Nowe otwarcie, nowa szata graficzna i w dużym stopniu nowa filozofia prowadzenia bloga. Dla każdego blogera będącego na moim miejscu w takiej chwili najważniejsza byłaby opinia czytelników. Ich pierwsze wrażenie, konstruktywna krytyka i parę ciepłych słów. Cóż, dla mnie to nie jest ważne i w zasadzie mam głęboko w dupie, czy wam się cokolwiek u mnie podoba.
Długoletni czytelnicy bloga są przyzwyczajeni do zmian i wiedzą, że albo robię je z nudów albo po to, by nie przegapić nowych trendów. A także po to, by nowe wykreować. Kafelkowy, układ blogów był świetny, stąd nawet na tej szacie mam kafelki, ale minimalistyczny wygląd blogów zaczyna szkodzić blogerom, których działalność nie ogranicza się tylko do bloga. Dość powiedzieć, że każdego tygodnia odbierałem po kilka maili od osób pytających, gdzie mogą kupić moją książkę, jaki jest adres Twittera, Instagrama. Jeszcze więcej czytelników dziwiło się, że latem mieszkałem w Nowym Jorku i nic o tym nie wiedzieli. Narzekaliście na małą ilość tekstów, a przecież na profilu prywatnym Facebook w listopadzie rzuciłem ponad 30 statusów! Przykładów mógłbym wymieniać wiele, a wszystko sprowadza się do jednego – musiałem stworzyć miejsce, w którym jest wszystko. Układ magazynowy wydaje się do tego odpowiedni.
Zła informacja jest taka, że mocne, ważne teksty będą pojawiały się relatywnie rzadko, ale do tego już jesteście przyzwyczajeni. Za to częściej będą pojawiać się wpisy w Kominotkach. Jak za dawnych dobrych czasów. One zawsze były wspominane z sentymentem. Miały swój urok, pewnie poniekąd dlatego, że zwykle były w nich albo linki do ciekawych stron albo krótkie, celne wypowiedzi. Zwykle było też humorystycznie. Tak będzie i teraz.
Dlatego też górny śliczny slider z „ważnymi” tekstami raczej nie będzie często uaktualniany, za to o wiele częściej będziecie mogli znaleźć coś pod nim. Tam zaczynają się Kominotki.
do której przeniosłem kilkadziesiąt świetnych tekstów. Przy okazji zauważcie, że na samej górze zawsze pali się nazwa kategorii, do której przypisany jest tekst, a za każdym razem jak najedziecie na kategorie, pojawią się ostatnie teksty oraz jeden losowy.
Lifeway to styl myślenia. Nieschematycznego i nie zawsze zgodne z przyjętymi normami. Zresztą, jak zwiedzicie kategorię, to po doborze tekstów pojmiecie o co chodzi. Teksty z tej kategorii bliskie są tematyce lifestylowej, ale jednak bardziej ukierunkowane na mentalność.
Szanownych blogerów uprzejmie proszę o niepodpierdalanie mi nazwy kategorii. Miejcie te swoje lifestyle wzorowane na kominek.es, ale od Lifeway wara. Lifeway jest moje, ale mogę sprzedać w zamian za cycki. Mogą być zrobione iPhonem.
Kominek IN i Kominek ES mają osobne fanpage. Na tym blogu nie pokazuję fanpage dla kominek.es. Niestety Facebook ssie i dociera do nielicznej grupy osób, które czytają bloga, dlatego jeśli chcesz być powiadamiany o wszystkich wpisach, zaznacza na fanpage „otrzymuj powiadomienia”.
Z kolei moje konto na Twitter to jedyne miejsce, z którego dowiesz się o wpisach z profilu prywatnego, Kominek IN i Kominek ES. Jeśli lubisz Twittera i używasz go na co dzień, to tam niczego ode mnie nie przegapisz.
Nie było łatwo przerobić domyślny szablon i całe dni i noce rzeźbiliśmy z Michałem Maćkowiakiem. Głównie on rzeźbił, a ja go dopingowałem. Gdyby nie on, to nie byłoby niczego. Wcale nie kurtuazyjne i partnerskie, tylko szczere i zasłużone podziękowania ślę też Tomkowi Fiedorukowi i ekipie Zenbox, która spędziła sporo czasu, by poprawić wnętrzności bloga. To był błąd, że tak długo zwlekałem przed przenosinami na ich hosting. Swoje trzy grosze (czyt.: eee do kitu, słaby szablon) wtrącił też Paweł Opydo. Nie linkuję do niego, bo ma bardzo brzydki szablon na blogu. Wstyd.
Nowy wygląd bloga wymaga jeszcze paru poprawek. Uprzejmie proszę tylko, aby eksperci_od_webdesign poszli sobie gdzieś indziej, bo nic mnie bardziej nie wkurza, jak wysłuchiwanie, że coś jest niemodne i czegoś już się nie stosuje. W dupie mam waszą modę. Ja tu jestem od ustalania mody i jeśli coś mi się podoba, to znaczy, że to jest modne i dobre.
PS Tego z początku „mam was w dupie” nie bierzcie do siebie. Przecież wiecie, że was kocham, brudasy.