Drugoligowi politycy, drugoligowi blogerzy, drugoligowi dziennikarze i inni pseudo opiniotwórcy prześcigają się w wymyślaniu powodów, dla których nie warto organizować igrzysk w Krakowie. Żyją w drugoligowym kraju i mają mentalność ubogiego krewnego.
Różne mendy rzucają linki do tego tekstu, twierdząc, że ktoś mnie kupił. Tu wyjaśnienie: http://www.kominek.in/2014/04/w-dupie-mam-te-igrzyska/
Buzi dla mend. Jeszcze musicie poczekać aż mnie złapiecie na nieuczciwości.
Świat nie jest zbyt dobrze zorientowany w naszym istnieniu. Będąc poza granicami RP, często słyszę standardowe pytanko „skąd jestem”. Czasami gdy odpowiadam, dopytuję „czy wiesz, gdzie leży Polska?”. Zazwyczaj słyszę, że „gdzieś w Europie” lub „gdzieś obok Rosji”. Chciałbym kiedyś usłyszeć „oczywiście, to jeden z największych europejskich krajów, leży w centrum Europy. Słyniecie z…”.
Z niczego.
Przechodząc się po Manhattanie trafiasz na dzielnicę włoską, chińską, możesz zjeść coś kuchni francuskiej, tajskiej, japońskiej. Wiele krajów słynie z różnych specjalności. Mówimy o niemieckiej solidności, szwajcarskiej dokładności. Inne kraje słyną z turystyki lub z wybitnych sportowców, nawet jeśli ich terytorium nie jest większe od przeciętnego polskiego województwa.
Możemy sobie wmawiać, że coś znaczymy i wymieniać różne zasługi, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: leżymy w centrum Europy, ale wizerunkowo jesteśmy w jej dupie. Nic nie znaczymy. Nie mamy żadnych osiągnięć. Niczym nie przyciągamy, mamy mało do zaoferowania i kiedy pojawia się pomysł zrobienia zimowych igrzysk, powinniśmy przyklaskiwać takim ideom, zamiast je gnoić. Wskazywać co poprawić, ulepszyć i jak wygrać, zamiast wyśmiewać. Mało kto już pamięta, że pomysłodawcą Euro 2012 był nieżyjący Jacek Dębski i pamiętam, jak śmiano się z niego, gdy w jednym z wywiadów rzucił ten temat. Polska? Euro? Przecież to drogie. Nie mamy stadionów, dróg, bazy. Niczego nie mamy. Przez całe lata media straszyły, że nie jesteśmy przygotowani do Euro 2012.
A jednak byliśmy. Świat mógł na nas popatrzeć, mógł dowiedzieć się o istnieniu całkiem fajnego państwa nad Wisłą.
Tu nie chodzi tylko o igrzyska w Krakowie. Jest mi przykro, gdy widzę, że sami siebie kompromitujemy, kompromitując starania o ich zorganizowanie. To żenujące. Tu chodzi o naszą mentalność. O to, że przeciętny Polak nie rozumie, jak wiele musimy zrobić, aby zaistnieć w świecie. Euro 2012, olimpiada, to tylko skromne początki. Tego powinno być więcej. Powinniśmy sami poganiać polityków, aby dokładali wszelkich starań, by promować Polskę poza granicami. Jestem święcie przekonany, że gdyby polscy dziennikarze byli 10 lat temu tak durni, jak są teraz, to nie byłoby Euro w naszym kraju, bo zdusiliby ideę w zarodku. W ich pustych łbach nie mieściłoby się, że biedna Polska może zrobić wielką imprezę. A nawet jeśli mieściłoby się, to kazaliby te pieniądze przeznaczyć na ubogie dzieci. Podobnie by było z wejściem do NATO, do UE. Co, nie pamiętacie już, ilu było przeciwników? Na szczęście krzyczeli zbyt cicho.
Dopóki nie zrozumiemy, że „igrzyska” są ważniejsze od nakarmienia ubogich dzieci, będziemy krajem, który ma tylko ubogie dzieci. Przez sto lat żyliśmy w cieniu ZSRR. Musimy włożyć wiele, bardzo wiele pieniędzy w promocję naszego kraju, aby świat wiedział ,że Polska w ogóle istnieje. To jest ważniejsze od budowy dróg, ważniejsze od szpitalnych kolejek, ważniejsze od walki z bezrobociem. Nie przyciągniemy turystów i inwestorów kłótniami o służbę zdrowia, niepełnosprawne dzieci i rozpamiętywaniem Smoleńska. Przestańmy myśleć, że jakieś pieniądze powinny zostać przeznaczone na bardziej potrzebujących, bo one nie będą na nich przeznaczone. Nigdy. Kasa na Euro 2012 nie poszłaby na wypłaty dla górników i nauczycieli. Po prostu by jej w ogóle nie było. Potrzebujemy igrzysk bardziej niż chleba. I to nie tylko zimowych w Krakowie, ale i letnich, np. w Warszawie. A potem Mundialu. A potem dziesiątek innych imprez sportowych, wystaw, koncertów. Potrzebujemy nawet Jezusa ze Świebodzina tak samo, jak potrzebowaliśmy nowoczesnych stadionów.
Niestety teraz Polacy mają mentalność dziada, który myśli tylko o tym, by jakoś przeżyć kolejny dzień. Na dziadach niczego nie zbudujemy. Dziadami pozostaniemy.