i oficjalne otwracie bloga!

PS. A propos marzeń to obiecuje że JA załatwię Ci bilet na rozdanie Oskarów.
Albo po prostu pojdziesz ze mną jako mój mąż 😉
29.05.2010 03:09:05
Taaaaak, teraz mogę iść spać… (choć po litrze RedBulla będzie to ciężkie) 😉
Maturę miałam ekhm, no jeszcze nie dekadę temu i wielu znajomych się faktycznie wykruszyło, ale mam takie trzy co to są i wytrzymują ze mną do tej pory 😀

PS: dżizas nie mogę się dodzwonić do wróżki Elizabet no… na Polsacie jes…
29.05.2010 07:42:24
wydaje mi sie, ze w dzisiejszych czasach latwiej utrzymac kontakt ze znajomymi po maturze. mnie czeka ona za rok i mam nadzieje ze po studiach znowu spotkam sie ze starymi kumplami i przy tanim winie bedziemy mogli sobie powspominac stare czesy licealne 🙂
29.05.2010 09:47:25
Jako tegoroczny maturzysta głęboko wziąłem sobie do wiadomości ten wpis. Ciekawe czy wszystko się sprawdzi, jak na razie sprawdziło się wino i śpiewy przy ognichu.
29.05.2010 22:57:13
Maturka ojjj jak milutko wspominam ten czas 🙂
30.05.2010 21:33:07
Niezły tekst, przypominają mi się dobre noce spędzone przy ognisku.
01.06.2010 20:50:36
życie dzieli się na przed maturą i po maturze?
naprawde tak jest?

Uwaga! Jeżeli się nie zalogujesz przy Twoim komentarzu pojawi się adres IP.
ZOSTAŃ FANEM
FACEBOOK FANSITE
BLIP
RANKING AKTYWNOŚCI
Anixa :: 3880
rangerstranger :: 3670
jes :: 3470
qwertyura :: 3370
CoyoteUgly :: 3250
cantaloop :: 3060
soonia_p :: 2950
john.doe :: 2940
abstynent :: 2910
rolka :: 2890
buszko0810 :: 2800
bezsenne_noce :: 2800
pemagoria :: 2780
Barretto :: 2770
David90 :: 2690
po.poludnie :: 2630
kominek :: 2600
jaskul :: 2500
capri_ltd :: 2490
qbb :: 2480
project47 :: 2300
podeszwa :: 2220
pawel :: 2190
kamilus :: 2150
gerwaz :: 2110
Eriatarka :: 2070
KamilaKatarzyna :: 2070
Mass_kotka :: 2040
OSTATNIO NA KOMINEK.TV