Z Maćkiem Pichlakiem łączą mnie różne pozytywne stosunki (nie, to nie to, o czym myślicie).
Znamy się od dwóch lat. Pewnego dnia zmusił się do przeczytania mojej książki, po czym zrozumiał, że poza pracą, którą uwielbia, powinien realizować marzenia, które miał od dawna.
To oficjalna wersja, tak mi powiedział, w co wierzę, ale tylko dlatego, że ja wierzę we wszystkie dobre słowa wypowiedziane o moich książkach.
Maciek zabrał się za tworzenie muzyki. Od razu w pełni profesjonalnie, z ludźmi, którzy na tym interesie się znają. Dopiero zaczyna, to jego pierwsze kroki. Pomyślałem, że chcę być pierwszym blogerem, który to opisze, bo wcale się nie zdziwię, jeśli za kilka lat on będzie szerzej znany. I wówczas na pytanie „znasz Bechoco?”, będzie tylko jedna odpowiedź: każdy zna.
Poza tym – tacy ludzie jak on, są inspiracją dla innych.
To nie jest muzyka, której słucham, ja się nawet niespecjalnie znam na muzyce, ale od razu wpadła mi w ucho. Brzmi jakoś tak nie_polsko, profesjonalnie. Gdyby ktoś mi powiedział, że zrobił to znany muzyk, nie zaprzeczyłbym.
Zatem posłuchajcie. Ot choćby po to, aby kiedyś powiedzieć, że słuchaliście Pichlaka zanim to stało się modne. Puknięcie w obrazek włącza muzę. Ten na górze. Ten na dole też.
Pierwszy utwór już można kupić na iTunes, kolejny za kilka dni.