ml76 o godzinie 22:46 napisała:Sama spędzam w sklepie jakąś godzinę, bo inaczej przecież nie wiedziałabym, co tam nowego i się muszę zastanowić przy niektórych produktach, czy wziąć to co zwykle, czy wypróbować jakieś nowe, a do tego mam jobla na punkcie czytania składników.
mam tak samo. a mój się wtedy denerwuje i mnie popędza “no weź co miałaś wziąć i chodź już stąd”
ml76 o godzinie 22:46 napisała:W ogóle wspólne wyjście z małżem zawsze kończy się sceną przy kasie “ile ja mam na ciebie czekać?!”
u mnie sceną ze znaczącym pokazywaniem na wyświetlacz z kwotą.
ml76 o godzinie 22:46 napisała:ale jak on idzie ze mną, to wpuszcza mnie do sklepu, a sam idzie dalej, bo nie ma cierpliwości do mojej przywieszakowej filozofii
mój wchodzi ze mną, bo ja chcę mu się w przymierzanych ciuchach pokazać, żeby ocenił. ale i tak prawie zawsze kończy się tym “i jak w tym?” “normalnie”, po chwili “a w tym?” “też dobrze”, “a lepiej w tym czy w tym?” “w obu dobrze”, “no ale w którym lepiej” “o jezu, tak samo, weź się w końcu zdecyduj i chodź”
cantaloop o godzinie 22:50 napisała:Borze, najokropniejsze jest kupowanie butów
spodni. nie cierpię kupować spodni, bo nie cierpię się ciągle rozbierać i ubierać i rozbierać i ubierać i męczy mnie to i robi mi się gorąco. w sumie to się tyczy nie tylko spodni, ale też innych ciuchów, do których przymierzenia muszę ściągać z siebie kilka innych, w których przyszłam, szczególnie zimą.